Taryfikator niezgodny z prawem? Dzisiaj będzie wyrok!

O godz. 11.45 we wtorek Trybunał Konstytucyjny ogłosi wyrok ws. wniosku Prokuratora Generalnego, który kwestionuje m.in. sztywną wysokość mandatów za ponad 300 wykroczeń - co nie pozwala np. na ich łagodzenie w zależności od okoliczności sprawy.

Troje sędziów TK zbadało wniosek Andrzeja Seremeta, który zaskarżył do TK jako niekonstytucyjne rozporządzenie premiera Leszka Millera z 2003 r. Dotyczyło ono wysokości mandatów za wykroczenia, nakładanych na obywateli przez funkcjonariuszy piętnastu podmiotów, m.in. policji czy straży gminnej, pożarnej lub leśnej.

Załącznikiem do rozporządzenia jest spis 377 wykroczeń z przypisaną im wysokością mandatów. Seremet podkreśla, że sankcje za 318 z nich określono w sposób sztywny, co oznacza że wszyscy sprawcy danego wykroczenia otrzymują takie same mandaty (np. za picie alkoholu w miejscach objętych zakazem ustawa przewiduje mandat od 20 do 500 zł; taryfikator - tylko karę l00 zł).

Reklama

Według szefa PG sztywna wysokość mandatów jest sprzeczna z ustawowym wymogiem, aby przy wymiarze kary brać pod uwagę stopień społecznej szkodliwości czynu, rozmiar szkody, stopień winy, niekaralność sprawcy, jego pobudki, warunki osobiste i majątkowe, stosunek do pokrzywdzonego, itp. "Elementarne poczucie sprawiedliwości nakazuje karać surowiej za czyny cięższe, a łagodniej - za lżejsze" - napisał.

Zarzucił też rozporządzeniu, że zaostrza ustawową odpowiedzialność za część wykroczeń, podnosząc dolną granicę grzywien. Dodał, że Kodeks wykroczeń stanowi, iż najniższą grzywną jest 20 zł, a taryfikator za najniższą uznaje 50 zł. Seremet podkreślił także, że rozporządzenie nakazuje karanie mandatami sprawców czynów, których ustawa wprost nie zakazuje - powołał się np. na karanie mandatem za "chodzenie lub przebywanie na wydmach", choć Kodeks wykroczeń mówi tylko o ich "niszczeniu".

Przedstawiciel PG prok. Wojciech Sadrakuła podkreślał w TK, że rozporządzenie nie może zmieniać zapisów ustawy - orzecznictwo TK w tej kwestii jest jednolite. "Taryfikator należy do segmentu prawa represyjnego, a wtedy sankcje może ustanawiać tylko ustawa" - dodał. Tymczasem prawo zmieniono "w zaciszu gabinetu", a rząd mógł przecież wnieść do Sejmu odpowiednią inicjatywę legislacyjną - podkreślił.

Prokurator dodał, że ewentualne uchylenie przez TK rozporządzenia nie uniemożliwi ścigania żadnych wykroczeń, sprawi zaś, że kara za nie będzie musiała być zgodna z tym, co przewidziała ustawa.

Premier Donald Tusk w stanowisku do TK ze stycznia br. przekonywał, że rozporządzenie jako całość jest zgodne z konstytucją, a ustawa nie wyklucza możliwości ustalenia sztywnej stawki za konkretne wykroczenie. Przyznał niekonstytucyjność kilku szczegółowych zapisów załącznika jako rozszerzających zakres karalności. Według niego jednak już samo chodzenie po wydmach może być ich niszczeniem.

Tusk przypomniał, że funkcjonariusz nakłada grzywnę bezpośrednio po wykroczeniu i nie może analizować pobudek działania sprawcy, warunków osobistych i majątkowych itp. Te zasady nie odnoszą się do mandatów, lecz do kar orzekanych przez sądy - uznał premier. Jego zdaniem zasada "indywidualizacji kary" dotyczy tylko czynu popełnionego przez kilku sprawców i odnosi się tylko do sądu - nie ma zaś zastosowania do mandatów.

Reprezentujący w TK urząd premiera prawnik z MSW Krzysztof Staeven podtrzymał stanowisko ówczesnego szefa rządu. Podkreślał, że postępowanie mandatowe nie jest tożsame z orzekaniem przez sąd; zakres sankcji za dany czyn reguluje ustawa, a pewne jej modyfikacje z rozporządzenia mieściły się w dopuszczalnych ramach.

Argumentował, że według PG jedyne co mógł zrobić premier, to powtórzyć w rozporządzeniu regulacje ustawowe, podczas gdy - jego zdaniem - premier miał za zadanie "ujednolicić sposób reakcji organów uprawnionych do nakładania mandatów". Dodał, że ukarany zawsze ma prawo odmówić przyjęcia mandatu, co powoduje, że sprawę zbada sąd.

Sędziowie TK pytali m.in., czy sztywne stawki mandatów faktycznie doprowadziły do zmniejszenia korupcji wśród funkcjonariuszy. Staeven nie miał szczegółowych danych, ale przyznał, że chodziło m.in. o takie oddziaływanie. Dodał, że nie można wykluczyć, iż przy "widełkach" kar za dane wykroczenie funkcjonariusz - jak dopytywali sędziowie - nakładałby maksymalny mandat, kierując się np. wskazaniami przełożonych co do statystyk. Także Sadrakuła nie miał danych, czy sztywne stawki zredukowały korupcję.

PAP
Dowiedz się więcej na temat: taryfikator mandatów
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy