Polskie superauto. Sąd ustalił, że to nie jest replika!

W maju ubiegłego roku wśród fanów polskiej motoryzacji zawrzało. Jeden z serwisów internetowych zarzucił twórcom polskiego supersamochodu - Arrinery - plagiat i nazwał auto "repliką"...

Reakcja twórców pojazdu była natychmiastowa - sprawa przeciwko redakcji skierowana została do sądu. 29 maja Sąd Okręgowy w Warszawie ogłosił wyrok. Przy okazji poznaliśmy kilka ważnych informacji na temat konstrukcji polskiego auta.

Sąd przyznał rację twórcom Arrinery i zobowiązał autorów kontrowersyjnego materiału do zamieszczenia stosownego sprostowania.

W treści wyroku czytamy m.in. iż "nieprawdą jest, że prototyp samochodu Arrinera nie został zbudowany samodzielnie przez spółkę Arrinera Automotive S.A. a twórcą auta jest firma Bojar". Obie firmy współpracowały ze sobą, ale współpraca ta dobiegła końca na długo przed stworzeniem prototypu. Nieprawdą jest również, że firma Bojar odpowiadała za projekt nadwozia. Karoserię zaprojektował bowiem pracownik Arrinera Automotive S.A. - stylista Pavlo Burkatsky. Ten sam projektant zajmuje się również projektem samochodu w wersji produkcyjnej, która ma się znacznie różnić od prototypu.

Reklama

Najważniejszy - z punktu widzenia twórców auta - jest fakt, że sąd jednoznacznie uznał, iż w stosunku do Arrinery nie można użyć słowa "replika". Ta - zgodnie z definicją - jest kopią innego produktu, której cechą jest jak najdokładniejsze odwzorowanie pierwowzoru. W przypadku Arrinery mamy natomiast do czynienia z nowym, własnym produktem.

Jednym z zarzutów stawianych twórcom auta był fakt, że rama przestrzenna wykonana została z rur stalowych, a nadwozie z włókien szklanych. To cechy typowe dla wielu replik. Sąd zwrócił jednak uwagę na to, że wielu producentów stosuje podobne rozwiązania, a zakładana cena wyjściowa polskiego auta (100 tys. funtów) nie pozwala na zbudowanie nadwozia w całości z włókien węglowych.

Sąd nakazał również sprostowanie informacji o tym, że "spore fragmenty deski rozdzielczej pochodzą z Opla Corsy". W prototypie wykorzystano jedynie pochodzące od Corsy dysze nawiewów, wypada jednak pamiętać, że takie same stosowane są m.in. w Noble S600, którego ceny rozpoczynają się od 225 tys. funtów. Przedstawiciele Arrinery poinformowali również, że części deski rozdzielczej zastosowane w prototypie są własnego projektu, zostały opatentowane i zostaną wykorzystane w wersji produkcyjnej auta.

Przy okazji ogłoszenia wyroku dowiedzieliśmy się też kilku ważnych informacji natury technicznej. Wiadomo już, że rama pojazdu zaprojektowana zostanie od nowa przez Exile Automotive Limited (wcześniej Lee Noble Design Limited), dzięki czemu auto nosić będzie dumny napis "Chassis by Lee Noble". Słynny angielski konstruktor zachowa jednak parametry dotychczasowej ramy, takie jak np. rozstaw osi, kół, umiejscowienie kabiny pasażerskiej czy komory silnikowej. Polacy będa natomiast obudowywali ramę nadwoziem oraz montowali wnętrze.

Pewne jest również, że w wersji produkcyjnej wykorzystana zostanie jednostka napędowa General Motors - LS9. Przedstawiciele Arrinery prowadzą rozmowy z amerykańskim oddziałem General Motors (OEM Sales GM Powertrain) na temat pozyskania silników wraz z osprzętem (jednostka V8 o pojemności 6,2 l i maksymalnej mocy 647 KM), istnieje też możliwość zaopatrywania polskiego producenta w te jednostki u dostawców Lee Noble'a.

Arrinera Automotive uspokaja również, że użyte do budowy prototypu zegary i panel klimatyzacji pochodzące z Audi nie znajdą zastosowania w wersji produkcyjnej auta. Obecnie trwają właśnie prace nad stworzeniem wyświetlacza typu OLED.

Zespół projektantów i inżynierów Arrinera Automotive S.A. liczy dziś dziesięć osób. Pięć z nich zatrudnionych na podstawie umowy o pracę, pozostała piątka na podstawie umów cywilnoprawnych. Przez ostatnie trzy lata przy projekcie Arrinery - w Polsce i zagranicą - pracowało w sumie ponad trzydzieści osób.

Firma przedstawiła również dowody, w tym materiały filmowe, potwierdzające, że pokazany ponad rok temu prototyp był pojazdem w pełni wyposażonym (kompletne wnętrze) i jeżdżącym:

Warto dodać, że wyrok sądu jest nieprawomocny.

ZJEDŹ NA CHWILĘ NA POBOCZE

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama