Honda wciąż szuka kupca

Właściciele Hondy poinformowali w poniedziałek, że wciąż nie znaleźli poważnego kupca na swój team startujący w Formule 1. Japoński koncern samochodowy, który podobnie jak cała branża motoryzacyjna odczuwa skutki kryzysu, postanowił wycofać się z tej prestiżowej rywalizacji.

Właściciele Hondy poinformowali w poniedziałek,  że wciąż nie znaleźli poważnego kupca na swój team startujący w  Formule 1. Japoński koncern samochodowy, który podobnie jak cała  branża motoryzacyjna odczuwa skutki kryzysu, postanowił wycofać  się z tej prestiżowej rywalizacji.

- Owszem, w ciągu ostatnich dwóch miesięcy zgłosiło się do nas sporo podmiotów, które złożyły różne oferty, ale tak naprawdę żadna z nich nie była poważna - powiedział na konferencji prasowej prezes japońskiej firmy Takeo Fukui, który odchodzi, a jego miejsce zajmie Takanobu Ito.

Pod koniec listopada Honda ogłosiła, że wycofuje się z Formuły 1, ale jednocześnie zapowiedziała, że nie chce zamknąć teamu, lecz będzie szukać nowego właściciela. W dobie kryzysu okazuje się to jednak trudnym zadaniem, co nie dziwi, zważywszy na wysokie koszty utrzymania zespołu, którego ubiegłoroczny budżet operacyjny osiągnął kwotę 294 milionów dolarów.

Reklama

Japoński zespół, z dorobkiem 14 punktów, zakończyła ostatni sezon na dziewiątym miejscu w klasyfikacji MŚ konstruktorów, w gronie dziesięciu sklasyfikowanych ekip (tyko Force India nie zdobyło punktów).

W ostatnich tygodniach w prasie motoryzacyjnej pojawiało się wiele spekulacji na temat negocjacji handlowych, a za najpoważniejszego kandydata do kupna uważany jest Virgin Group, należąca do brytyjskiego biznesmena Richarda Bransona. Ten jednak obwarował możliwość nabycia teamu koniecznością wprowadzenia w bliskiej przyszłości wielu zmian w Formule 1, pozwalających "rozsądniej wydawać pieniądze".

Do negocjacji ostatnio włączył się dość nieoczekiwanie wiceprezes Międzynarodowej Federacji Samochodowej (FIA) Bernie Ecclestone, który zaproponował sumę 100 milionów dolarów, która miałaby pomóc w zakupie teamu przez jego dotychczasowych szefów Nicka Frya i Rossa Brawna, posiadających po 7 procent udziałów.

Oferta została odrzucona, a po tym, jak dowiedziały się o niej media, Ecclestone wyjaśniał, że chciał w ten sposób przyczynić się do debiutu w tej prestiżowej rywalizacji Bruno Senny, siostrzeńca trzykrotnego mistrza świata Ayrtona. Brazylijczyk nie ma szans na starty, bo pozostałe dziewięć teamów już skompletowało składy na rok 2009.

W tej sytuacji wciąż trudno przewidzieć rozwój wydarzeń dotyczących przyszłości zespołu z Grove, a czasu na rozwiązanie problemu jest coraz mniej, bowiem nowy sezon rozpocznie się 29 marca wyścigiem o Grand Prix Australii na torze Albert Park w Melbourne.

INTERIA.PL/PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy