Tragedia na parkingu. Kobieta wpadła pod własne auto
Policja bada okoliczności koszmarnego wypadku, do jakiego doszło w minioną sobotę w Rudnikach pod Częstochową. Pod kołami własnego samochodu zginęła tam 71-letnia kobieta. Starsza pani przypadkowo uruchomiła silnik i została wepchnięta pod pojazd przez otwarte drzwi.
Tragedia rozegrała się około południa na parkingu jednego ze sklepów w miejscowości Rudniki nieopodal Częstochowy. Wszystko wskazuje na to, że sięgając do pojazdu przez otwarte drzwi kobieta przekręciła kluczyk w stacyjce, ale zapomniała, że pozostawiła auto na wstecznym.
Wstępne ustalenia dotyczące przebiegu wypadku bazują na relacjach świadków i zapisie z monitoringu.
Otwarte drzwi przewróciły kobietę, która została wciągnięta pod pojazd. 71-latki nie udało się uratować.
Chociaż policja nie podała, jaki pojazd był sprawcą tragedii w Rudnikach, z całą stanowczością stwierdzić można, że do wypadku przyczynił się... wiek samochodu. By wykluczyć zaistnienie takiego właśnie scenariusza, nowoczesne pojazdy wyposażone są dziś w czujnik położenia pedału sprzęgła. Mówiąc wprost - samochodu w wieku 3 czy 5 lat nie uda nam się uruchomić, jeśli - przed przekręceniem kluczyka w stacyjne - nie wciśniemy uprzednio pedału sprzęgła. Takie zabezpieczenia upowszechniły się jednak dopiero w ostatnich latach, gdy - ze względu na zaostrzanie norm emisji spalin - wiele aut otrzymało standardowy system start&stop.
Niestety, średni wiek samochodu osobowego w Polsce w aktualizowanej części Centralnej Ewidencji Pojazdów wynosi około 15,5 roku, co oznacza, że przeciętne polskie auto wyprodukowane zostało w roku 2007. W takich - i starszych pojazdach - zwłaszcza w przypadku popularnych modeli segmentu B czy C, uruchomienie samochodu bez wciśnięcia pedału sprzęgła nie stanowi żadnego problemu.
Czy dysponując starszym pojazdem, który nie jest wyposażony w czujnik położenia pedału sprzęgła, można zabezpieczyć się przed takim scenariuszem? Najprostszym sposobem jest zostawianie auta na biegu i hamulcu ręcznym. W takim przypadku próba przypadkowego uruchomienia skończy się co najwyżej krótkim szarpnięciem.
Niestety - tutaj również daje o sobie znać smutna drogowa rzeczywistość - wielu zmotoryzowanych pozostawia auto na biegu, właśnie po to by... nie korzystać z hamulca ręcznego. Dotyczy to zwłaszcza kierowców "starej daty", którzy swoje pierwsze szlify za kierownicą zdobywali w pojazdach wyprodukowanych na Żeraniu czy przez FSM. Niechęć do korzystania przez nich z hamulca postojowego w ogromnej mierze wynika z jakości polskich samochodów z okresu PRL. Zwłaszcza zimą, nieopatrzne zaciągnięcie "ręcznego" mogło się przecież skończyć unieruchomieniem pojazdu przynajmniej do czasu roztopów...
Mimo tego warto wyrobić w sobie nawyk cyklicznego zaciągania "ręcznego" po każdej z podróży, bo tylko takie - częste - korzystanie z hamulca pomocniczego pozwala cieszyć się jego długą i bezawaryjną pracą. Odkładające się w pancerzykach zanieczyszczenia i korozja usuwane są na bieżąco, nie trzeba się więc martwić o jego zablokowanie.
W ostateczności - jeśli nie mamy zaufania do hamulca ręcznego - warto szukać miejsc, które pozwalają na zaparkowanie pojazdu prostopadle do krawężnika. Dojeżdżając do niego przodem pozostawiamy auto na jedynce, tyłem - na wstecznym. Ta prosta zasada pozwoli uniknąć niebezpiecznych sytuacji i daje pewność, co do tego, że nasz pojazd nigdy "samoczynnie" nie opuści miejsca postojowego.