Szef Renault: Strata Kubicy była dla nas ogromnym ciosem

Lotus-Renault tegoroczny sezon nie zaliczy do udanych. Można wręcz śmiało napisać, że był bardzo zły. Szef stajni, Eric Boullier w rozmowie z Autosport.com przyznał, że duży wpływ na kiepskie wyniki stajni z Enstone miał wypadek Roberta Kubicy u progu sezonu 2011.

W pierwszych przedsezonowych testach mijającego roku, świat Formuły 1 przecierał oczy ze zdumienia. Bolid teamu Lotus-Renault R31 z innowacyjnym przednim wydechem prowadzony przez Roberta Kubicę nie miał sobie równych. W tyle za Polakiem pozostawali faworyci Sebastian Vettel z Red Bull Racing, Lewis Hamilton z McLaren, czy Fernando Alonso z Ferrari. Niestety 6 lutego na team z Enstone spadł cios, którego nikt przewidzieć nie zdołał.

Lider zespołu, Robert Kubica rozbił swoją Skodę Fabię S2000 podczas rajdu Ronde di Andora i z bardzo poważnymi obrażeniami walczył o życie w szpitalu Santa Corona w Pietra Ligure. Krakowianin może mówić o cudzie, bo po licznych operacjach i rehabilitacji są duże szansę na powrót do sportowej kariery.

Reklama

Ale dla teamu Lotus-Renault sezon bez Kubicy stał się koszmarem, chociaż w pierwszych dwóch wyścigach kierowcy stajni z Enstone stawali na najniższych stopniach podium. W Australii trzeci finiszował Witalij Pietrow, a w Malezji Nick Heidfeld (obaj już nie jeżdżą w barwach Lotus). Były to jednak, powtarzając za Ignacym Krasickim "miłe złego początki..." W kolejnych wyścigach bolid R31 nie rozwijał swojego potencjału, tak jak inne auta, co musiało skończyć się katastrofą. Eric Boullier na pytanie o przyczynę takiego stanu rzeczy bez wahania wskazał na Roberta Kubicę.

"Zdecydowanie Robert. Zdecydowanie, ponieważ nie była to strata wyłącznie ze sportowego punktu widzenia, co oczywiście wiązało się z prędkością, ale także duży uszczerbek na motywacji każdego zaangażowanego w zespół. Do tego dochodzą także pośrednie straty, a w osobie Roberta urastają one do jego największych atutów. To psychiczna wytrzymałość, a także determinacja do ciągłej poprawy osiągów zespołu. Nie wiemy, w jak dużym stopniu nas to kosztowało, ponieważ być może z uwagami Roberta, część rozwoju przedniego układu wydechowego mogłaby zostać inaczej ukierunkowana" - tłumaczył Boullier.

Pomimo fatalnego sezonu 2011 Francuz z optymizmem patrzy w przyszłość swojej stajni. W Enstone wymieniono cały skład podziękowano Pietrowowi i Bruno Sennie, który w trakcie sezonu zastąpił Nick Heidfelda, a w ich miejsce zatrudniono mistrza świata z 2007 roku Kimi Raikkonena oraz młodego Romaina Grosjeana. Boullier w tych posunięciach widzi dobre perspektywy dla zespołu Lotus ( nazwa, która będzie obowiązywać w przyszłym sezonie ) na rok 2012.

"Kończący się rok był bardzo trudny dla naszych pracowników, dla mnie, dla każdej osoby z firmy, ponieważ sprawy układały się we frustrujący sposób. Być może teraz przyszedł czas, aby głębiej to przeanalizować i zrozumieć, w jaki sposób możemy stać się lepsi. Jeśli samochód byłby rozwijany bardzo dobrze we współpracy z Robertem, to być może ścigalibyśmy się w czołówce i myślelibyśmy "Wow, jesteśmy w dobrej formie". W rzeczywistości jednak naszej uwadze umknęło wiele rzeczy. Dla mnie stanowi to doświadczenie. Może ma ono wygląd katastrofy, ale jest dobrym polem do nauki" - powiedział Boullier.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy