Światła w dzień - czy są nam potrzebne?

17 kwietnia 2007 roku społeczeństwo polskie zostało podzielone na dwie grupy - zwolenników i przeciwników jazdy na światłach w ciągu dnia. (*)

Od tego bowiem dnia każdy kierowca zobowiązany jest do zapalania świateł w ciągu dnia przez cały rok, niezależnie od pogody.

Mimo, że obowiązek ten istnieje już prawie 2 lata, nadal wzbudza spore kontrowersje i część kierowców nie chce się z nim pogodzić. Głos podnoszą także niektórzy posłowie, głównie z PiS, którzy stanowczo domagają się zniesienia obowiązku zapalania świateł w ciągu dnia przez cały rok. Argumentują, że nakaz ten nie przyniósł poprawy bezpieczeństwa na polskich drogach, a koszty jego stosowania są znaczące, dlatego nie ma sensu nadal go utrzymywać.

Reklama

Biorąc pod uwagę wyniki sondażu przeprowadzonego na portalu motoryzacja.interia.pl, w którym ponad 70% głosujących było przeciw światłom w dzień, warto przyjrzeć się tej kwestii szerzej i zobaczyć, co dała nam prawie dwuletnia jazda z włączonymi światłami.

Zgodnie z zapowiedzią zwolenników jazdy na światłach w ciągu dnia i uruchomionej przez nich kampanii medialnej, nakaz ten miał zredukować liczbę wypadków na polskich drogach o ok. 20%. Jak jednak było w rzeczywistości?

Wystarczy wejść na stronę policja.pl i zapoznać się ze statystyką wypadków w Polsce w wybranych latach. I tak w 2006r., kiedy nie było nakazu włączania świateł w ciągu dnia, liczba wypadków w naszym kraju wyniosła 46 876, natomiast w 2007r., kiedy nakaz ten zaczął obowiązywać, liczba ta wzrosła o 5,6% i wyniosła 49 536. Trudno więc mówić o jakiejkolwiek poprawie bezpieczeństwa, a co dopiero o 20-procentowym spadku liczby wypadków. Wprawdzie liczba samochodów w roku 2007 wzrosła znacząco, jednak począwszy od roku 2000 liczba pojazdów na Wisłą również stale rosła, ale liczba wypadków z ich udziałem z roku na rok malała.

Wszystko wskazuje więc na to, że pozytywny wpływ używania świateł w ciągu dnia jest mitem. Między innymi dlatego w Austrii na początku 2008r. zniesiono taki sam nakaz po 3 latach obowiązywania, a od tego czasu liczba zdarzeń drogowych wyraźnie zmalała. Dlaczego tak się stało?

Austriacy zrozumieli, że z dróg nie korzystają jedynie samochody. Są tam również obiekty nieoświetlone, takie jak piesi, rowerzyści, czy zaprzęgi konne. W sytuacji obowiązywania nakazu kierowcy przyzwyczaili się do tego, iż wszystko co znajduje się na drodze ma włączone światła i przestali w porę dostrzegać obiekty nieoświetlone. To właśnie piesi i rowerzyści byli grupą, która najbardziej ucierpiała na tym nakazie - liczba wypadków z ich udziałem istotnie wzrosła. Identycznie zresztą sytuacja wygląda w Polsce oraz każdym kraju, który w ostatnim czasie wprowadził opisywany nakaz.

Użytkownicy dróg byli też często oślepiani przez auta, które miały źle wyregulowane światła. Wystarczyło też, że auto podskoczyło na nierównościach albo kierowca zabrał 3 pasażerów na tylną kanapę i nie zmienił ustawienia świateł, przez co oślepiał nadjeżdżające z przeciwka samochody.

Austriakom częściej zaczęły przepalać się żarówki. Pół biedy, gdy auto bez sprawnego jednego reflektora poruszało się w dzień, jednak gdy taki "cyklop" wyjechał na drogę w nocy, stwarzał poważne niebezpieczeństwo. Ludzie bowiem nie potrafili często sami wymienić żarówki, a wizytę w warsztacie odkładali w czasie.

Niebagatelną rolę w zniesieniu nakazu jazdy na światłach w ciągu dnia odegrały względy ekologiczne. Wiadomo, że auto na włączonych światłach spala nieco więcej paliwa (ok. 1%), przez co emituje więcej dwutlenku węgla do atmosfery. W przypadku pojedynczego pojazdu różnica ta jest niemal niezauważalna, jednak przemnożona przez liczbę samochodów w całym kraju, robi się groźna.

W Polsce zarejestrowanych jest ponad 14 mln pojazdów osobowych. Doliczając do tego samochody ciężarowe oraz ruch tranzytowy mamy poważne źródło zanieczyszczeń. Ekolodzy twierdzą, że od 17 kwietnia 2007r. do atmosfery emitujemy rocznie więcej o ponad 500 tys. ton dwutlenku węgla niż przed wprowadzeniem nakazu. Zważywszy na brak pozytywnego wpływu używania świateł na bezpieczeństwo drogowe, jest to świadome i bezcelowe zatruwanie środowiska naturalnego.

Niekorzystne konsekwencje używania świateł mijania w ciągu dnia można naprawić stosując specjalne światła do jazdy dziennej, które pobierają zdecydowanie mniej energii i są bardziej trwałe. Jednak z uwagi na ich koszt (kilkaset złotych) oraz czasochłonność montażu, niewielu kierowców się na nie decyduje i w efekcie używa zwykłych świateł mijania, zaprojektowanych do jazdy nocą.

Europa w kwestii stosowania świateł w ciągu dnia jest podzielona. Nakaz taki obowiązuje w krajach skandynawskich oraz w większości państw Europy Środkowej. Kraje zachodnie, takie jak Niemcy, Francja, Wielka Brytania, Hiszpania nie zdecydowały się na jego wprowadzanie. Nakaz wycofano w Austrii oraz Chorwacji. Ciekawym przypadkiem jest Grecja, gdzie obowiązuje zakaz używania świateł w ciągu dnia. Warto nadmienić, że Komisja Europejska, która początkowo rekomendowała używanie świateł w ciągu dnia, wycofała się z tego pomysłu w listopadzie 2007r. (*) - list do redakcji. Autor: Michał Filipkiewicz

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: kierowca | samochody | auto | nakaz | światła
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy