Prowadzą auta siedząc w biurze. Niemcy pozwolili kierowcom pracować zdalnie
Praca kierowcy to setki godzin miesięcznie spędzane w kabinie pojazdu. A gdyby tak móc pokonywać kolejne kilometry bez hałasu, wibracji czy wpływu warunków atmosferycznych? Kto powiedział, że kierowcy nie mogą pracować zdalnie?
Podpisana w końcu stycznia przez prezydenta Dudę nowelizacja kodeksu pracy umożliwia "okazjonalne" korzystanie przez pracownika z pracy zdalnej w wymiarze 24 dni rocznie. Upraszczając - oznacza to, że co drugi tydzień przysługiwać nam będzie jeden dzień pracy zdalnej. Z takiej możliwości skorzystać mogą jednak wyłącznie ci, których obowiązki służbowe mogą być wykonywane zdalnie. Nie dotyczy to więc osób wykonujących prace fizyczne, jak chociażby prowadzenie pojazdów. W niedalekiej przyszłości może się to jednak zmienić.
W Hamburgu trwają właśnie testy drogowe zdalnie sterowanych samochodów. Chodzi o pojazdy niemieckiej firmy Vay, która - jako startup - skupia się na opracowaniu pojazdów autonomicznych. Zdaniem założycieli firmy brakującym elementem łańcucha łączącego klasyczne samochody z pojazdami w pełni autonomicznymi będą samochody sterowane zdalnie.
Pomysł na biznes startupu Vay jest dość nietypowy. Chodzi o "zautomatyzowany" carsharing, czyli współdzielenie pojazdów elektrycznych. Wyjątkowość polega na tym, że z założenia samochody mają przemieszczać się pomiędzy kolejnymi wynajmującymi je osobami bez użycia kierowcy.
Vay przerobił już kilka pojazdów tak, by mogły się one poruszać autonomicznie na określonych trasach. Testy trwały prawie trzy lata na drogach Berlina i Hamburga, ale w tym czasie - ze względów bezpieczeństwa - przepisy i tak wymagały obecności w pojeździe kierowcy, który mógłby zareagować w sytuacji awaryjnej.
W ten sposób zrodził się więc nowy pomysł - stworzenia "autonomicznych" samochodów sterowanych zdalnie. Dzięki temu, zamiast siedzieć w pojeździe, kierowca sprawujący nadzór nad jazdą, może to robić zdalnie, ze stanowiska pracy oddalonego nawet o setki kilometrów.
Twórcom Vay udało się przekonać do swojego pomysłu władze Hamburga, które wydały firmie stosowne pozwolenia. Wcześniej dokonane w pojazdach przeróbki ocenione zostały przez rzeczoznawców TÜV SÜD, którzy zbadali też poziom ich zabezpieczenia przed cyberatakami.
W efekcie Vay jako pierwszy wprowadził na europejskie drogi samochody pozbawione kierowców. Warto dodać, że przeróbki w żaden sposób nie ingerują w miejsce kierowcy w prawdziwym samochodzie. Usługa jest więc prosta - klient zamawia samochód korzystając z aplikacji mobilnej, a ten - bez udziału kierowcy siedzącego za kółkiem - podstawiany jest pod wskazany adres, przez kierowcę, który nie opuszcza siedziby firmy.
Operatorzy pojazdów, bo nie sposób nazwać ich przecież pełnoprawnymi kierowcami, sterują samochodami z siedziby w Hamburgu ale nic nie stoi na przeszkodzie, by byli oddaleni byli od samochodów o setki kilometrów. Ich stanowiska pracy wyposażone są w kilka ekranów, słuchawki oraz fizyczne elementy pozwalające na sterowanie pojazdem.
Dyrektor generalny Vay – Thomas von der Ohe – nie ukrywa, że docelowo, dzięki możliwości współdzielenia pojazdów, usługi firmy stanowić mają alternatywę dla posiadania własnego samochodu elektrycznego. Prognozuje też, że dopracowanie technologii tak, by była ona w pełni użyteczna, to "kwestia nie lat lecz miesięcy".
***