Kubica szósty i dziesiąty w Japonii

Po kończącym europejską część tegorocznych zmagań Mistrzostw Świata Formuły 1 Grand Prix Belgii kierowcy są już na Dalekim Wschodzie.

Dzisiaj w nocy polskiego czasu odbyły się już treningi przed GP Japonii.

Nieźle spisał się Robert Kubica, który na pierwszym treningu był 6. Najlepsze czasy uzyskały bolidy zespołu Ferrari . Pierwszy był Kimi Raikkonen (1:19.119) tuż za nim uplasował się Felipe Massa (1:19.49). Trzeci i czwarty czas uzyskali odpowiednio Fernando Alonso i Lewis Hamilton z zespołu McLaren-Mercedes.

Z dobrej strony pokazał się też Nico Rosberg (Williams-Toyota), któremu udało się uzyskać piąty rezultat. Za Kubicą uplasowali się Alexander Wurz, Jarno Truli i Adrian Sutil. Pierwszą dziesiątkę zamykał Antony Davidson z zespołu Super Aguri-Honda.

Reklama

Druga sesja treningowa przed GP Japonii należała do kierowców McLarena. Pierwszy czas (1,18,734 s) uzyskał Lewis Hamilton. Tuż za nim, z czasem 1,18,948 s, był jego konkurent w walce o tytuł mistrza świata Fernando Alonso. Trzeci czas uzyskał Felipe Massa z Ferrari, czwarty Jarno Trulli z teamu Toyota. Piąty był Kimi Raikkonen.

Kolejne dwa miejsca zajęli Heikki Kovalainen i Giancarloo Fisichella z teamu Renault. Ósmy rezultat należał do Davida Coultharda, dziewiąty czas wykręcił Ralf Schumacher.

Robert Kubica zakończył trening na dziesiątej pozycji. Drugi kierowca BMW-Sauber Nick Heidfeld uzyskał 15. czas.

W tym sezonie GP Japonii odbędzie się w nowym miejscu, na położonym niedaleko Yokohamy torze Fuji. Chociaż Formuła 1 gościła już tam w latach siedemdziesiątych, to po przebudowie Fuji jest dla kierowców niewiadomą.

Formuła 1 gościła na torze Fuji dwukrotnie w latach 1976-77. Teraz po 30 latach najszybsi kierowcy świata wracają, by znów zmierzyć się na tym obiekcie. Od poprzednich zawodów tor został jednak gruntownie zmodernizowany, aby mógł sprostać dzisiejszym rygorystycznym standardom bezpieczeństwa. Zmianie uległa również konfiguracja zakrętów - odpowiedzialny za przebudowę Hermann Tilke zadbał o odpowiednią ilość miejsc do wyprzedzania. Pozostała jednak słynna, 1,5-kilometrowa prosta startowa.

Trzy sesje treningowe (dwie kierowcy mają już za sobą) to niewiele, żeby poznać dobrze tor, nauczyć się po nim szybko jeździć i odpowiednio ustawić samochód, a nie wszędzie odbywają się wcześniej sesje testowe. Dlatego zespoły szczególnie przygotowują się do startów na nowych obiektach. Na Fuji nie odbywały się żadne testy, kierowcy nie mieli jeszcze okazji przetestować go bolidem F1.

Inżynierowie rozpracowują tor na podstawie planu oraz informacji od organizatora wyścigu, określając wymagania, jakie stawia przed bolidami i przygotowując wstępne ustawienia. Kierowcom z pomocą przychodzą za to symulatory. Pozwalają one poznać konfigurację zakrętów, wybrać odpowiednią linię przejazdu, określić punkty hamowania. Do tego nie potrzeba zaawansowanych programów, a sami kierowcy przyznają, że zdarza im się grać na komputerze czy też konsoli.

Zespoły posiadają jednak, oprócz tego, również bardziej zaawansowane symulatory, których pozazdrościliby wszyscy gracze. Te systemy, warte nieraz miliony dolarów, dzięki hydraulicznym podnośnikom i siłownikom są w stanie oddać dużą część przeciążeń działających na zawodnika, ponadto są jeszcze bardziej realistyczne, lepiej oddając zachowanie bolidu. Mówi się, że to w dużej mierze dzięki świetnemu symulatorowi McLarena debiutujący w tym roku w Formule 1 Lewis Hamilton był tak dobrze przygotowany do startów.

Rzeczywistość wirtualna to jednak nie wszystko i kierowcy zanim wyjadą po raz pierwszy na tor, chcą go jeszcze z bliska poznać. Dotyczy to nie tylko nowych obiektów, jest to stały punkt programu weekendu Grand Prix. Tory zmieniają się, czasem modyfikowane są niektóre zakręty, zmieniany jest asfalt, pobocza, wszystko to wpływa na styl jazdy, strategie, przygotowanie samochodu. Czwartki upływają więc na spacerach po torze, podczas których zawodnicy, często razem ze swoimi inżynierami, analizują każdy zakręt. Gdzie można pojechać ostrzej, gdzie można pojechać szybciej, jak mocno można atakować krawężniki, gdzie jest ślisko, jaka jest przyczepność nawierzchni - nic nie może umknąć ich uwadze.

Dzięki takiemu przygotowaniu kierowcy mogą w piątek skupić się na poprawianiu ustawień samochodu i ustalaniu strategii na niedzielny wyścig. Zdarza się jednak czasem tak, że całe przygotowania idą na marne - powodem bywają warunki pogodowe. Raptowne opady deszczu sprawiają, że kierowcy muszą uczyć się toru na nowo.

Podczas Grand Prix Japonii w 2004 roku sytuacja była odwrotna, gdy do toru Suzuka zbliżał się tajfun. Przez cały piątek padał ulewny deszcz, w sobotę warunki były jeszcze cięższe. Kwalifikacje zostały przeniesione na poranek przed wyścigiem, ale do tego czasu zdążyło się już rozpogodzić i nawierzchnia wyschła, przez co wszyscy kierowcy poznawali w czasie wyścigu tor na nowo. Stanowiło to nie lada wyzwanie, zwłaszcza dla mniej doświadczonych zawodników.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy