Nowe zabezpieczenia to zagrożenie. Ich ofiarami mogą paść najtańsze auta
W 2024 roku wejdą w życie narzucone przez Europejską Komisję Gospodarczą przepisy dotyczące cyberbezpieczeństwa. Branża motoryzacyjna twierdzi, że regulacje są niezbędne. Istnieje jednak ryzyko, że zaszkodzą one tanim samochodom.
W połowie 2024 roku wejdą w życie wprowadzone przez Europejską Komisję Gospodarczą regulacje dotyczące cyberbezpieczeństwa. Nowe przepisy dotyczą m.in. analizy zagrożeń cyberbezpieczeństwa pojazdów, zabezpieczanie ich na wstępnym etapie w celu złagodzenia ewentualnego ryzyka na rynku dostaw, wyszukiwanie oraz reagowanie na incydenty związane z bezpieczeństwem flot samochodów, a także zapewnianie bezpiecznych aktualizacji oprogramowania. W branży motoryzacyjnej panuje zgodność co do tego, że cyberbezpieczeństwo stanowi priorytet w celu zapewnienia bezpiecznego korzystania z samochodów - podaje Automotive News Europe.
Eric Dequi, starszy ekspert ds. architektury i bezpieczeństwa cybernetycznego w koncernie Stellantis, przekazał portalowi Automotive News Europe, że wspiera tworzenie zasad dotyczących dbania o cyberbezpieczeństwo. "Bezpieczeństwo operacyjne, ochrona i poufność są konieczne i obowiązkowe" - stwierdził.
W podobnym tonie wypowiada się Gerd Preuss z niemieckiego automobilklubu ADAC. Jego zdaniem "bezpieczeństwo IT jest warunkiem wstępnym" dla bezpiecznego korzystania z auta. Dodatkowo stwierdza on, że inwestowanie w rozwój IT ma znaczenie ze względu na ochronę danych osobowych, zapobieganie cyberatakom, spełnianie wymogów prawnych oraz utrzymanie reputacji danego producenta samochodów.
We współczesnych samochodach nie brakuje różnego rodzaju elektronicznych systemów i możliwości zdalnych aktualizacji. Należy więc liczyć się z tym, że zwiększenie zaangażowania w bezpieczeństwo w związku z postępującym zaawansowaniem technologicznym będzie oznaczało dla firm motoryzacyjnych konieczność wydawania większych kwot na prace nad zabezpieczeniami.
Specjaliści z firmy Research and Markets przewidują, że wartość rynku cyberbezpieczeństwa w branży motoryzacyjnej wzrośnie z 2,8 mld dolarów w 2022 roku do 17,7 mld dolarów w 2031 roku, czyli przeszło siedmiokrotnie.
Większe kwoty wydawane na kwestie zabezpieczeń mogą przełożyć się na najtańsze auta. W wywiadzie dla Automobilwoche szef marki Volkswagen Thomas Schäfer przyznał, że produkcja elektrycznego miejskiego modelu e-up! zakończy się w połowie 2024 roku właśnie ze względu na zasady dotyczące cyberbezpieczeństwa. "Aby utrzymać go w produkcji, musielibyśmy zintegrować (z autem, przyp. red.) zupełnie nową architekturę elektroniczną" - stwierdził. Jego zdaniem lepiej jest opracować od nowa kolejny samochód.
Oczywiście miejski model na prąd nie należy do bestsellerów niemieckiego producenta. Ważnym argumentem w tej kwestii jest cena. Za Volkswagena e-up! w Niemczech (w Polsce został wycofany ze sprzedaży) trzeba zapłacić 29 995 euro (ponad 135 tys. złotych). Dla porównania ceny spalinowego egzemplarza startują od 14 555 euro (niemal 66 tys. zł), a nieco większe Polo z silnikiem spalinowym kupimy już za 20 830 euro (w Polsce za model musimy zapłacić 99 590 złotych). Chęć zrezygnowania z elektrycznego, miejskiego auta może pokazywać jednak pewną tendencję. Podobnie jak w przypadku normy Euro 7 konieczność sprostania normom może sprawić, że koszty produkcji samochodów znacząco wzrosną. To zaś może sprawić, że produkcja aut, które mają być stosunkowo tanie, nie będzie opłacalna.
***