Kryzys może zniszczyć F1

Czy kryzys bankowy może zagrozić Formule 1? Przerażenie, które czują ostatnio maklerzy na Wall Street, zaczyna udzielać się szefom Formuły 1 - możemy przeczytać w "Polska The Times".

Najdroższy sport świata zależy bowiem od kondycji banków. Udziały w Formula One Group posiadają banki Lehman Brothers, JP Morgan i Bayerische Landesbank. Pierwszy już padł, tuż po tym, gdy kryzys wybuchł w amerykańskiej bankowości, drugi mocno się chwieje.To jednak tylko czubek góry lodowej. Banki finansują bowiem sporą część zespołów z BMW Sauber na czele. Team Roberta Kubicy napędzany jest bowiem w sporej części pieniędzmi Credit Suisse. Szwajcarzy są z Sauberem od 2001 r.

Wielki hiszpański bank Santander wspiera McLarena, a zdaniem hiszpańskich gazet, za rok ma też zainwestować w mistrzowskie Ferrari. ING wydaje z kolei 55 mln euro rocznie na zespół Renault. Można do tej listy dopisać choćby Royal Bank of Scotland, który od 2005 r. jest sponsorem Williamsa.

Reklama

Dla banków konieczność wycofania się z najdroższego cyrku świata mogłaby być także dużym ciosem. ING w tym roku szacuje, że dzięki reklamie w F1 zarobi wielokrotnie więcej, niż wydaje na Renault. Nic dziwnego, że wiele zespołów mówi o koniecznej reformie F1 i zmianie przepisów ograniczających wydatki.

Jednym z entuzjastów tego pomysłu jest choćby dr Mario Theissen, szef BMW Sauber. Wspierający go Credit Suisse masę pieniędzy wydaje nie tylko na zespół, ale i na wyścigową otoczkę. Specjaliści szacują, że tylko w Singapurze Szwajcarzy zostawili 5 mln dol. w hotelach, klubach i na trybunie dla VIP-ów.

PolskaTimes
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy