Kraj głoduje, a każdy poseł otrzyma nowy samochód za 240 tys. zł

W zagrożonym głodem Zimbawe tamtejszy rząd kupuje każdemu członkowi parlamentu nowy samochód. Do wyboru jest kilka modeli, a górny pułap ceny to równowartość około 240 tys. zł. W tym samym czasie rząd apeluje do społeczności międzynarodowej o pomoc w walce z klęską głodu.

Powiedzenie "że rząd sam się wyżywi" na stałe zapisało się w historii Polski. Wypowiedziane przez rzecznika rządu słowa padły w okresie największego kryzysu na rynku, gdy na półkach w sklepach królował ocet, a brakowało podstawowych produktów spożywczych.

Hasło okazało się jednak na tyle uniwersalne, że ochoczo korzystały z niego, ale już nie mówiąc o tym głośno, kolejne rządy Polski, również po zmianie ustroju na demokratyczny. Dziś tym hasłem kieruje się natomiast m.in. rząd Zimbabwe.

Nowy samochód dla każdego członka parlamentu

Jak donosi internetowe wydanie dziennika "The Standard", każdy członek parlamentu Zimbawe otrzyma nowy samochód. Może nie są to pojazdy "najwyższej klasy", jak to określiła w swojej depeszy Polska Agencja Prasowa, ale i tak robią wrażenie, szczególnie wobec faktu, że Zimbawe jest zagrożone głodem, a jego rząd na arenie międzynarodowej apeluje o miliardy dolarów wsparcia.

Reklama

Członkowie parlamentu Zimbabwe, zarówno posłowie, jak i senatorowie, mają odwiedzić dilerów w stolicy państwa, Harare, by wybrać dla siebie samochody. Zasugerowano Toyotę Fortuner, Forda Rangera, Forda Everesta lub "najnowszy model Isuzu", jak PAP określił zaprezentowanego 5 lat temu D-Maxa. Co ciekawe, PAP wspomniał też o "Toyocie GD-6" - nie jest to jednak żaden endemiczny dla Afryki model, tylko oznaczenie wersji silnikowej Hiluxa. Są to więc nie tyle auta "najwyższej klasy" co samochody robocze (pickupy), ewentualnie SUV-y, ale podobnie jak pickupy, zbudowane na ramie, a więc o równie wysokiej dzielności w terenie. Taki wybór wynika z oczywiście z warunków terenowo-drogowych w tym afrykańskim państwie.

Samochody będą kosztować nawet 17 mln dolarów. Ale to nie problem

Tak czy inaczej, nie są to pojazdy tanie. Jak informuje "The Standard" maksymalna cena za samochód szeregowego członka parlamentu wynosi 60 tys. dolarów amerykańskich (około 240 tys. zł), a za samochód przewodniczącego komisji - 70 tys. dolarów.

Wydatki na samochody nie będą więc małe, bowiem w Zgromadzeniu Narodowym Zimbabwe zasiada 210 deputowanych, ponadto samochody otrzyma 60 senatorów. To oznacza, że zakup samochodów będzie kosztował około 16-17 mln dolarów.

Gazeta zauważa, że to kupowanie samochodów politykom nie jest w Zimbwawe niczym nowym. Długoletni deputowani rządzącej partii Zanu-PF mają szansę otrzymać już trzeci, a nawet czwarty samochód. Co więcej, ci deputowani, którzy jednocześnie są członkami rządu dostali już samochody, więc obecnie otrzymają kolejne.

Przeciwko rozdawaniu samochodów nie protestuje opozycja, której deputowani również otrzymają auta. Lider opozycyjnej Koalicji Obywatelskiej na rzecz Zmian (CCC) Clifford Hlatywayo powiedział "The Standard", że "nie ma nic złego w odebraniu pojazdu, ponieważ było to przewidziane w budżecie".

Co najmniej 4 mln mieszkańców Zimbabwe jest zagrożonych głodem

W budżecie Zimbabwe brakuje natomiast środków na zapewnienie mieszkańcom kraju żywności. Kilka dni temu prezydent Emmerson Mnangagwa ogłosił stan klęski narodowej z powodu suszy i zaapelował do społeczności międzynarodowej o 2 miliardy dolarów natychmiastowej pomocy humanitarnej.

ONZ szacuje, że głodem są zagrożone co najmniej 4 mln z niespełna 17 mln mieszkańców Zimbabwe. Do grupy zagrożonych na pewno nie należą członkowie rządu i parlamentu. Przecież "rząd zawsze sam się wyżywi".

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy