Schumacher przeprosił Barrichello za swoją jazdę

Michael Schumacher z teamu Mercedes GP, po blisko miesiącu przeprosił Rubensa Barrichello (Williams), za incydent podczas ostatniego GP Węgier. Niemiec nie przeprosił Brazylijczyka osobiście, tylko uczynił to za pomocą SMS-a.

Blisko miesiąc temu, podczas GP Węgier na Hungaroringu doszło do bardzo niebezpiecznej sytuacji, w której uczestniczyli Michael Schumacher (Mercedes.GP ) i Rubens Barrichello (Williams). Brazylijczyk z zespołu Franka Williamsa, podczas manewru wyprzedzania Michaela Schumachera, został blokowany przez Niemca, w sposób, po którym o mało nie skończył wyścigu na betonowym murze. Po tym incydencie zdenerwowany Barrichello, oskarżył Schumachera o jazdę na krawędzi szaleństwa. Siedmiokrotny mistrz świata nie uważał, że zrobił coś niestosownego spychając Brazylijczyka na bandę oddzielającą aleję serwisową od toru. Po obejrzeniu zapisu wideo, siedmiokrotny mistrz świata przeprosił swojego rywala, jednak nie osobiście, co także spotkało się z krytyką mediów i kibiców.

Reklama

Dzisiaj na torze Spa-Francorchamps, Rubens Barrichello potwierdził, że otrzymał od swojego byłego kolegi z ekipy Ferrari SMS-a z przeprosinami.

"Otrzymałem dzisiaj od Michaela SMS-a. Tłumaczył, że został poinformowany, iż ja całą sytuację odebrałem jako spychanie mnie na bandę. Powiedział, że nie miał takiego zamiaru i przeprosił za to. Po prostu odpisałem mu: dziękuję, nie ma problemu'. Przyjąłem to do wiadomości i życzyłem mu udanego weekendu. Życie trwa dalej" - wyznał Rubens Barrichello.

Michael Schumacher podszedł do całej sytuacji, bez większych emocji.

"Nie mam problemu z rozmową z Rubensem. Były dwa powody, dla których wysłałem mu wiadomość- jednym z nich było to, że to 300. Grand Prix dla niego, a razem sporo przeżyliśmy. Sądziłem, że właściwe będzie pogratulowanie mu i wyjaśnienie sprawy, ponieważ on odczuł to w ten sposób, że ja chciałem go zepchnąć na bandę, a to nie było moim zamiarem. Chciałem ścigać się zażarcie, bez kontaktu. Jeżeli on tak to odebrał, przepraszam za to" - wyjaśnił Michael Schumacher.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy