Wlejesz zwykłego diesla - samochód nie odpali. Taka jest przyszłość motoryzacji
Jeśli Unia Europejska pod naciskami państw członkowskich zdecyduje o pozostawieniu możliwości rejestracji aut z silnikami spalinowymi, konieczne będzie wprowadzenie rozwiązania, które uniemożliwi jazdę na zwykłym paliwie.
Jeszcze niedawno wydawało się, że spalinową motoryzację czeka niechybna śmierć. Zakładana przepisami obowiązkowa zeroemisyjność nowych pojazdów rejestrowanych od 2035 r., przewidywała dopuszczenie do sprzedaży wyłącznie samochodów z napędem elektrycznym lub wodorowym - takich, które w czasie jazdy zupełnie nie produkują dwutlenku węgla.
Na początku marca miało odbyć się głosowanie w Radzie Unii Europejskiej, które miało zatwierdzić projekt nowych przepisów. Nie doszło ono jednak do skutku. Zostało przełożone, bowiem... sprzeciw zgłosiły Niemcy, bez których przegłosowanie zakazu nie było możliwe.
Niespodziewanie nasz zachodni sąsiad, którego przemysł motoryzacyjny zatrudnia 800 tys. ludzi, poruszył kwestię paliw syntetycznych. Zgodnie z obecnym planem, ich stosowanie od 2035 roku nie wchodzi w grę, bowiem nowe przepisy mówią o zakazie rejestracji samochodów emitujących CO2 z rury wydechowej. Ale cechą szczególną tzw. e-paliw jest to, że w procesie ich produkcji utylizowane jest tyle CO2, ile później powstaje podczas ich spalania przez silnik samochodu. W efekcie paliwa syntetyczne można uznać za neutralne dla środowiska.
Niemcy, Włosi, Czesi, Rumuni, Węgrzy, Słowacy i Polacy zawiązali sojusz, który miałby wpłynąć na decyzję unijnych urzędników i według Reutersa działanie to przyniosło efekt. Podobno szykowana jest nowa propozycja, która pozwoli na stosowanie paliw syntetycznych, ale pod jednym, kluczowym warunkiem.
Chodzi o wprowadzenie rozwiązania, które uniemożliwi silnikom pracę na nie-syntetycznym paliwie. Dziś producenci nieśmiało wprowadzają rozwiązania, które pozwalają na korzystanie z paliw syntetycznych, w przyszłości będą musieli wprowadzać takie, które uniemożliwią wykorzystywanie wszystkich innych.
Chodzi o unikanie sytuacji, w której ktoś zarejestruje po 2035 r. auto z silnikiem spalinowym, ale będzie chciał je tankować tym samym paliwem, które do baku wlewa sąsiad, jeżdżący tym samym modelem samochodu, ale rejestrowanym np. w 2034 r. W końcu przecież właściwości chemiczne paliw i e-paliw muszą być takie same. Niezależnie od tego, jak nieracjonalnie to brzmi, konieczne będzie wprowadzenie rozwiązania, które wykluczy taką możliwość.
Takie podejście do tematu pozwoliłoby na przedłużenie okresu przejściowego, przystosowanie infrastruktury, rozwój nowych technologii i zachęcenie społeczeństwa do naturalnego odejścia od paliw kopalnych w kierunku elektromobilności. Droga ta wydaje się nieunikniona jeśli porównamy chociażby sprawność silnika spalinowego i elektrycznego i ilość energii, jaką trzeba wyprodukować do napędzania silnika spalinowego.
Zgodnie z planami Unii, nowe samochody o dopuszczalnej masie całkowitej powyżej 3,5 tony mają być zeroemisyjne od 2040 r. Trwające obecnie testy elektrycznych ciężarówek póki co nie wypadają pomyślnie - zasięgi aut ciężarowych, które wymagają stosowania ogromnych, ciężkich, ograniczających ładowność zestawów akumulatorów, nie zachęcają firm transportowych do myślenia o transporcie elektrycznym na długich dystansach. Możliwość stosowania paliw syntetycznych mogłaby być rozwiązaniem problemu uzyskania dużych zasięgów przy zerowej emisji CO2.
***