Po co kupuje się volkswagena?
Na SUV-y decydujemy się zazwyczaj wtedy, kiedy szukamy solidnego samochodu. Wiele osób z tego samego powodu kupuje auta Volkswagena.
Można by zatem wysunąć konkluzję, że uterenowiony samochód rodem z Wolfsburga to jeden z najbardziej solidnych pojazdów na rynku. Czy nie jest to czasem zbyt daleko posunięta dedukcja, sprawdzaliśmy na kompaktowym SUV-ie Volkswagena - tiguanie.
Jeśli solidność będziemy traktować jako sprawdzoną technikę, bohater naszego testu wydaje się idealnie spełniać to kryterium.
Na płycie golfa
Tiguan zbudowany jest na platformie wykorzystywanej między innymi w golfie i korzysta z dobrze znanego napędu na cztery koła 4Motion, który w warunkach dobrej przyczepności przekazuje 90% mocy na oś przednią.
Trochę nowości znajdziemy za to pod maską - 2-litrowa jednostka TDI o mocy 170 KM wydaje się być starą znajomą, ale to silnik oparty na technologii Common Rail, a nie, jak dotychczas, na pompowtryskiwaczach. Napęd o takiej mocy wydaje się być więcej niż wystarczający dla kompaktowego SUV-a.
Potrafi dać niezłego "kopa"
Niestety, TDI, pomimo nowego układu zasilania, nie wyzbył się swoich grzechów, w tym zupełnego braku mocy przy niskich obrotach. Jazda autem z tym silnikiem przypomina czasy pierwszych nowoczesnych diesli, kiedy trzeba było mocno wciskać pedał gazu, żeby auto nie zgasło przy ruszaniu. Tiguan, jeśli uda nam się go nie zadławić, jedzie bardzo niechętnie, do momentu kiedy silnik nie rozwinie maksymalnego momentu obrotowego, co następuje przy 1750 obr./min. 350 Nm, które pojawia się znikąd, potrafi dać niezłego "kopa" i trochę frajdy, która kończy się już przy 2500 obr./min.
Powyżej tej wartości moment obrotowy opada, podobnie jak nadzieje na trochę radości za kółkiem i nie pomaga nawet wkręcanie silnika na zaczynające się przy 5000 obr/min czerwone pole.
Nie znaczy to, że auto jest wolne - 8,9 s od 0 do 100 km/h to wynik więcej niż zadowalający, zaś 201 km/h prędkości maksymalnej nie zawstydzi nas nawet na niemieckiej autostradzie.
Pali mniej niż konkurencja
Problem tylko w tym, że niezłe osiągi są wynikiem krótkiego przypływu momentu obrotowego, a następnie mozolnego wspinania się na obroty. To zaś, wraz z brakiem ciągu po ruszeniu, dopełnia obraz silnika o nie najlepszej kulturze pracy, ale palącego odrobinę mniej niż konkurencja (7,7 l w mieście i 5,5 l poza nim).
Niestety, odbyło się to kosztem komfortu - tiguan chętnie przekazuje swoim pasażerom informacje o marnym stanie naszych dróg. Zastrzeżenia mamy również do układu kierowniczego, który sprawuje się całkiem nieźle, pod warunkiem, że nie staramy się wykorzystać rezerw bezpieczeństwa zapewnianych przez zawieszenie. Podczas szybkiego pokonywania zakrętów zbyt mocne wspomaganie nie daje odpowiedniego wyczucia drogi.
Do niczego innego nie mogliśmy się "przyczepić"
Tiguan pełen jest sprawdzonych rozwiązań Volkswagena, zaś wnętrze nie jest tu wyjątkiem. Zegary, klimatyzacja, radio - wszystko dobrze nam znane z... golfa V. Niestety Volkswagen nie zdecydował się, póki co, na zaadoptowanie instrumentów ze swoich najnowszych modeli, co nie jest wadą, pod warunkiem, że komuś nie przeszkadza niebieskie podświetlenie zegarów kontrastujące z czerwonym wyświetlaczem komputera pokładowego.
Wspominamy o tym właściwie tylko dlatego, że do niczego innego nie mogliśmy się "przyczepić" - ilość miejsca w obu rzędach siedzeń jest zadowalająca, deskę rozdzielczą pokryto miękkim, miłym w dotyku tworzywem, fotele są wygodne i mają wszechstronną regulację, zaś całość przyjemnie rozświetla przeszklony dach.
Nieograniczony widok nieba
Ten ostatni wart jest wzmianki, jako że różni się od tych znanych z wielu innych samochodów. Najczęściej, kiedy kupujemy panoramiczny dach przez jego środek biegnie belka wzmacniająca, więc całość wygląda jak dwa szyberdachy, z czego tylny zawsze jest odsłonięty, gdyż żaden kierowca nie jest w stanie dosięgnąć do jego żaluzji. W tiguanie zaś możemy cieszyć się niczym nieograniczanym widokiem nieba, zaś w przypadku zbyt mocnego słońca mamy do dyspozycji elektryczną żaluzję. Całość kosztuje 3650 zł, co jest ceną całkiem atrakcyjną.
O ile wnętrze tiguana to spory plus tego małego SUV-a, o tyle rozczarowują jego możliwości transportowe - 430 l bagażnika to niewiele, jak na 4457 mm długości samochodu. Po złożeniu siedzeń możemy liczyć na 1510 l, ale nie na płaską podłogę.
Tylna część auta ma jeszcze jedną wadę - jest zwyczajnie za krótka. Najmniejszy SUV Volkswagena to ładny samochód, aż do momentu kiedy zauważymy zbyt szybko kończący się bagażnik, co nadaje tyłowi pudełkowaty wygląd. Pogłębiają go drzwi, które są prostokątne - wynik zwyczajnego braku miejsca na nadanie im kształtu bardziej przyjemnego dla oka.
Cena testowego egzemplarza: 119 390 zł.
Tiguan oferowany jest w trzech wersjach wyposażeniowych - podstawowej Trend & Fun, uterenowionej Track & Field oraz wyposażonej w sportowe akcenty Sport & Style. Ceny zaczynają się od 90 890 zł za wersję 1.4 TSI (150 KM) z napędem na przód, wyposażoną w 6 poduszek powietrznych, ESP, półautomatyczną klimatyzację oraz radio z CD i MP3. Testowana wersja Sport & Style ze 170-konnym dieslem to wydatek 119 390 zł. Dodatkowo dostaniemy w niej skórzaną kierownicę, sportowe fotele, automatyczną klimatyzację i 17" alufelgi.
Jak zatem oceniamy tiguana? Jest przestronny, dobrze wykończony, nieźle się prowadzi, a do tego jest całkiem szybki oraz ekonomiczny.
Ma niestety też klika grzeszków na sumieniu - silnik wymaga pewnej wyrozumiałości i przyzwyczajenia, układ kierowniczy daje zbyt słabe wyczucie drogi, żeby auto miało zacięcie sportowe, zaś zawieszenie jest zbyt twarde, aby samochód pozwalał na komfortowe pokonywanie kilometrów.
Wracając do pytania postawionego na początku tekstu, tiguan to faktycznie bardzo solidny samochód. Nie jest idealny, ale niemal wszystkie jego wady są dość subiektywne, dobrze więc wybrać się na jazdę próbną i samemu sprawdzić, czy będą nam one przeszkadzały.
Michał Domański