Kierowniczka, kierowczyni, kierownica? Jak określić kobietę-kierowcę?

Wczoraj był dzień kobiet. Odmieniane przez wszystkie przypadki słowa życzeń zdrowia, miłości , uśmiechu na co dzień są bardzo miłe, ale mi byłoby jeszcze milej, gdyby ktoś wreszcie zechciał się pochylić nad kobietą-kierowcą. Bo nie dość, że nie ma na nią dobrego słowa, czy określenia, to jeszcze zwykle stereotypowo jest postrzegana jak zawalidroga. Ciekawe, że zawalidroga to rodzaj żeński, a na żeńskiego kierowcę ładnego określenia brak…

Feminatywy wkroczyły w nasze słownictwo. I słusznie. Choć brzmią dla nas czasem dziwnie (prezeska, ministra, stomatolożka) , to już dla dzieci, które dopiero osłuchują się języka, będą normą - przy założeniu, że będziemy tych słów przy nich używać. Używajmy więc! Niestety: kierowniczka, czy kierowczyni brzmią dla mnie okropnie. Pierwsze słowo znaczy osobę kierującą np. sklepem, a drugie to dorobienie końcówki do i tak kojarzącego się męsko określenia człowieka za kierownicą. Kierownica? No serio? Może się przestawię, ale to idealny przykład, jak słowo, które przez lata wbijano nam do głowy - czyli kierowca - już w tak niej zagościło, że żadne inne nie jest w stanie go zastąpić. Bo "kierująca" brzmi jak z policyjnego protokołu. Albo jak ktoś, kto tylko czasem zasiada za kółkiem, a nie jeździ na co dzień. Czyli kobieta kierowca brzmi nie tylko logicznie, ale wydaje się być dobrym kompromisem.

Reklama

Brakuje dobrego słowa na nas, kobiety, których jest coraz więcej za sterami nie tylko samochodów, ale i motocykli - choć w tej ostatniej sytuacji zawsze możemy użyć sformułowania "motocyklistka".

Połączenie "kobieta i motoryzacja" nie jest już żadnym ewenementem. Dziennikarek, które znają się na rzeczy, testują samochody spalinowe i elektryczne, motocyklistek spędzających całe dnie na torze, czy zawodniczek, które objeżdżają mężczyzn również przybywa. I nie chodzi o udowadnianie wyższości jednej płci nad drugą, a wyrównanie szans.

Sporo paliwa musiało upłynąć, żeby powszechnie zauważono, jak wiele zmieniło się od czasów, gdy kobiety za kierownicą przeróżnych pojazdów były swego rodzaju ciekawostką, o której pisano  prasie. Owszem, za każdym razem takie "incydenty" były postrzegane zwykle - choć nie zawsze - jako pozytywny zwiastun zmian, ale niewiele robiło się w kierunku, aby tym zmianom pomóc; aby kobietę, która pojawiła się na arenie wyścigowej, czy rajdowej wesprzeć i zachęcić inne do próbowania swoich sił w sportach motorowych.

Ten czas na szczęście minął bezpowrotnie.  Dziś coraz więcej osób potrafi wymienić co najmniej kilka kobiet, które zapisały się na kartach historii motoryzacji. Począwszy od Berthy Benz - pierwszej osoby, której 126 lat temu udało się samodzielnie pokonać trójkołowym automobilem dystans ponad stu kilometrów, przez Janinę Loteczkową z sukcesami dosiadającą sportowych motocykli, która zdobyła mistrzostwa kilku miast, po Klementynę Śliwińską - jedną z pierwszych Polek, które w 1914 roku uzyskały prawo jazdy. Niektórzy potrafią wymieniać jak z rękawa słynne postaci, takie jak Michele Mouton, Jutta Kleinschmidt, czy Laia Sanz, jak i odnoszące sukcesy w Polsce i Europie Polki: Karolinę Lampel-Czapkę, Małgorzatę Rdest, Natalię Florek, Monikę Jaworską, Klaudię Podkalicką, Karolinę Pilarczyk, Joannę Miller i wiele innych. Kobiety są na arenie międzynarodowej właściwie w każdej dyscyplinie pełnoprawnymi uczestniczkami motorsportu: w wyścigach, czy rajdach, startują samochodami, motocyklami, ciężarówkami, czy quadami. I jak mężczyźni - jedne odnoszą sukcesy, inne nie.

Teraz panie - dzięki internetowi, także w social mediach - inspirują się wzajemnie. Widzą, że można osiągnąć naprawdę wiele. Wystarczy bardzo chcieć.

Nie jest niczym dziwnym zobaczyć kobietę za kierownicą. Może czas wymyślić nowe, miłe dla ucha określenie, które odda to wspaniałe zajęcie jakim jest kierowanie pojazdem, tę radość, że można się przemieszczać? Być mobilną?

Choć sama nie lubię makaronizmów w języku polskim, to wkroczyły one już tak mocno do naszych potocznych sformułowań, że być może warto nad niektórymi się pochylić. W branży ciężarowej np. funkcjonują od lat słowa: trakerka (lub truckerka), albo drajwerka (driverka). Być może ta ostatnia jest milsza dla ucha niż kierowczyni?

Niedawno dostałam informację prasową od BMW, gdzie dział PR, chcąc być poprawnym politycznie, usiłował zachować się przyzwoicie. Pewnie taki przyszedł odgórny rozkaz... Staram się jednak wierzyć, że może rzeczywiście z potrzeby serca napisano (...) "na filmie różne samochody BMW M wraz ze swoimi kierowczyniami i kierowcami zbierają się w kręgu". Podobnie postąpił Uber w swojej kampanii reklamowej, przedstawiając sylwetki korzystających z aplikacji kierowców... i kierowczyń.  Ja wiem, że językoznawcy uznali, że słowo kierowczyni jest poprawnie utworzone, zgodnie ze zasadami, ale... No właśnie: czy musimy być określane aż tak trudnym do odmiany (np. dla małych dzieci), niezbyt dobrym w brzmieniu rzeczownikiem?

Także nie tylko na dzień kobiet, ale i na przyszłość, życzyłabym sobie, żeby wreszcie powstało słowo, które stanie się powszechnie stosowane, bo będzie po prostu ładne, łatwe w deklinacji i akceptowane przez same zainteresowane, czyli kobiety prowadzące wszelkie pojazdy, niezależnie od liczby kół i gabarytów tychże. Jakieś pomysły?

Katarzyna Frendl - dziennikarka motoryzacyjna, od 12 lat prowadzi kobiecy portal motoryzacyjny motocaina.pl. Jurorka Car Of The Year Polska, prowadząca autorski program telewizyjny Motozoom.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy