Strażnicy miejscy robili przekręty na fotoradarach
11 białostockich strażników miejskich oskarżono o niedopełnienie obowiązków i poświadczenie nieprawdy w sprawie dotyczące użycia fotoradaru. Chodzi o przypadki, gdy funkcjonariusz poświadczał w dokumentacji, że sprawcą przekroczenia prędkości była inna osoba.
Akt oskarżenia trafił do Sądu Rejonowego w Białymstoku. Śledztwo dotyczyło podejrzeń, że mandaty za przekroczenia prędkości zarejestrowane przez fotoradar Straży Miejskiej w Białymstoku płaciły nie te osoby, które powinny - poinformował w czwartek rzecznik Prokuratury Okręgowej w Białymstoku Adam Kozub.
Chodzi o przypadki, gdy mimo ustalenia sprawcy wykroczenia, funkcjonariusz odstępował od jego ukarania i poświadczał w dokumentacji, że rzeczywistym sprawcą była inna osoba. Takie przypadki miały miejsce w latach 2006-2008. Według nieoficjalnych informacji ze źródeł w prokuraturze, mogło chodzić o to, że osoba, która kierowała samochodem, chciała uniknąć mandatu i punktów karnych, których miała już dużo. Dlatego jej mandat przyjmował ktoś inny.
W ocenie prokuratury było to działanie na szkodę interesu publicznego, osób, które nie popełniły wykroczenia oraz w celu osiągnięcia korzyści osobistej przez sprawców wykroczeń.
W śledztwie, które trwało od ponad dwóch lat, badanych było kilkadziesiąt przypadków. Rozpoczęło się ono od zawiadomienia Komendy Wojewódzkiej Policji w Białymstoku, po kontroli w Straży Miejskiej w ramach nadzoru nad jej działalnością.
"W trakcie kontroli wykryto kilkadziesiąt przypadków, kiedy urządzeniem fotoradar zarejestrowano wizerunek mężczyzny jako kierującego pojazdem, natomiast ukarana została kobieta" - powiedział prokurator Kozub. Często byli to bliscy rzeczywistych kierowców, np. żony czy córki.
Po analizie materiału zebranego w sprawie, 18 zdarzeń uznano za "wątpliwe" i w tym przypadkach postawiono strażnikom zarzuty.
Podejrzani nie przyznali się do zarzuconych im czynów. Jak dodał prokurator, część z nich złożyła wyjaśnienia. Tłumaczyła się brakiem odpowiedniego przeszkolenia w zakresie prowadzenia postępowań o wykroczenia bądź nawałem pracy, inni skorzystali z przysługującego im prawa do odmowy składania wyjaśnień.
Za niektóre zarzuty postawione oskarżonym grozi do dziesięciu lat więzienia.
Komendant Straży Miejskiej w Białymstoku Krzysztof Kolenda powiedział PAP, że zgodnie z ustawą o straży miejskiej, po postawieniu strażnikom zarzutów, od lutego 2012 r. byli oni zawieszeni w wykonywaniu obowiązków przez trzy miesiące, po czym wrócili do pracy. Dodał, że teraz z ewentualnymi konsekwencjami służbowymi czeka do orzeczenia przez sąd prawomocnego wyroku w tej sprawie.