Po zaostrzeniu przepisów drogowych szykują... demonstracje

Pierwszego dnia po zaostrzeniu przepisów drogowych w Indiach drogówka ze stanu Orisa wręczyła mandaty na ponad 10 mln rupii (ok. 540 tys. zł). Najwięcej zapłacił ojciec dziecka, które kierowało skuterem. Ukarano ponad 3,9 tys. kierowców. Oburzona opozycja zapowiedziała demonstracje.

Nowe przepisy weszły w życie 1 marca br. w stanie Orisa, na wschodnim wybrzeżu Indii. Tylko tego dnia policjanci ukarali m.in. 1,8 tys. osób za jazdę bez kasków, niemal 350 za brak pasów i 277 za prędkość. Co więcej, 126 osób dostało mandaty za jazdę w trójkę na motorze, a 49 za rozmawianie przez komórkę w czasie jazdy.

"Czyli za wszystko, co robi prawdziwy Indus na drodze" - mówi Mukesh Kumar, 42-letni zawodowy kierowca z Delhi. "Każdy z nas kiedyś jeździł bez kasku, w trójkę z rodzicami lub kumplami na motorze" - dodaje.

Reklama

"Czasami ręce opadają jak na drodze nagle zwalnia motocyklista, nie zatrzymując się, wyjmuje komórkę i odbiera telefon" - opowiada Rakesh Sharma z Delhi, który przez kilka lat mieszkał w Wielkiej Brytanii. "Tak jakby w Indiach nie było żadnych zasad ruchu drogowego ani nikogo ze zdrowym rozsądkiem" - zauważa.

Bank Światowy w najnowszym raporcie o bezpieczeństwie na indyjskich drogach przypomina, że co roku w wypadkach drogowych ginie tam 150 tys. osób, a ok. 750 tys. jest rannych. Jedną z głównych przyczyn jest brak przestrzegania przepisów ruchu drogowego i nieegzekwowanie kar przez policję.

"Policjanci bardzo mało zarabiają, więc łatwo się wymigać od mandatu" - tłumaczy Kumar. "W Delhi wystarczyło zapłacić na pierwszej kontroli, a już na kolejnych podawało się hasło i policjanci przepuszczali" - opowiada ze śmiechem.

Drogówka z Orisy, ku zaskoczeniu niczego niespodziewających się kierowców, nie popuściła - w ciągu tylko jednego dnia wystawiła mandaty na ponad 10 mln rupii (540 tys. zł). Najwięcej zapłacił ojciec dziecka, które kierowało skuterem. Mężczyznę ukarano mandatem na 43 tys. rupii (ok. 2,3 tys. zł), z czego 25 tys. rupii za pozwolenie nieletniemu na kierowanie skuterem, 5 tys. rupii za brak prawa jazdy u chłopca, tysiąc rupii za brak kasku, 10 tys. za brak ważnego certyfikatu emisji spalin dla skutera i 2 tys. za brak ubezpieczenia.

Oburzony działaniami policji opozycyjny Indyjski Kongres Narodowy zagroził strajkami w Orisie. "Zwołamy masowe protesty, jeśli władze nie zmniejszą kwot mandatów w ciągu 15 dni" - zagroził poseł lokalnego parlamentu Suresh Routray. Jego zdaniem prawo drogowe "ze względów humanitarnych", powinno być łagodniejsze dla studentów spieszących się na egzaminy oraz osób jadących do szpitali.

"U nas w Nepalu mało kto już jeździ po pijaku w mieście" - tłumaczy Suman Shrestha, który sam musiał zapłacić wysoki mandat i przejść obowiązkowe, całodniowe szkolenie, żeby odzyskać prawo jazdy.

Nepal zakazał również używania klaksonów i większość kierowców dostosowała się do nowych reguł. "Nikt nie wierzył, że w naszym regionie świata możliwe jest przestrzeganie przepisów drogowych" - podkreśla Shrestha, który mieszka obecnie w Londynie. "Najwidoczniej potrzeba nieskorumpowanej drogówki i politycznego wsparcia dla zmian" - ocenia.

PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy