Porsche Cayman. Nasz test
Tanie Porsche to oczywiście brzmi ani jak Porsche ani jak coś taniego. Cayman tani nie jest choć oczywiście obok Boxtera to najtańszy dostępny model. Zawsze to połowa ceny 911 i jedna czwarta najdroższej wersji tego flagowego modelu. Więc jednak tanie.
To też żadna nowość dla Porsche, bo "tanie" modele wyciągnęły kiedyś tą ekskluzywną markę z niezłych tarapatów kiedy to w latach 80-tych sprzedaż opartych na podzespołach Audi modeli 924 i 944 przywróciła marce na nowo świetność i potęgę. Załóżmy więc, że Cayman to takie współczesne 944 a ponieważ zatwardziali fani 911 przez długie lata uznawali 944 jako bękarta ze Stuttgartu to postanowiłem sprawdzić ile jest Porsche w obecnym najtańszym modelu Porsche.
Jeśli chodzi o nadwozie wszystko się zgadza. Rasowe sportowa sylwetka, krągłości nie pozostawiające wątpliwości z jaką marką mamy do czynienia. Nie pomylimy go na drodze z Audi TT choćby nie wiem jak się starało. Do tego świetne wloty powietrza tuż przed tylną osią a jeśli na siłę mamy się czegoś czepiać to tylnych świateł dość banalnie wpasowanych w kształcie łezki. Ale jest dobrze, jest nisko i drapieżnie i co najważniejsze wygląda jak Porsche.
Wnętrze już nie pozostawia tak jednoznacznej opinii. Zacznijmy od plusów. Najważniejszym jest to, że to auto dzięki temu że nikt nie starał się na siłę pozorować, że może pomieścić więcej niż dwie osoby, to dla tych dwóch osób jest naprawdę wygodne i komfortowe. Jako osoba sporego wzrostu zawsze mam obawy przed wpasowaniem się do kokpitu tak małego samochodu. W Caymanie zaliczyłem miłe zaskoczenie. Miejsca jest dużo a do tego przełączniki i kontrolery ustawione są w bardzo logiczny i funkcjonalny sposób. Trochę gorzej jest z widocznością do przodu i oceną szerokości auta, choć z pewnością gdyby pojeździć nim nieco dłużej to można się do tego przyzwyczaić. Na koniec muszę wytknąć pewne zastosowane materiały i rozwiązania nieprzystające do auta premium, ale o to można było robić wyrzuty 944 gdy w latach 80-tych zamontowano mu klamki z Golfa, a w dzisiejszych czasach niestety to już ani nie dziwi ani nie bulwersuje. Można to podsumować smutnym stwierdzeniem, że przecież wszyscy tak teraz robią.
Przejdźmy do tego co najważniejsze czyli jak to jeździ. I tutaj chyba najprzyjemniejsza część opisu. Centralnie umieszczony silnik powoduje, możliwość wyłączenia ESP i aż siedmiobiegowa skrzynia, która w trybie sport i przy stosowaniu łopatek pracuje bardzo sprawnie i nie pozwala się nudzić, to gwarancja absolutnej przyjemności, ale i pełnej kontroli nad autem. Mimo małego rozstawu kół da się tutaj kontrolować poślizgi bez tak charakterystycznej dla wielu modeli Porsche nadsterowności (to kolejne podobieństwo do świetnie wyważonego protoplasty 944). Mimo, że silnik znajduje się zaraz za plecami niestety trochę za mało go słychać (to też znak czasów), ale powyżej 4,5 tys obrotów mruczy już bardzo miło.
Nie mam wątpliwości, że to auto zrobione dla czerpania przyjemności z jazdy. Nawet w podstawowej wersji osiągi są w zupełności wystarczające a mocy i momentu nie brakuje. Choć na papierze 5,7 sekundy do setki nie powala, to niewielkie gabaryty auta powodują, że wrażenia podczas przyspieszania są naprawdę świetne. Na koniec tej pochlebnej wyliczanki muszę jednak opisać jedno gorzkie doświadczenie którego po takim aucie jak Porsche nie spodziewałbym się. Otóż gdy pierwszy raz do niego wsiadłem to po przejechaniu 300 metrów i dojechaniu do pierwszego skrzyżowania auto zgasło. I tak gasło przy każdym zatrzymaniu.
Awaria? Nowego Porsche? Niestety nie. Zdarzyło się coś znacznie gorszego. To auto, ten sportowy wóz, ta bestia ma system stop&start. Wiecie - Wasze super Porsche zamiast mruczeć do Was, milczy na każdych światłach a Wy czujecie się jak ostatni głupek w ekologicznym wozie sportowym. Coś okropnego. Na szczęście da się to wyłączyć, a służy do tego przycisk "sport". Tak więc gdyby kiedykolwiek przyszło wam przejechać się nowym Porsche to pamiętajcie, że normalnie jeździ ono tylko w tym trybie.
Podsumowując Cayman to prawdziwe Porsche nieco tylko zepsute współczesną tandetą i zapędami pseudoekologów. Wóz stworzony do czerpania przyjemności z jazdy i skutecznie nawiązujący do tradycji marki, którą reprezentuje. Marzę aby kiedyś mieć okazję przetestować go na torze, bo test drogowy tylko zrobił mi "smaka" na prawdziwą przejażdżkę i pokazał, że tor to musi być naturalne środowisko tego zwierzaka.
FL