Spór w Lotus Renault. Chodzi o kasę

Teamy Lotus i Lotus-Renault nie mogą dojść do porozumienia co do tego która z ekip ma prawo do używania historycznej nazwy Lotus. Sprawa trafiała do Sądu Najwyższego w Anglii. Na pierwszej rozprawie sędzia przerwał obrady i skierował sprawę do uzupełnienia.

Za sprawą Tony'ego Fernandesa, właściciela linii lotniczych AirAsia w zeszłym roku, po 16 latach nieobecności przywróciła do stawki F1 nazwę Lotus. Fernandes dostał błogosławieństwo od Group Lotus, która ściśle współpracowała z firmą Proton założoną przez Colina Chapmana. Kiedy relacje z Protonem się pogorszyły, założyciel zespołu Team Lotus zakupił od Davida Hunta wszelkie prawa do używania nazwy.

David Hunt był właścicielem tych praw od 1994 roku, kiedy to zespół Lotusa upadł i musiał wycofać się z F1. Hunt kilkakrotnie próbował wskrzesić legendarną ekipę, jednak po kilku nieudanych próbach postanowił odsprzedać prawa do nazewnictwa Fernandesowi. Firma Proton, która od śmierci założyciela Colina Chapmana w 1982 roku nie miała najlepszych lat, w ostatnim sezonie znalazła środki, aby wspierać team Fernandesa, ale od tego roku w planach zarządu firmy było bezpośrednie wejście do F1. W tym celu wykupiono za 150 mln dolarów udziały w zespole Renault. Teraz Proton chce odzyskać nazwę Lotusa, aby móc nazywać swój zespół Lotus-Renault GP.

Reklama

W rzeczywistości, w całym tym sporze o nazwę, najważniejsze jest powiązanie z prowadzonym przez Colina Chapmana w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych ubiegłego wieku zespołem. To powiązanie jest bardzo wartościowe z marketingowego i ekonomicznego punktu widzenia. Przykładowo, dla Fernandesa w zeszłym roku pozyskanie sponsorów dla zespołu zwanego AirAsia byłoby zdecydowanie trudniejsze, niż dla świetnie się kojarzącego Lotusa.

"Cała ta sprawa z dwoma zespołami noszącymi tę samą nazwę jest co najmniej dziwaczna. Lotus to ikona sportów motorowych i dla żadnego sponsora, czy fana kompletnie nie do zaakceptowania jest idea dwóch zespołów dzielących tę samą nazwę. Najlepszym wyjściem z tej sytuacji byłoby załatwienie jej poza budynkiem sądu, po dżentelmeńsku. To dlatego, że powinniśmy unikać wszystkiego, co może zaszkodzić marce Lotus i te problemy należy czym prędzej rozwiązać, koniecznie przed startem sezonu." - powiedział gazecie "Times" Mark Daniels, specjalista ds. własności intelektualnych w kancelarii prawniczej Browne Jacobson.

Jeżeli nie wiadomo o co chodzi, chodzi o pieniądze. Dwa malezyjskie koncerny walczące o prawo do używania nazwy Lotus, liczą na olbrzymie pieniądze, które bez wątpienia przyciągnie legendarna nazwa.Tylko czy na tym rzecz polega? Założyciel Lotusa Colin Chapman na pewno nie tak sobie wyobrażał powrót Lotusa do ścigania w serii F1.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy