C​o łączy Roberta Kubicę i Marię De Villota?

Zdrowie to prywatna sprawa każdego z nas. Dlatego lekarzy obowiązuje tajemnica lekarska, dlatego każdy z nas sam decyduje o tym, czy i w jakim stopniu ujawniać te informacje.

Robert Kubica nigdy nie zabiegał o popularność inaczej niż szybką jazdą. Setki takich samym pytań ze strony przedstawicieli mediów zdawały się go męczyć. Nic więc dziwnego, że po tragicznym wypadku na rajdzie polski kierowca całkiem zniknął z pola widzenia kibiców. Od czas do czasu pojawiają się tylko oficjalne informacje o kolejnych operacjach. Reszta to spekulacje. A to Kubica gdzieś coś testował, a to ktoś, gdzieś go widział, a to nadgarstek nie ma pełnego zakresu ruchu. Od samego Kubicy nie wiemy jednak nic, podobnie jak od jego menadżera.

Reklama

Wydaje się, że podobną strategię obrała teraz Maria De Villota, która uczestniczyła w groźnym wypadku podczas testów dla zespołu Marussi.

Przypomnijmy, że podczas odbywającego się na angielskim lotnisku w Duxford pierwszego testu Marussi, po pokonaniu okrążenia instalacyjnego, 32-letnia De Villota, zjeżdżała na stanowisko serwisowe. Według świadków zdarzenia bolid najpierw zwolnił, by następnie niespodziewanie przyspieszyć i wjechać pod naczepę ciężarówki służącej do transportowania samochodów. W wyniku wypadku De Vilotta uderzyła głową w rampę załadowczą i doznała obrażeń zagrażających życiu.

Hiszpanka trafiła do szpitala, gdzie uratowano jej życie, poinformowano jednak, że straciła oko, co praktycznie oznacza koniec kariery w sportach motorowych.

Od tamtej pory, a do wypadku doszło już ponad miesiąc temu, nie wiadomo było, w jakim stanie jest Hiszpanka. Zespół poinformował jedynie, że przeprowadzone śledztwo, które wciąż nie zostało jednak zamknięte, wykazało, że bolid w chwili wypadku był sprawny, niedwuznacznie sugerując, że błąd został popełniony przez kierowcę.

Jak obecnie czuje się De Villota? Hiszpańska prasa donosi, że opuściła już angielski szpital i była widziana pod specjalistyczną okulistyczną kliniką w hiszpańskim Oviedo, gdzie została przywieziona przez krewnych. Niestety, jak można się spodziewać, w niczym nie przypominała pięknej kobiety znanej z oficjalnych zdjęć. Jak relacjonuje hiszpańska prasa, w szpitalu Hiszpance zgolono włosy (co było konieczne ze względu na obrażenia głowy), jej twarz była popuchnięta i sina, a wybite oko było zasłonięte opaską.

Marzenia o F1 De Villota będzie musiała porzucić. Teraz czeka ją inna walka - o powrót do zdrowia. Urazy głowy są niesłychanie groźne, mogą pojawiać się problemy z pamięcią, mówieniem, koordynacją ruchową, w zależności od tego, które rejony mózgu ucierpiały najbardziej.

Czy Hiszpance uda się powrócić do niemal normalnego życia? Czas pokaże.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy