Problem z nielegalnymi wyścigami motocyklowymi

Nielegalne wyścigi motocyklowe na ulicach francuskich miast to "plaga, która wymyka się spod kontroli policji" z powodu niejednoznacznych instrukcji i niewystarczającej reakcji organów ścigania - odnotowuje w poniedziałek dziennik "Le Figaro".

Hałaśliwe, niebezpieczne i nielegalne wyścigi motocyklowe, tzw. rodeo, stały się problemem dla mieszkańców miast, którzy skarżą się na bezradność policji.

Obowiązujące od sierpnia 2018 roku prawo określa tzw. rodeo mianem przestępstwa, za które sprawcom grozi kara do pięciu lat więzienia. Jednak część funkcjonariuszy policji uważa przepis za martwy i fasadowy.

"Stoimy przed wyborem politycznym. Administracja nakazuje nam, abyśmy nie wchodzili w kontakt z uczestnikami (rodeo) i wycofywali się w obawie przed wypadkami i zamieszkami w mieście" - mówi "Le Figaro" sekretarz generalny związku CFDT Alternative Police, Denis Jacob.

Reklama

Od wejścia w życie ustawy policja odnotowała w związku z tzw. rodeo 63 tys. interwencji, ale zaledwie 6450 osób zostało ukaranych. Policjanci przyznają, że "wynika to z trudności w przesłuchaniu sprawców".

Pod względem liczby urządzanych wyścigów dominują departamenty Sekwana-Saint-Denis (500) i Yvelines (300) w regionie Ile-de-France oraz Rodan (350) w regionie Owernia-Rodan-Alpy.

"Jeśli +rodeo+ tak bardzo się rozwija, to z powodu poczucia bezkarności sprawców" - uważa szef związku zawodowego policjantów Synergie Officiers, Patrice Ribeiro.

***


PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy