Pierwszy prywatny autobus w Polsce
Paweł Steczkowski wychował się w samochodach, a rodzinnym autobusem w drodze na koncerty muzykującej rodziny Steczkowskich zjeździł całą Europę.
Teraz znowu rusza w trasę z koncertami, a scenografię występów stworzą dwa volkswageny transportery pomalowane przez scenografa i rysownika Rafała Zawistowskiego. W ten sposób w życiu muzyka motoryzacja splata się ze sztuką.
Paweł Steczkowski urodził się w muzykującej rodzinie, która podróżowała z koncertami po całej Europie. - Pierwszy raz wyjechałem w 1981 roku, miałem wtedy siedem lat. Pojechaliśmy na tournée z chórem "Cantus" mojego ojca. W chórze śpiewał 24 lata. 4-6 razy do roku chór wyjeżdżał na tournée po Europie. Ponadto jako dzieci Steczkowscy koncertowali w całej Polsce. Legnica, Kołobrzeg, Gdańsk, Poznań.
- Jako pasażer zrobiłem w tych trasach jakieś 6-7 milionów kilometrów. Jako kierowca mam za sobą dużo mniej, tylko około 900 tysięcy - mówi Paweł Steczkowski. - Myślę, że za dwa lata zrobię swój pierwszy szoferski milion - dodaje muzyk.
Prawo jazdy na autobus zrobił w wieku 19 lat, kiedy jechał z ojcem do fabryki autosanów w Sanoku po autobus dla muzykującej rodziny.
- To był pierwszy prywatnie kupiony autobus w Polsce. Ale mieliśmy promesę z ministerstwa i nie mogli nam odmówić. 75 milionów kosztował wtedy polonez, a my zapłaciliśmy za autobus H9-21 32 miliony złotych. To była cena dla zakładów pracy, a innej, dla cywilnych obywateli, nie było. Zrobiliśmy tym autobusem 400 tysięcy po Europie, chociaż to był tylko autokar dojazdowy, przeznaczony do krótkich podróży do 100 kilometrów - mówi Steczkowski. Z bratem Jackiem pojechali do fabryki Autosan na przeszkolenie.
- Potem umiałem wymienić w autobusie koło i samodzielnie przykręcić wszystkich dwanaście śrub. W tym celu miałem przygotowane specjalnie dwie stalowe rurki, żeby dokładnie trafić kołem we właściwe miejsce - mówi Steczkowski. - Dziś robi się to zupełnie inaczej, ale wtedy wymiana koła w autobusie to była katorga.
Oprócz autobusu autosan rodzina jeździła też roburem z silnikiem od traktora ursus C 360 i skrzynią biegów od stara. Mieli też nysę.
- 100 tysięcy kilometrów zrobiłem autobusem bez żadnych uprawnień - śmieje się Paweł Steczkowski. - A kiedy miałem 17 lat, jeździłem już własną skodą 105. Silnik był od wersji rapid, więc był to model sportowy, kupiony w Belgii. Miło wspominam renault 4. Miałem też renault 11 i espace. Jeździłem też volkswagenem transporterem I, golfem, BMW 523, gazem M69, audi 80 i 100 oraz golfem II syncro 2.0 4x4 o mocy 125 koni. Teraz znów mam golfa, ale przesiadam się do dwóch volkswagenów transporterów T3.
Paweł Steczkowski w sierpniu wyjeżdża ze swoim zespołem "Ludofoniarze" z koncertami do jedenastu miast Europy. Dlatego kupił dwa transportery. Auta zostały pomalowane w postaci związane z projektem muzycznym "Gusła i tradycje dźwiękiem malowane" przez scenografa i rysownika Rafała Zawistowskiego.
- To są bardzo dobre samochody. Jeden został przywieziony ze Stanów, ma klimatyzację i wszelkie udogodnienia, drugi jeździł po lotnisku we Frankfurcie nad Menem i woził obsługę lotniska - opowiada Steczkowski. - Widziałem dziś taki w telewizji. Płonął w Strefie Gazy - mówi Rafał Zawistowski. - Oba wyremontował nasz przyjaciel, były komandos. Dzięki nim dotrzemy do każdego celu, a w razie potrzeby łatwo naprawimy w każdym serwisie Volkswagena - kontynuuje Steczkowski. Jedno auto jest białe z czarnymi rysunkami, drugie to jego negatyw: czarne z białą kreską.
- W maleńkiej wsi pod Stalową Wolą pijaczek, który stał przy sklepie, krzyknął na nasz widok: - Witkacy przyjechał! - śmieje się Zawistowski, który na co dzień jest scenografem właśnie w zakopiańskim Teatrze Witkacego. - A największą radość z naszego przyjazdu miały dzieci, które od razu podbiegają całą chmarą i dokładnie oglądają wszystkie rysunki - mówi Rafał Zawistowski.
Auta będą wykorzystane w czasie koncertów. Ustawione po bokach, utworzą scenografię. W środku Rafał Zawistowski będzie w czasie koncertu malował na żywo na olbrzymim blejtramie. - Chcemy Europie pokazać naszą polską najpiękniejszą muzykę, pieśni dziadowskie, ballady miłosne i inne - mówi Steczkowski. "Ludofoniarze" zakończą swoją muzyczną pielgrzymkę na początku września na festiwalu w Opolu.
Harald Kittel, fot. Jacek Rusztyn, Tomasz Delekta