... jak diabeł na święconą wodę
Taki olej tankują przeważnie właściciele starszych samochodów. Zdania klientów o nowym paliwie są podzielone.
Jedni mówią, że samochód pali mniej, ale słabiej ciągnie, inni, że nie widzą żadnej różnicy.
Paliwa z dodatkiem biokomponentów bo o nich tu mowa nie będą na pewno tankować właściciele nowych aut. Producenci samochodów, którzy na polskie biopaliwo reagują jak diabeł na święconą wodę, postraszyli klientów, że używanie „zielonego” diesla może oznaczać kłopoty. „Samo używanie biodiesla nie powoduje natychmiastowej utraty gwarancji, ale jeśli w tym czasie coś się stanie silnikowi, to zniszczenia spowodowane używaniem tego paliwa nie będą objęte gwarancją” - wyjaśnia Tomasz Golonka z serwisu Nissana. - Trzeba je będzie naprawiać na własny koszt.
Prawdopodobnie z tego właśnie powodu większość stacji nie pali się do sprzedawania biodiesla. Tak zachowują też dwaj główni gracze na rynku paliwowym - Orlen i Lotos.
A na Warmii i Mazurach pojawiły się pierwsze stacje sprzedające paliwo do „diesli” z dodatkiem rzepaku. Litr takiej mieszanki jest obecnie o 20 groszy tańszy niż zwykły olej napędowy.
„Biodiesel” robi się z mieszanki tradycyjnego ON i biokomponentów, uzyskiwanych z pospolitego u nas rzepaku. Na razie są tylko cztery stacje sprzedające takie paliwo - w Olsztynie, Gietrzwałdzie, Uzdowie i Przełyku. Wszystkie należą do sieci Konpal, mającej 15 stacji paliw na terenie kraju. W tym paliwie jest 17 proc. dodatków pochodzenia roślinnego, mówi pracownik stacji.
„Zielony” olej napędowy tankuje się ze specjalnie oznaczonego dystrybutora. Na stacji w Olsztynie sprzedaje się go około 600 litrów dziennie. Kosztuje 3,80 zł za litr i jest o 20 groszy tańszy niż zwykłe paliwo do silników diesla. Olej pochodzi z rafinerii Trzebinia - jedynego zakładu w Polsce produkującego takie paliwo.
Polecamy też nasz kontrowersyjny artykuł p.t.: Whisky do baków?