Hamilton zadowolony z bolidu: Będę walczył do końca

Mistrz świata z 2008 roku Lewis Hamilton (McLaren), zapowiada pościg do końca za prowadzącym w "generalce" kierowców Formuły 1 Sebastianem Vettelem. Anglik wierzy w końcowy sukces.

Lewis Hamilton z zespołu McLaren, po jedenastu tegorocznych eliminacjach zajmuje trzecie miejsce w generalnej klasyfikacji kierowców Formuly 1. Brytyjczyk traci do prowadzącego Sebastiana Vettala z Red Bull Racing 88 punktów. Były mistrz świta nie traci jednak nadziei na swój drugi w karierze tytuł.

Ostatnie osiągi bolidu McLaren, pozwalają regularnie być konkurencyjnym dla niepokonanego w pierwszych wyścigach auta Red Bull Racing, co pozwala wierzyć Hamiltonowi w odrobienie straty do Vettala i zdetronizowanie aktualnego mistrza świata.

Reklama

"Szkoda, że musimy czekać tak długo na następny wyścig, lecz nie możemy nic z tym zrobić. Do zdobycia jeszcze 200 oczek, dlatego do każdych pozostałych zawodów będę przystępował z wiarą w zwycięstwo. Zapowiada się emocjonująca pogoń i już nie mogę się doczekać kolejnej rundy w Belgii. Tempo naszego bolidu jest właściwe, co udowodniliśmy dwoma ostatnimi wygranymi - moim w Niemczech przypieczętowanym najszybszym okrążeniem oraz Jensona na Węgrzech. Auto jeździ jak należy - widać to także po naszych wspaniałych występach w kwalifikacjach" - powiedział kierowca McLarena dziennikowi "Daily Star".

Bardziej sceptyczny w ocenach szans dogonienia Sebastiana Vettela przed końcem sezonu, jest partner Hamiltona i mistrz świata z roku 2009 Jenson Button.

"Vettel już ma jedno mistrzostwo na koncie, a to bardzo ważne. Dzięki temu nie czujesz takiej presji, bo już raz dokonałeś tego wyczynu. Ja na przykład sięgając po tytuł w ostatnich wyścigach sezonu miałem problem z wygrywaniem, ale on wyrobił sobie olbrzymią przewagę i nie musi podejmować jakiegokolwiek ryzyka, dodatkowo dysponuje konkurencyjną maszyną. Red Bull ma wspaniałe zasoby, dlatego to inna sytuacja od tej, gdy ja byłem w Brawnie. Gdybym wtedy miał tak bezpieczną pozycję jak on, nie czułbym presji w ogóle!" - stwierdził Jenson Button w rozmowie z gazetą "Independent".

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy