Passat dla indywidualisty

Trudno o nudniejszy samochód niż volkswagen passat.

Solidna, przemyślana rodzinna limuzyna, bez cienia indywidualizmu, przez lata była szczytem marzeń większości Polaków. Łącznie z taśmy zjechało już przeszło 15 milionów passatów w wersji sedan i kombi, samochód jest jednym z popularniejszych przedstawicieli klasy średniej.

Czasy się jednak zmieniają i coraz mniej osób chce mieć auto, które jest równie ekscytujące, co niemieckie jedzenie. Dziś liczy się również styl i wdzięk, a to cechy zarezerwowane głównie dla samochodów z nadwoziem coupe.

Co więc zrobił panowie z Volkswagena? Posiedzieli, pogadali i doszli do wniosku, że najlepiej byłoby połączyć praktyczność rodzinnego sedana z fasonem sportowego coupe. Co z tego wyszło?

O gustach się nie dyskutuje, ale śmiało możemy stwierdzić, że mało komu samochód nie będzie się podobał. Wprawdzie samo określenie czterodrzwiowe coupe brzmi dziwacznie, ale nadwozie, zwłaszcza w swojej tylnej części, zyskało sporo na urodzie. Patrząc od strony kufra można doszukać się kilki zapożyczeń chociażby z porsche, jaguara czy BMW. W oczy rzucają się drzwi pozbawione ramek, mocno opadająca linia dachu i agresywny podwójny wydech.

Reklama

Wnętrze nie jest już tak ekscytujące. W środku poczujemy się, jak w typowym passacie. Miejsca jest pod dostatkiem (samochód rejestrowany jest tylko na cztery osoby), usportowione fotele są wygodne, a jakość materiałów dobra. Można by się jedynie spodziewać nieco większej precyzji wykończenia - w niektórych miejscach "solidny niemiecki plastik" po prostu odstaje.

Złego słowa nie można natomiast powiedzieć o wyposażeniu. Samochód, który aspiruje do klasy premium występuje tylko w jednej "bogato zdobionej" wersji. Tapicerka foteli to skóra łączona z alcantarą, wewnątrz znajdziemy też drewnopodobne wykończenie i masę chromów. Na pokładzie nie zabrakło elektrycznie sterowanych, podgrzewanych foteli, automatycznej klimatyzacji, panoramicznego dachu, nowej nawigacji i czujników parkowania. Samochód standardowo wyposażony jest również w 17 calowe felgi ze stopów lekkich.

Pod maską passata cc znaleźć można kilka jednostek napędowych. Benzynowe mają 160 KM (1,8 l. TSI), 200 KM (2,0 l. TSI) i 300 KM (3,6 l. V6). "Biedoklep", czyli ubóstwiany przez fanów rechotu TDI (tutaj z systemem common rail) - równe 140 KM. Wkrótce pojawi się również wersja o mocy 170 KM.

Mieliśmy okazję jeździć samochodem z najmocniejszym benzynowym V6, który standardowo wyposażany jest z automatycznie sterowaną dwusprzęgłową , sześciostopniową skrzynią DSG.

Jak na 300 KM (przy 6600 obr./min) przystało passat cc może pochwalić się dobrymi osiągami. Moment obrotowy 350 Nm występujący w zakresie 2400 do 5300 obr/min zapewnia bardzo dobre przyspieszenia. Auto rozpędza się do setki w niecałe... 6 sekund (wg producenta 5,6 s.), prędkość maksymalna została elektronicznie ograniczona do 250 km/h.

Samochód w tej wersji silnikowej wyposażony jest w system napędu na cztery koła 4-motion, który płynnie przenosi moment obrotowy pomiędzy osiami. Co ważne, jednostka napędowa o pojemności 3,6 l. bardzo rozsądnie obchodzi się z paliwem. W czasie naszych jazd testowych samochód zużywał średnio 11,8 l/100 km.

Auto jest już od 1 lipca dostępne w polskich salonach. Ceny passata w wersji cc, z najsłabszym 160 konnym 1,8 l. TSI zaczynają się od 108 690 zł. Za diesla trzeba będzie zapłacić 120 tys. zł. Wersja V6, którą mieliśmy okazję testować to wydatek, co najmniej, 180 tys zł.

PR

Oceń swoje auto. Wystarczy wybrać markę... Kliknij TUTAJ.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: auto | Volkswagen Passat | passat
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy