Kubica: F1 przeżyje bez Ferrari

Formuła 1 będzie istnieć z Ferrari lub bez, a także bez innych producentów samochodów - uważa kierowca teamu BMW-Sauber Robert Kubica.

Mistrzowski zespół Ferrari (osiem tytułów w ubiegłych dziesięciu latach) zagroził niedawno, że zrezygnuje z udziału w mistrzostwach świata F 1, po 60. latach startów, jeśli władze światowego sportu samochodowego (FIA) zrealizują swe plany limitowania rocznych budżetów teamów.

- Nie tak dawno większość teamów nie była związana z wielkimi wytwórniami samochodów. Fabryki dostarczały silniki, ale teamy były prowadzone przez prywatne osoby. Gdyby nie było Ferrari lub innych producentów samochodów, wszyscy szybko by o nich zapomnieli - powiedział Kubica, który od swego debiutu w F 1 w 2006 r. jeździ w barwach BMW. 24-letni kierowca pochodzący z Krakowa, nie zdobył w tym sezonie żadnego punktu w pięciu wyścigach trwającego sezonu mistrzostw świata. W ubiegłym sezonie zaliczano go do grona pretendentów do tytułu.

Reklama

- Oczywiście, obraz F 1 się zmieni. Pamiętam, gdy siedmiokrotny mistrz świata z teamu Ferrari, Michael Schumacher odchodził z tego sportu wszyscy mówili, że Formuła 1 już nie będzie taka sama. A ja sądzę, że niedługo potem gdy ruszył nowy sezon nikt już nie myślał o tym, że nie ma Michaela. Wyścigi pozostały interesujące i przyjemne, tak więc Formuła 1 trwa - podkreślił Kubica.

Polski kierowca mówił o tym w Monaco przed spotkaniem teamów z prezydentem Międzynarodowej Federacji Samochodowej (FIA) Maksem Mosleyem, które ma doprowadzić do kompromisu między władzami FIA a zespołami w sprawie przepisów na rok 2010.

Kubica dał swemu teamowi BMW-Sauber pierwsze w dziejach zwycięstwo, w GP Kanady w ubiegłym sezonie i mógł wygrać inauguracyjny wyścig sezonu 2009 w Australii, ale kolizja z Sebastianem Vettelem (Red Bull) zniweczyła te plany. Od tego czasu Polak nawet nie zbliżył się do punktowanej pozycji w dalszych wyścigach. Najlepszą, jedenastą pozycję zajął w GP Hiszpanii na torze Catalunya.

Z charakterystyczną dla niego, śmiertelną powagą i grymasem ust, przypominającym uśmiech, przyznał, że tegoroczny sezon nie jest dla BMW idealny. Wzruszając ramionami powiedział: - Tak to jest. Myślę, że musimy skoncentrować się na przyszłości, a nie na tym, co się już zdarzyło. Oczywiście, musimy analizować pozytywne i negatywne momenty i starać się wyciągnąć wnioski z niepowodzeń oraz poprawiać niedociągnięcia.

Kubica nie zgodził się z tezą, że sezon trzeba spisać na straty. - Nie sadzę, by to było właściwie podejście - myślenie już tylko o przyszłym sezonie. Dopóki piłka w grze, trzeba starać się o strzelanie goli (zdobywanie punktów - PAP). Czegokolwiek nauczę się w tym roku, przyda mi się na przyszłość.

Polski kierowca, któremu silnik zapalił się podczas czwartkowego treningu, dodał, że najbliższy weekend będzie dla niego trudny, ponieważ jego bolidowi może brakować przyczepności na wąskim, krętym, ulicznym torze w Monte Carlo (w ubiegłym roku zajął drugie miejsce). - Nie spodziewam się dobrego wyniku. Tu, w Monako, jest wiele czynników sprzyjających i niesprzyjających. Zazwyczaj byłem mocny na ulicznych torach, więc jestem optymistą, ale nie oczekuję cudu - powiedział Kubica.

INTERIA.PL/PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy