Wraki stop!
Ministerstwo Infrastruktury zamierza od września uniemożliwić import do Polski samochodowych wraków. Od chwili naszego wejścia do Unii nasi rodacy sprowadzili z jej "starych" krajów ponad 120 tysięcy takich aut - niektóre z nich w tak fatalnym stanie technicznym, że ich pojawianie się na naszych drogach zagraża życiu i zdrowiu.
Niewątpliwie wszystko, co może poprawić bezpieczeństwo na polskich drogach zasługuje na pochwałę - byłaby ona jednak jeszcze bardziej uzasadniona, gdyby w działaniach resortu udało się znaleźć nieco więcej konsekwencji.
Czy wiedzą Państwo, co dzieje się z wrakami samochodów, które uległy wypadkowi w kraju? Niestety, ja też dowiedziałem się, kiedy sprawa dotknęła mnie bezpośrednio. Był grudzień roku 2000 - pod Ostródą wjechałem na lodowy garb pozostawiony przez naszych dzielnych drogowców na samym środku jezdni - zamiast do Warszawy trafiłem do rowu i to na dachu. Rzeczoznawca bez wahania orzekł całkowite zniszczenie auta - nie mogło być inaczej przy naruszeniu wszystkich tzw. stałych punktów podwozia i dwóch potężnych dziurach wybitych w korpusie silnika otrzymałem odszkodowanie, a zaprzyjaźniony z ubezpieczycielem warsztat samochodowy przejął to, co wydawało się już tylko złomem. Jakże się myliłem! Dwa miesiące później zadzwonił do mnie mechanik z owego warsztatu - pytał o wyłącznik alarmu antynapadowego, bo - uwaga! - "właśnie odpalają silnik".
Nie mam, niestety, wątpliwości - moje ukochane niegdyś auto stało się drogowym zombie, żywym trupem na kółkach, groźnym dla ludzi. Kiedy przedstawiłem tę historię prezesowi owej firmy ubezpieczeniowej, usłyszałem: "ale o co chodzi, przecież to zgodne z prawem?!". Niestety - zgodne i właśnie dlatego sądzę, że przed Ministerstwem Infrastruktury, jeśli rzeczywiście dba o nasze zdrowie, jeszcze ogrom pracy.
Wojciech Szeląg