Kobiety kochają kabriolety - to idealny prezent pod choinkę „dla niej”!
Możesz dobrać uroczą kokardę, kluczyki zamknąć w ekskluzywnym futerale i wyręczyć lubej najlepszy prezent świata – kabriolet!
Są samochody, które wzbudzają emocje porównywalne do entuzjazmu w hodowli rzeżuchy. Często właśnie z takimi modelami utożsamiane są - nieistniejące moim zdaniem - tzw. samochody dla pań (o czym pisałam poprzednio - tekst po lewej). Nie chcemy jeździć nudnymi autami - zapewniam!
Kobiety od zawsze marzyły o kabrioletach. Także ja zaliczałam się do tej licznej grupy. Być może przyczynił się do tego kultowy film "Thelma i Luise"? Nie raz, z koleżankami, zapadałyśmy się w wyobrażeniach o podróżach w nieznane, w pędzącym kabriolecie, w którym wiatr rozwiewa włosy, słońce rozświetla skórę, a zapachy i brzmienie świata otaczają ze wszystkich stron.
Ale czego tak naprawdę pragną kobiety? Czy może wręcz pożądają? Dla większości z nas to właśnie wybór kabrioletu jest jak spełnienie motoryzacyjnego marzenia. Jedni kupują go jako uzupełnienie rodzinnej floty - składającej się już z nudnej limuzyny, czy pakownego, familijnego samochodu - o to bardziej "ekscytujące" auto. Inni chcą się w nich lansować na nadmorskich bulwarach. Wszyscy z pewnością postrzegamy odkryte nadwozie jak synonim powodzenia, sukcesu i... szczęścia.
Kobiety w modelach bezdachowców mogą obecnie przebierać, jak w ubraniach - w zależności od humoru i preferencji. Możemy być w nich albo przebojowe, albo dystyngowane. W zależności od wieku użytkowniczki taki samochód może być wyznacznikiem naszej osobowości - czy bliżej nam do stylu życia Paris Hilton, czy raczej stonowania i klasy Édith Piaf lub Catherine Deneuve.
Nie bez kozery przytaczam właśnie te nazwiska, bo przecież klimat amerykańskiego cabrio raczej trudno zestawiać z francuskim blichtrem, który może wzbudzać tylko szacunek. Poza tym wiadomo - wygląd to nie wszystko. Zresztą nie tylko kobiety zwracają uwagę na wnętrze. Zawsze miło nam jest, gdy zza połyskującego chromem progu auta dopada nas woń elitarności, a obleczony miękką skórą wieniec kierownicy, jest w dłoniach zarazem przyjemnie mięsisty, jak i delikatny w dotyku.
Kabriolet to głód wolności, pragnienie doznawania otaczającego świata, czucia jego zapachów, dźwięków i przestrzeni zuchwale wdzierającej się do wnętrza samochodu.
Być może tylko dla części z nas jest ważne, aby silnik kipiał agresją, czy drapieżnie bulgotał, ale bez wątpienia wszystkie lubimy mieć świadomość, że do dyspozycji jest pikanteria, która działa jak odrobina tabasco w wykwintnym daniu. Zwykle przytulone do ziemi nadwozie cabrio i uniwersalnie zestrojone zawieszenie sprawia, że dla chętnych auto może stać się Terminatorem, choć do obsługi swej broni wkłada rękawiczki z krokodylej skóry.
Z drugiej strony - rozkosznie jest poczuć się podczas jazdy jak w rejsie ekskluzywnym jachtem. Zupełnie nie w głowie nam wtedy skoki adrenaliny, lecz powolne kontemplowanie krajobrazu i otaczających doznań, śmiganie po nęcących rozgrzanym asfaltem drogach urokliwych miejsc, błogie pokonywanie zakrętów na górskich serpentynach pozawijanych jak niegdysiejsze loki Fernando Alonso. I choć odbiegamy często umiejętnościami od zdolności hiszpańskiego mistrza, zawsze ambitnie podchodzimy do jazdy.
Dla posiadaczek odkrytych nadwozi lato, wakacje, czy przyjemności trwają znacznie dłużej. Kabriolety są więc dla nas - kobiet - jak dobra Rioja - mają swój oryginalny, wyrazisty charakter. Uderzają do głowy jak wino, dają chęć do życia, smakowania jego blasków, a zapomnienia o cieniach. Gdy zasiadamy za kierownicą w niepamięć odchodzą stresy, kłótnie, nieprzyjemności. Esencją staje się droga.
Katarzyna Frendl - dziennikarka motoryzacyjna, od 12 lat prowadzi kobiecy portal motoryzacyjny motocaina.pl. Jurorka Car Of The Year Polska, prowadząca autorski program telewizyjny Motozoom.