Kierowcy krytykują nowe zasady

Większość kierowców krytykuje decyzję Międzynarodowej Federacji Samochodowej (FIA) o zmianie zasad wyłaniania mistrza świata na podstawie liczby zwycięstw w wyścigach Grand Prix, a nie liczby punktów. Siedmiokrotny mistrz świata Michael Schumacher określił ją jako pozbawioną sensu.

Były niemiecki kierowca powiedział: "Nie potrafią zrozumieć jak mistrzem świata może zostać ktoś, kto zgromadził mniej punktów niż drugi w tej klasyfikacji. Dla mnie to bez sensu, choć uważam, że pozycja zwycięzcy poszczególnych wyścigów w jakiś sposób powinna być wzmocniona".

Jego zdanie podziela aktualny mistrz świata, Lewis Hamilton. "Nie widzę w tym logiki. Wydawało mi się, że w Formule 1 chodzi o to, by kierowcy i zespoły przez cały rok pracowały nad poprawieniem swojej pozycji i walczyły o każdy punkt. Teraz w pewnym momencie mogą stracić ambicje, bo liczyć się będą wyłącznie zwycięzcy" - przyznał Brytyjczyk, który, gdyby obecne reguły obowiązywały przed rokiem, tytuł mistrzowski straciłby na rzecz Brazylijczyka Felipe Massy.

Reklama

Podobnie uważa dwukrotny mistrz świata Fernando Alonso. "Nie rozumiem, dlaczego grupa ludzi ciągle chce zmieniać reguły tego sportu" - podkreślił Hiszpan, który wręcz zażądał od kierownictwa FIA powrotu do dotychczasowych zasad.

Brytyjczyk Jenson Button zwrócił uwagę, że nowe zasady stanowią bodziec do "walki o zwycięstwo, ale i większego ryzyka".

"Z drugiej strony jeśli ktoś zapewni sobie tytuł kilka wyścigów przed końcem, nie będzie miał motywacji do ścigania. Lepiej żeby stał z boku i jadł lody" - dodał.

"Trudno będzie wytłumaczyć kibicom, że najlepszy był kierowca, który wygrał cztery wyścigi i zakończył sezon z dorobkiem 40 pkt niż ten, który zanotował trzy zwycięstwa, ale w pozostałych był drugi i uzbierał 142 pkt" - zakończył Button.

Australijczyk Mark Webber przyznał, że nowe zasady mogą zwiększyć rywalizację na torze. "Drugi w wyścigu będzie podejmował większe ryzyko, by wygrać. Kierowcy mogą jeździć bardziej agresywnie, ale trudno ocenić czy to dobrze, czy źle" - powiedział.

Zwrócił jednak uwagę na przypadek Roberta Kubicy. "Za ubiegły sezon zebrał wiele pochwał i komplementów. Eksperci docenili jego równą jazdę, brak błędów. Jego regularność mogła imponować. Wygrał jednak tylko jeden wyścig i przy obecnych przepisach nie mógłby ani przez moment pomyśleć o tytule mistrzowskim i mało kto dostrzegłby jego wysiłek i postępy, jakich dokonał" - podkreślił australijski kierowca.

Nowy sezon mistrzostw świata Formuły 1 rozpocznie się w ostatni weekend marca wyścigiem o Grand Prix Australii na torze w Melbourne.

INTERIA.PL/PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy