Tragedia podczas wyścigów. Wniósł się w powietrze przy prędkości 320 km/h

55-letni australijski kierowca Sam Fenech zginął w wypadku, do którego doszło podczas zawodów dragsterów na torze Willowbank Raceway w australijskim Queensland.

Drag racing to wyścigi polegające na tym, że dwa samochody stojące obok siebie ruszają ze startu zatrzymanego i mają do przejechania w jak najkrótszym czasie pewien odcinek prostej drogi. Najczęściej, ale nie zawsze, jest to ćwierć mili.

Wypadek podczas wyścigów dragsterów

Sam Fenech startował w klasie Top Fuel, w której rywalizują najszybsze i najmocniejsze, skonstruowane wyłącznie w tym celu pojazdy. Napędzane są specjalnie zbudowanymi, doładowanymi silnikami Chryslera, zasilanymi mieszanką paliwową złożoną głównie z nitrometanu.

Silnik jest tak skonstruowany, że nie może pracować z pełną mocą dłużej niż 10 sekund (dłuższa praca grozi eksplozją). Maksymalna moc obliczeniowa wynosi między 8500 a 10 tys. KM, ale nie wyklucza się, że jest wyższa. 

Reklama

Najlepsi kierowcy w najmocniejszych samochodach mijają linę mety po nieco ponad 3,6 s od startu z prędkością przekraczającą 530 km/h. Dragstery są w stanie przyśpieszyć do 100 mil/h (160,9 km/h) w 0,8 s, co oznacza, że maksymalna przeciążenie działające na kierowcę wynosi 5,6 g (przy 9-10 g traci się przytomność). 

Ze względu na wysokie prędkości klasa Top Fuel w Australii rywalizuje na dystansie 1000 stóp (304,8 m), a nie klasycznej ćwierć mili (402,3 m).

Sam Fenech nie żyje. Jego auto wzniosło się w powietrze

Sam Fenech startował w nieco wolniejszym samochodzie, osiągającym w zawodach prędkości rzędu 400 km/h. Kierowca zginął po tym, gdy stracił panowanie nad autem niedaleko linii mety. Jadący z prędkością około 320 km/h samochód zniosło w bok, kierowca próbował go ustabilizować, wówczas auto straciło docisk, wzniosło się w powietrze, skasowało wieżyczkę z kamerami (jeden z operatorów został ranny) i wyleciało z toru, koziołkując i rozpadając się na części (na stalowej ramie umocowane jest lekkie nadwozie).

Służby medyczne na miejscu wypadku próbowały reanimować kierowcę, nie udało się jednak przywrócić czynności życiowych. 

Policja w Queensland poinformowała, że ranny operator kamery z obrażeniami niezagrażającymi życiu, w stanie stabilnym trafił do szpitala. Natomiast w sprawie śmierci Sama Fenecha wszczęto śledztwo.

55-letni kierowca miał w Australii status gwiazdy motosportu. Z tego względu jego śmierć odbiła się głośnym echem.

***

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy