Kobiecym okiem. Polacy kontra "idiotyczne wymysły urzędasów z Brukseli"
Polacy, trochę z braku innych możliwości i z wieloletniej tradycji, lecz przede wszystkim ze szczerego zamiłowania, chętnie spędzają czas na RODOS, czyli w Rodzinnych Ogródkach Działkowych Ogrodzonych Siatką.
W otoczeniu zieleni, ciszy i spokoju. Kochają góry, lasy i jeziora. Potrafią się zmobilizować w obronie motyli, żyjących na ugorze w pobliżu ich domów, w miejscu, które chce zabudować zły deweloper. Łatwo wzruszają się losem dręczonych zwierząt.
Niestety, owa miłość do przyrody szybko mija, gdy zmusza do osobistych wyrzeczeń. Widać to choćby w nastawieniu zmotoryzowanych rodaków do różnego rodzaju rozwiązań, po które sięgają producenci współczesnych samochodów, by dostosować się do stale zaostrzanych wymogów ochrony powietrza. Są one pogardliwie nazywane "patentami" i "wynalazkami", powszechnie uznawane za idiotyczny wymysł oderwanych od rzeczywistości "urzędasów z Brukseli".
Nawet w poważnych mediach nie brakuje porad, jak pozbyć się z auta filtra cząstek stałych, uciążliwego w eksploatacji i nader kosztownego w razie konieczności wymiany. Na forach internetowych kierowcy zapewniają się wzajemnie, że taki zabieg jest praktycznie niewykrywalny i bezkarny. Jednocześnie użytkownicy "usprawnionych" pojazdów uspokajają swoje sumienia, powołując się na doniesienia o wielkich fermach hodowlanych, tankowcach, samolotach pasażerskich, które szkodzą naturze nieporównanie bardziej niż samochody osobowe.
W tej sytuacji trudno się dziwić oburzeniu informacją, że polska policja coraz częściej kontroluje czystość spalin w pojazdach. I choć wyjaśniliśmy, że wykorzystywane do tego celu urządzenia i procedury sprawiają, iż właściciele aut z wyciętymi DPF-ami i katalizatorami mogą raczej spać spokojnie, to bynajmniej nie ostudziło to emocji wyrażanych w komentarzach.
"Chemtrails i opryski z samolotów to prawdziwe zagrożenie. Poobserwujcie niebo. Diesle to przy tym pikuś. A poza tym diesel musi kopcić" - broni pojazdów z silnikami wysokoprężnymi "chemtrails".
"Dookoła kamienice, spalanie śmieci, smog, że przejść się nie da, a policja sprawdza normy w seicento, że to niby on nas truje. Niech założą analizator spalin na te kominy dookoła" - radzi "kier1".
"A która to ustawa zezwala policjantom na przeprowadzanie takich badań, są specjalistami w takim zakresie? No niech podejmą próbę takiego badania w moim aucie. O ile pamiętam, to policja jest od przestrzegania ładu i porzadku oraz zapobiegania wypadkom i kolizjom drogowym. Znowu jakiś debil w mundurku wymyślił bzdury, dokładając policjantom kolejnej roboty. Draństwo" - oburza się "spiderman".
"Policja drogowa w Polsce osiągnęła już taki poziom szkodliwości społecznej, że w całości należy ją rozwiązać. I zastąpić prawdziwą policją, która będzie pracowała dla nas, a nie przeciw nam" - wzywa "cogito".
"Niedługo policja w tej krainie będzie podbijać przeglądy techniczne, a stacje kontroli pojazdów łapać przestępców. A najlepiej, żeby powołano Centralny Urząd Kontroli Wszystkiego, bo to najtaniej by było" - dodaje "krainabiedronek".
"Moim zdaniem za mało mają uprawnień i sprzętu, jeszcze dać im helikoptery, drony, mobilne stacje diagnostyczne, a niech stoją na każdym zakręcie i namierzają (...) i na miejscu powinny być wydawane wyroki razem z zabieraniem auta" - ironizuje "A".
"Jeszcze przeglądy hulajnóg, rowerów, wózków dziecięcych... paranoja goni paranoję" - wtóruje mu "hhj".
"Mój 20-letni VW 2,5 l tdi nie wydziela żadnych spalin, wszystko wlatuje do kabiny. Poza tym inżynierowie z Wolfsburga zadbali o to, aby w papierach wszystko było GUT" - wypowiada się w podobnym tonie "seba".
"Znowu mamy się bać, skandal. Może tak policja i rząd wezmą się za śmiertelnie niebezpiecznych rowerzystów, (...) wymuszają, wszędzie ich pełno, na pasach pan, to po prostu niewyobrażalne, jak oni mogą bez prawa jazdy być takimi samymi użytkownikami [dróg]" - wskazuje prawdziwy, jego zdaniem, problem "gość".
"A skąd niby zwykły Kowalski ma wiedzieć, że sonda lambda jest niesprawna czy czujnik temperatury. To nic innego, jak wyłudzanie kasy" - pyta i diagnozuje "aser123".
"Kiedy to się zmieni, że policjant w Polsce będzie na drodze przyjacielem kierowców a nie wrogiem" - zastanawia się, wyraźnie tęskniąc za idealnym światem, "tussk".
"A gdzie są stacje diagnostyczne, po co są przeglądy. Zwyczajny haracz za pieczątkę kosztujący 100 zł. Tam skoncentrować kontrolę i nadzór nad diagnostami, stacje non stop monitorowane, po przeglądzie wydruk komputerowy, spaliny, hamulce, amortyzatory, ustawione światła mijania.To takie proste, zarazem skuteczne" - podsuwa rozwiązanie "zaw_kierowca".
"Ciąg dalszy obrzydzania diesla. Diagności od siedmiu boleści na drodze, będą badać, czy aby nie śmierdzi. A co niby, maciejką ma z rury pachnieć?" - pyta retorycznie "arx".
"Chciałbym jeździć nowym autem, ale zarobki nie pozwalają na to i tyle, jeżdżę dizlem starym i mam w dupie katalizator. Jak będę zarabiać 15 tys. na miesiąc to przestanę dymić" - deklaruje "arx".
Procedura pomiaru stopnia zadymienia w dieslach polega na trzykrotnym rozkręceniu silnika do maksymalnych obrotów. To też nie podoba się internautom.
"Czy policja zwraca za spalone paliwo w czasie dokonywania pomiaru? To moje paliwo za moje ciężko zarobione, opodatkowane pieniądze. Jeśli chcą sobie kontrolować, to za swoje a nie za moje" - stawia sprawę jednoznacznie "cdn".
"Nie będzie mi żaden niebieski niszczył silnik, doprowadzając go maksymalnych obrotów. W moim max to 6000. Skoro jeżdżę i staram się utrzymywać silnik w przedziale 2000 - 2500 ( diesel), to 6000 może skutkować nieprzewidzianą awarią. Chyba serce by mi pękło, gdyby jakiś głupek w mundurze zawył dopieszczonym silnikiem mojego auta. Zwyczajnie nie dałbym mu kluczyka, niech mnie aresztuje. Mam aktualne badania techniczne z badaniem czystości spalin włącznie. To powinno wystarczyć" - ocenia "alien".
"No to czekam na kontrolę mojego dieselka, hehehe. Już to widzę, jak policjant wsiada do auta, rozkręca je raz, drugi, trzeci i albo turbina zacznie ciągnąć olej i go zgasi, albo rozrząd strzeli hehehehe. Kupić i tak pewnie nikt by go nie kupił, a odszkodowanie od policji wynagrodzi z pewnością moje straty" - jasno widzi przyszłość swoją i swojego auta "JarekLBN".
Polak to biedak i nie stać go na porządny wóz... Te wszystkie "ekologiczne wynalazki" to kompletna bzdura... Policja powinna zabrać się za łapanie złodziei i przestać prześladować Bogu ducha winnych kierowców... Słowem - stara i stale ta sama śpiewka. Do nielicznych należą głosy popierające działania policji.
"Super! Już się nie mogę doczekać, aż znajdą sposób na łatwą weryfikację dpf na drodze i będą złomować auta tych tuningowców od wycinania wszystkiego" - cieszy się "Piotr".
Najrozsądniej wydaje się w tym kontekście brzmieć głos zza oceanu, kogoś, kto podpisuje się jako "Kris Kanada": "Kochani, ja Was nie rozumiem. Przecież u Was w Polsce, szczególnie w dużych miastach.... w Krakowie, na Śląsku, nie ma czym już oddychać. Jak byłem w lato w Katowicach, to dosłownie się dusiłem, a nie mam astmy. Tu w Kanadzie i w USA katalizatory i inne podkręcone standardy spalin samochodowych już dwie dekady temu polepszyły nam życie. Nie wiem, z jednej strony drżycie o zdrowie, unikacie przeciągów, nie pijecie nic z lodówki, opatulacie się jak cycusie w zimę przy minus pięć, nie chcecie słyszeć o GMO bo to "konspira","trucizna" i "daje raka", a z drugiej palicie, pijecie i wyrywacie katalizatory, żeby "zaoszczędzić grosika" lub mieć te parę koni więcej. Czy to nie lekka hipokryzja?"
Maria Odrowąż