Rekordowa podwyżka: Z 11 na 28 milionów euro. Rocznie!

W austriackich mediach pojawiły się ostatnio informacje, że Niemiec Sebastian Vettel przedłużył kontrakt z Red Bull-Renault do 2016 roku.

Spekulacje na ten temat przeciął właściciel teamu Formuły 1 Dietrich Mateschitz, wskazując sezon 2014 jako koniec umowy. "Całkowity nonsens! Nie wiem, jacy dziennikarze napisali to i w jakiej gazecie czy portalu. Kontrakt Vettela jest ważny do 2014 roku" - podkreślił austriacki biznesmen w wywiadzie dla radia.

Zdradził też, że poważnie wzrosło wynagrodzenie Niemca - do sumy 28 milionów euro za sezon (z dotychczasowych 11 mln). Podwyżki dostali również szefowie zespołu: Christian Horner i Adrian Newey, ale Mateschitz nie podał wysokości ich zarobków.   

Reklama

Vettel w niedzielę, podczas Grand Prix Brazylii, zdobył po raz trzeci z rzędu tytuł mistrza świata kierowców. Tydzień wcześniej w GP USA zapewnił zwycięstwo swojej ekipie w rywalizacji konstruktorów.

W ostatnich miesiącach wiele spekulowano na temat prób pozyskania Niemca przez zespół Ferrari. Spekulacje te przecięła dopiero informacja o oficjalnym przedłużeniu umowy z Red Bull-Renault, jednak jej szczegóły owiane były dotychczas tajemnicą.

Tymczasem przez włoskie i hiszpańskie media przetoczyła się prawdziwa burza: sympatyzujący z Fernando Alonso dziennikarze sugerują, że Vettel zdobył tytuł mistrza świata niezgodnie z obowiązującymi przepisami i wytykają pomyłkę sędziom.

Jak już informowaliśmy, chodzi o sytuację zarejestrowaną kamerą zamontowaną na bolidzie Vettela, a dotyczącą manewru wyprzedzania jednego z bolidów siostrzanego zespołu Red Bulla, czyli Toro Rosso. Zdaniem włoskich i hiszpańskich mediów, Vettel zdecydował się na taki manewr w momencie, gdy na torze obowiązywała żółta flaga, która zakazuje wyprzedzania. Jeśli dziennikarze mają rację, niemiecki kierowca powinien otrzymać 20 sekund kary (podobnie jak miało to np. miejsce w czasie GP Niemiec) za wyprzedzanie niezgodne z przepisami.

W praktyce oznaczałoby to dla Vettela spadek na 8. pozycję w klasyfikacji wyścigu i 4 punkty mniej. W takim przypadku tytuł mistrza - różnicą zaledwie 1 punktu - powinien przypaść Fernando Alonso!

Część ekspertów broni Vettela, twierdząc, że ten dopuścił się wyprzedzania w czasie, gdy wywieszone były flagi żółto-czerwone, które jedynie ostrzegają zawodników o śliskiej nawierzchni i nie zakazują przeprowadzania takich manewrów. Nagranie z bolidu Vettela, które bije właśnie rekordy oglądalności w internecie, zdaje się jednak przeczyć tej opinii...

Pikanterii sprawie dodaje fakt, że sędziowie nabrali wody w usta i nie komentują doniesień prasy, czekając na oficjalny protest Ferrari w tej sprawie. Włoska stajnia ma czas na jego złożenie do 30 listopada.

Wszystko wskazuje jednak na to, że włoski zespół nie zdobędzie się na taki krok. W wywiadzie dla gazety "Corriere dello Sport" rzecznik Scuderia Ferrari - Luca Colajanni - stwierdził, że team nie zamierza składać oficjalnego protestu w tej sprawie. Natomiast sam Alonso stwierdził, że już zaraz po wyścigu Jenson Button wspomniał mu, że Vettel mógł wyprzedzić podczas obowiązywania żółtej flagi.

Na filmie widać, że w 14. sekundzie Vettel mija migające żółte światło ("żółtą flagę"). Następnie w 21. s mija światło zielone, ale wówczas jest już po manewrze wyprzedzania... Ponadto w kokpicie pali się sygnalizacja obowiązywania żółtej flagi (dwa żółte światełka po lewej i prawej stronie wskaźnika biegu), która gaśnie w 25. sekundzie filmu, a więc po wyprzedzeniu i po minięciu sygnalizatora z zielonym światłem.

 

INTERIA.PL/PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy