Liczy się nie tylko kasa!
Jeżeli chcesz mieć superbrykę, nie potrzebujesz jedynie góry pieniędzy, ale przede wszystkim wielu własnych pomysłów i ogromnej chęci wprowadzenia ich w życie.
Determinacja taka czasem jest więcej warta niż bajońskie sumy na koncie bankowym i możliwość zakupienia akcesoriów do tuningu u najbardziej znanych specjalistów z tej dziedziny.
Dzięki własnej pomysłowości możesz stać się właścicielem oryginalnego auta, z pakietem stylistycznym, którego próżno szukać w katalogach znanych firm tunerskich. Takie motto zapewne przyświecało właścicielowi tego wypasionego BMW Z3 M coupé. Auto z 1998 roku trafiło do niego pięć lat po opuszczeniu fabryki w całkowicie seryjnym stanie. Osiągnięcie takich efektów, jakie prezentują się na zdjęciach obok, zajęło pomysłodawcy i konstruktorom projektu dwanaście miesięcy.
Pojazd o dynamicznej bryle, dzięki modyfikacjom nabrał agresywnego wyglądu, a to za sprawą wdrożenia koncepcji właściciela, która zakładała maksymalne poszerzenie BMW. Przedni i tylny zderzak, listwy boczne oraz nowe nadkola najpierw powstały w głowie dumnego posiadacza auta, a później zostały ręcznie wykonane i przeniesione do realnego świata. Następnie zajęła się nimi firma J. J. Sport Garage, która pokryła je lakierem o pięknym, soczystym kolorze Red Candy z palety House of Color. Poza zmodyfikowanymi elementami nadwozia w konstrukcji auta raczej nie powinno już nas nic zadziwić. Nie zobaczymy na nim dodatkowych bajerów w postaci chromowanych dodatków czy airbrushingu. Pojawił się tu jedynie wlot paliwa z Hondy CBR. Główną atrakcją tej zabudowy miało być właśnie poszerzenie i soczysta czerwień nadwozia.
Pod maską nie zmieniło się nic. Drzemie tu silnik M3 o pojemności 3.2 litra i mocy 321 KM, który wydaje swój odgłos dopiero po przekręceniu kluczyka w stacyjce. Odgłos to za mało powiedziane, raczej groźnie brzmiący pomruk, wydobywający się z czterech końcówek układu wydechowego. I chociaż mechanicznych zmian, zwiększających moc "BM-ki" tu nie zauważymy, to i tak do kontrolowanych szaleństw autem siła seryjnego zaprzęgu koni jest wystarczająca. Aby usprawnić powożenie tym rydwanem, zmieniono zawieszenie na produkt z oferty Hamanna.
Na pewno poprawiło to właściwości jezdne i, aby nie zawieźć się podczas odważnych prób sportowej jazdy z dużą prędkością, wymieniono również hamulce z przodu i z tyłu na zestawy Tarox G88. W olbrzymich nadkolach znalazły się felgi Antera w rozmiarze 9,5x20" z oponami Pirelli. Do kół dołożono dystanse: 2 cm z przodu i 8 cm z tyłu.
Wnętrzem samochodu zajęła się firma Iranzo Brothers. Seryjne fotele pokryła czarno-czerwona skóra. Na deskę trafiły dodatkowe wskaźniki Race Sport. Kierownica pozostała oryginalna, ale już drążki zmiany biegów i hamulca ręcznego to produkty znanych firm. Pierwszy pochodzi od włoskiego producenta Momo, drugi natomiast z oferty Race Sport. Seryjne pedału ustąpiły miejsca nowym akcesoriom Sparco, a pasy bezpieczeństwa to produkty marki Sabelt. Wszystkie wymienione elementy można więc zaliczyć do klasyki tuningu.
Jak przystało na auto poddane kompletnej przebudowie, znajdziemy w nim również zabudowę car audio. Wykonała ją firma Donosti Tuning Sound, a prace zajęły jej dwa tygodnie. Jednostka główna systemu to Kenwood KCA W3537BT. Pozostałe komponenty pochodzą natomiast z palety produktów Beymy. W BMW zamontowano przednie i tylne zestawy głośnikowe, 12-calowy subwoofer i wzmacniacz Beyma HC 2.300 tego producenta. Do zasilania zabudowy car audio służy dodatkowy akumulator Optima, a okablowanie pochodzi od Impact Components.
Chociaż wymarzonym autem właściciela tego BMW jest Porsche GT, to na pewno i z tym pojazdem jest on mocno emocjonalnie związany. Styl "XXL cars", w jakim przeprowadził modyfikacje tego coupé, potwierdzają fakt, że lubi być zauważalny na drodze. Doceniają to i inni - "BM-ka" znalazła się w dziesiątce najpiękniejszych aut podczas Zaragoza Motor Show. Szkoda tylko, że brakuje jej dodatkowych smaczków w postaci zmian mechanicznych. To tak jakby gumy do żucia Big Red pozbawić cynamonowego posmaku.
Tekst: MarKo
Foto: David Sanabria