Czy jesteś drogowym piratem?
Duże wzburzenie wywołała nasza informacja o radarowych kontrolach prędkości na autostradzie A4. Za niepoważne uznaliście stwierdzenie jednego z policjantów, że 150 km/h to skandalicznie wysoka prędkość i zgodnie wysyłaliście policjantów w okolice szkół.
Poniżej prezentujemy jedną z takich opinii. Skierowana ona jest bezpośrednio do podkomisarza Jan Ślęczka z Wydziału Ruchu Drogowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Krakowie.
"Droga redakcjo!
Czytając informację o pomyśle postawienia się drogowców przy bramkach na autostradzie A4, która to informacja niedawno pojawiła się na Interii, coś mnie ruszyło. Już od dawna pojawiały się różne pomysły i informacje o rzeczach dotyczących prędkości i ich przekraczaniu, ale ten pomysł tak mi wszedł do głowy, iż postanowiłem coś o tym napisać od siebie (zresztą nie tylko).
A list kieruję do komisarza Jana Ślęczka, który to stwierdził w tym artykule, iż: "Średnia prędkość dla samochodów dobrej marki to 150-160 km/godz. I tak szybko jadących kierowców chcemy wyłapywać".
Panie Komisarzu:
Chciałbym przedstawić panu pewne fakty dotyczące planów poolicji wyłapywania poruszających się z nadmierną prędkością po autostradach kierowców.
Zacznę od pańskiej wypowiedzi, w której przytacza pan prędkości 150-160 km/h jako prędkości kierowców, których "trzeba wyłapywać". Chcę coś na ten temat stwierdzić:
150 km/h to obecnie prędkość maksymalna na autostradach we Włoszech, prawdopodobnie tak samo będzie w Hiszpanii, Francji, Niemczech i Grecji. Naukowcy ustalili, iż jest ona o przeszło 40% BEZPIECZNIEJSZA niż 130, a to ze względu na większą czujność kierowców, mniejsze znużenie wynikające z jazdy ze stałą prędkością oraz bardziej zaawansowaną techniką (zarówno pod względem osiągów, jak i bezpieczeństwa) pojazdów samochodowych. Spowodowane jest to prostym czynnikiem: zwiększoną ilością adrenaliny w organizmie.
Naukowcy stwierdzili, iż największa grupa kierowców jadących po europejskich drogach właśnie przy prędkościach (UWAGA) 150-160 km/h uzyskuje ilość adrenaliny stanowiącą złoty środek między znużeniem zbyt wolną jazdą, a specyficznym strachem pojawiającym się przy szybkiej jeździe (powodującym zdenerwowanie, niepokój i przez to m.in. drgawki, a nawet niekontrolowane ruchy).
Dlatego też większość państw przesuwa dozwoloną prędkość maksymalną na autostradach.
Dowód na to można znaleźć w Stanach Zjednoczonych, gdzie kilka lat temu niektóre stany postanowiły zlikwidować "dziwne" (a może powinienem powiedzieć - polskie? - z małej litery, jako przymiotnik określający pewne zachowania) ograniczenia prędkości do 55 mil (ok. 90 km/h) na autostradach, pochodzące jeszcze z lat 70-tych i ustalić nowe - 80 mil (~130km/h). Po kilku miesiącach statystyki pokazały coś dla niektórych dziwnego: ilość wypadków jak i śmiertelność na tych autostradach zmniejszyła się o ponad 60% (!).
Mimo tego kilka stanów przywróciło owe 55 mil/h. I statystyki zaczęły "wracać" do swych "pierwotnych poziomów". Jak się okazuje zmniejszanie prędkości maksymalnych na PEWNYCH RODZAJACH DRÓG (podkreślam) wcale nie powoduje zmniejszenia wypadkowości na tychże.
Innym powodem jest także sam powód powstania autostrad - dróg szybkiego ruchu, dzięki którym ludzie mogą z większą prędkością poruszać się między aglomeracjami, jednocześnie nie narażając się na niebezpieczeństwa wynikające z jazdy po zwykłych drogach publicznych - dwukierunkowość ruchu, rowerzyści i piesi, zwierzęta, przydrożne drzewa, powolne pojazdy.
Patrząc na statystyki jazdy moje, mojego ojca i innych członków rodziny posiadających prawo jazdy wyliczyłem, iż średnia prędkość na dalekich dystansach waha się między 50-80 km/h, przy czym 80 zdarza się przy bardzo sprzyjających warunkach. Z taką prędkością jadąc z Rzeszowa (gdzie mieszkam) do Wrocławia (np.) odległość tę przejadę w ok. 7-8 godzin. Tutaj sugestia: droga nr. 4 jest już od Krakowa autostradą, dokańczaną tylko około Gliwic. I właśnie - jadąc z prędkością 150 km/h, przy typowych warunkach autostradowych przejazd ten skróciłby się do ok. 3,5 godziny. Co więcej, przy takim czasie podróży nie byłoby potrzeb w stylu "całodzienna podróż","jazda z postojem na obiad".
Jeszcze jedna ciekawostka: powody, dla których pojawiają się tzw. wypadki drogowe. Tu pojawiają się Anglicy i ich badania - tutaj musze powiedzieć o programie Top Gear, dzięki któremu się o tym dowiedziałem. Mianowicie przekroczenie prędkości w Anglii, gdzie autostrad jest nieco więcej niż w Polsce jest powodem 4% wypadków. Czterech procent wypadków.
Więcej jest spowodowanych nieodpowiednim dobraniem ogumienia czy złym trzymaniem kierownicy. Nie mówiąc już o pijanych kierowcach, komórce w ręce czy też nieprzestrzeganiu pierwszeństwa przejazdu, tzw. wymuszeniu. W Polsce mamy nieco inaczej, ale rzecz tkwi w tym samym: to nie prędkość jest powodem wypadków. O wiele ważniejsza jest technika jazdy,
wiedza jak należy jeździć w różnych sytuacjach. A przez owe statystyki dotyczące prędkości sporządzone przez Polską policję 50-letni kierowca jeżdżący od 25 lat jadący 120 km/h
w miejscu, gdzie można 90 jest większym niebezpieczeństwem niż młody człowiek jadący w mieście 60. A czy to prawda? Nie. Nie jest to prawda, ale...
Ale patrząc na to, co się dzieje na Polskich drogach coraz mniej wierzę w dobre chęci Policji. Fotoradary ustawione na wyjazdowych drogach, w miejscach gdzie gdyby nie czarno-białe tabliczki "miejskie", prawo pozwalałoby na jazdę z prędkościami 80-90-100 km/h, na drogach przelotowych, tudzież policjanci stojący/jeżdżący w poszukiwaniu jeżdżących szybko, nowymi samochodami chwalonymi jako "pojazdy do walki z piratami drogowymi".
A tak na marginesie... kto płaci za to paliwo wykorzystywane na 5-kilometrową jazdę za owym 50-latkiem jadącym nowym Mercedesem po pustej drodze 120 km/h? Natomiast jeśli chodzi o inne problemy: rozwalające się samochody, "szpanerów" jeżdżących SZYBKO drogami MIEJSKIMI obok SZKÓŁ i OSIEDLOWYMI DROGAMI? Niedawno miałem okazję przez ponad pół godziny podążać za pewnym autobusem. Było to wtedy, gdy była akcja na trasie Kraków - Przemyśl: więcej niż zwykle policji na postojach, etc. Co mnie ciekawiło? Tylko to, że jadąc za autobusem widziałem jego bok. Bok, wraz z oknami i klamką do drzwi kierowcy (był to niemłody już Autosan). Gdybym tak nalał trochę farby na jego opony, zostawiłby cztery ślady. Pewien tego jestem, w dodatku te ślady dzieliłoby jakieś 10cm między kołami "jednego śladu". Bezpieczeństwo na drogach?
Reasumując to, co napisałem: Nadmierna prędkość na autostradach nie mówię, że nie istnieje. Nie powinna być ona jednak ograniczona warunkami odgórnymi (czyt.: myśleniem niektórych osób), ale badaniami i statystykami. Ponadto karanie ludzi przekraczających prędkość na autostradzie o 20-30 km/h (patrz: różnica 130 a 150-160) jest czymś wręcz śmiesznym i nie sądzę, że spowoduje jakiekolwiek większe zmiany w statystykach wypadków. Według mnie realnym problemem, którym policja MUSI się zająć to przede wszystkim poprawienie bezpieczeństwa pieszych, którzy (jeśli dobrze mówię) są 1/4 wszystkich ginących na drogach a także ogromnym wrzodem na polskich ulicach - pijanymi kierowcami. Jeśli zdejmiemy z dróg te kamienie, wtedy będziemy mogli dopiero zająć się pomniejszymi kawałkami szkła, bo według mnie tyle właśnie znaczy przekraczanie prędkości na autostradach.
PS. Ostatnio często jeżdżę autostradą A4. Zaraz po bramce przy Krakowie znajduje się bardzo dobra restauracja, w której często jadam. Jeśli spędzę w niej 20 minut a następnie przejadę 60 kilometrów z prędkością 240 km/h to spędzę MIĘDZY BRAMKAMI czas 20+15=35 minut. Co oznacza iż jechałem z średnią prędkością PONIŻEJ 120 km/h. A czy tak było naprawdę?"