Prezydent Ferrari skrytykował Red Bulla

Prezydent teamu Formuły 1 Ferrari Luca di Montezemolo skrytykował zespół Red Bulla, mistrza świata sezonu 2010 w klasyfikacji konstruktorów, zarzucając konkurentom brak szacunku dla swego, najbardziej utytułowanego w historii, teamu.

Konsultant zespołu Red Bull Helmut Marko powiedział w wywiadzie dla bulwarowego niemieckiego dziennika "Bild", że mistrz świata Sebastian Vettel byłby głupcem, gdyby w najbliższych latach odszedł z teamu z czerwonymi bykami na karoserii do sławniejszego Ferrari.

- Widzę ludzi, którzy zdobyli mistrzostwo świata, a nie całkiem wiedzą, jak trzeba się zachować jako mistrzowie. Gdy zdobędą 10 procent tego, co zdobyliśmy my, wtedy pogadamy - powiedział w obecności dziennikarzy Montezemolo we włoskiej stacji narciarskiej Madonna di Campiglio.

Reklama

Ostatnio do siedziby Ferrari w Maranello przybył Brytyjczyk Neil Martin z zespołu Red Bull, by stanąć na czele nowego wydziału operacyjno-badawczego. Montezemolo zaprzeczył jakoby go "skaperował".

- Potrzebujemy określonych ludzi. Jestem zadowolony, jeśli mamy u siebie cudzoziemców. To dla nas powiew świeżego powietrza, nowej kultury - przyznał szef Ferrari.

Dziennikarze przypomnieli bossowi Ferrari, że niektóre zespoły F1, w tym prawdopodobnie także Red Bull, znacznie przekroczyły w ubiegłym roku limit rocznego budżetu (40 milionów), naruszając tym samym ustalone przepisy. - Nie wiem, czy to prawda. Ja chcę ograniczać koszty, ale bez budżetowego limitu, bowiem tego nie da się kontrolować - powiedział Montezemolo.

Szef Ferrrari, którego zespół zakończył sezon na trzecim miejscu w klasyfikacji konstruktorów, dodał, że oczekuje bardziej wyrównanej walki o mistrzostwo w 2011 r., z udziałem czterech teamów.

Nie powstrzymał się jednak przed jeszcze jedną uszczypliwością względem Red Bulla i Sebastiana Vettela, który zdobył tytuł mistrza świata w ostatnim wyścigu roku 2011 w Abu Zabi, bowiem kierowca Ferrari Fernando Alonso za późno zjawił się w pit-stopie (utknął potem za Witalijem Pietrowem z Reanult i zajął siódme miejsce), co kosztowało Hiszpana utratę tytułu.

- Obudziłem się w nocy i myślałem o tym wyścigu. Nie chcę powiedzieć, kto jest najlepszym kierowcą świata, ale wiem, kto nim jest - zakończył prezydent Ferrari.

INTERIA.PL/PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy