Masz CB? Uważaj!
Pomiędzy kierowcami a policjantami toczy się swoista gra w kotka i myszkę.
Generalnie wszyscy użytkownicy polskich dróg są świadomi, że przepisów w Polsce nikt nie przestrzega i nieoznakowany wideoradar jest w stanie pozbawić prawa jazdy każdego kierowcę - kwestią otwartą pozostaje tylko liczba kilometrów, jaką trzeba pokonać z włączonym nagrywaniem.
Obie strony "zabawy", której pretekstem jest bezpieczeństwo, sięgają po coraz bardziej wyrafinowane środki techniczne. Odpowiedzią kierowców na foto i wideoradary okazały się (w Polsce nielegalne) antyradary, nawigacje z bazą radarów oraz - chyba najskuteczniejsza "tarcza", czyli CB-radio.
Przy pomocy CB, kierowcy przekazują sobie informacje o lokalizacji "suszarek", jeżdżących oznakowanych "miśkowozach" czy też nieoznakowanych "sreberkach" czy innych "cegiełkach".
Okazuje się jednak, że "miśki" to też ludzie, którzy spędzając cały dzień w samochodzie, poczuli się nieco wyobcowani. Stąd na nieoznakowanych autach z wideoradarmi dostrzec można anteny CB, które coraz częściej pojawiają się nawet na oznakowanych radiowozach.
Z tego względu warto uważać, co się mówi przez radio. Reporter INTERIA.PL był świadkiem, jak kierowca, który narzekał, że znalazł się za radiowozem i "będzie teraz musiał się wlec, bo oni tam mają dwa litry w gazie", został rychło przez rzeczony radiowóz zatrzymany do kontroli. Policjanci uprzejmie wyjaśnili, że ich astra, owszem, ma dwa litry, ale "jednak w benzynie, a nie w gazie"...