Kubica honorowy, a Hamilton?

We współczesnej Formule 1 nie ma miejsca na solidarność kierowców.

Organizacja GPDA (Zrzeszenie Kierowców Grand Prix) walcząca o zwiększenie bezpieczeństwa na torach słabnie z roku na rok. Wysiłki kolegów zupełnie ignorują Kimi Raikkonen, Lewis Hamilton oraz Adrian Sutil. Robert Kubica przeciwnie:

Z szacunku dla ich pracy powinno się przynajmniej w pewnym stopniu im pomagać - powiedział Robert Kubica.

Do GPDA przystąpiłem od razu przed swoim pierwszym Grand Prix w 2006 roku - mówi Kubica - Mam specyficzne zdanie na ten temat. Umówmy się, że za dużo tam nie robię, a w zasadzie to nawet bardzo mało, ale ze względu na szacunek dla kolegów, którzy robią naprawdę bardzo dobrą robotę, powinno się przynajmniej w pewnym stopniu też im pomagać.

Reklama

Wiadomo - im więcej kierowców w organizacji, tym łatwiej osiągnąć pewne cele. Grupa staje się mocniejsza, a w tym przypadku GPDA staje się silniejszą koalicją - twierdzi nasz zawodnik.

Nie wszyscy kierowcy są jednak tego zdania. GPDA dosłownie rozpada się od wewnątrz. Kimi Raikkonen nigdy nie dołączył do kolegów z toru, a ostatnio wiele kontrowersji wzbudziło podejście Lewisa Hamiltona, który także nie ma zamiaru pomóc zawodnikom walczącym o bezpieczeństwo na torach ponieważ... nie chce płacić składek. Kolejnym ciosem dla organizacji było odejście Felipe Massy, który pożegnał się z GPDA w Turcji.

Popieram wszystkie dobre rzeczy, jaki robi organizacja i byłem jej członkiem, ale odszedłem, ponieważ nie podoba mi się sposób, w jaki jest zarządzana - stwierdził kierowca Ferrari. Jarno Trulli i Fernando Alonso są oburzeni taką postawą.

Każdy kto prowadzi bolid Formuły 1 powinien być wystarczająco odpowiedzialny, aby zrozumieć co się w tym sporcie dzieje, po co powstała GPDA i jakie są jej cele - twierdzi Trulli.

Najwyraźniej niektórzy mają to gdzieś i to bardzo mi przeszkadza. Wsiadają do samochodów i korzystają z roboty pozostałych zawodników. Nie rozumieją jednak, że nasza działalność kosztuje i opłacamy ją ze składek, opartych na liczbie zdobytych punktów. Jeśli sześciu czołowych kierowców nas nie wspomaga, to brakuje nam pieniędzy na przetrwanie.

Działanie GPDA fundują ci, którzy mają mniej szczęścia i zarabiają mniej pieniędzy. A chodzi przecież o małe kwoty. Wpisowe wynosiło 1000 dolarów, a teraz zdaje się 1000 euro. Potem płacisz około 200 dolarów za każdy zdobyty punkt i tyle. Mogą robić co im się podoba, ale powinni przynajmniej płacić składki, ponieważ jeżdżą po tym samym torze - uważa kierowca Toyoty.

Lewis Hamilton twardo broni swojego stanowiska.

Mówiłem już o tym wiele razy. Prawda jest taka, że oni nie prosili mnie o wsparcie finansowe. Nie wiem jednak dlaczego miałbym to robić. Płacę już za swoją licencję wyścigową, co FIA przeznacza na podniesienie bezpieczeństwa. Nie rozumiem, czemu mam płacić jeszcze więcej - buntuje się kierowca McLarena, który podpisał niedawno pięcioletni kontrakt z McLarenem, opiewający podobno na kwotę ponad 100 milionów dolarów.

Celem GPDA jest jednak obrona bezpieczeństwa kierowców w momentach, kiedy ich problemów nie chce zauważyć FIA, FOM czy chociażby szefowie zespołów. Dlatego tak ważna jest solidarność zawodników oraz jak największa liczba członków GPDA. Ostatnio organizacja wywalczyła zwiększenie stref bezpieczeństwa przy bardzo szybkich łukach toru Monza (wciąż walczą o dalsze modyfikacje), oraz zwiększenie standardów bezpieczeństwa podczas prywatnych testów. Prawo do lepszej opieki medycznej musieli wymóc m.in. na Międzynarodowej Federacji Samochodowej, która sama nie robiła nic w tej kwestii.

Każdy może wybrać to, co mu się podoba ale ciężko mi zrozumieć postawę osób, które nie chcą się związać z organizacją kierowców walczącą o nasze bezpieczeństwo i życie. Teraz zajmiemy się ostatnim wypadkiem Kovalainena i wraz z FIA sprawdzimy co da się zrobić, aby coś takiego nigdy więcej się nie powtórzyło. Mówi dwukrotny mistrz świata Fernando Alonso. Najnowszą inicjatywą GPDA jest postulat o odsunięcie od toru bandy, w którą uderzył kierowca McLarena.

Najbardziej irytujący jest fakt, że czołowi zawodnicy po prostu olewają kwestię własnego bezpieczeństwa. Dla mnie to nie do zaakceptowania. Gdyby nie GPDA oraz doktor Riccardo Ceccarelli z Formula Medicine, to każdy z nich w razie wypadku w trakcie zimowych przygotowań ryzykowałby utratę życia. Jeszcze niedawno w testach nie spełniano minimalnych wymogów bezpieczeństwa, ale to ich nie obchodzi. Jeśli opuszczasz naszą organizację, to musisz być niespełna rozumu - powiedział Jarno Trulli komentując odejście Massy.

Na wyłączność dla serwisu motoryzacja.interia.pl od F1.PL

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy