Prywatne fotoradary

Przez kilka tygodni - w sezonie letnim - na terenie gminy Rewal prywatna firma z Gdańska, na zlecenie Straży Gminnej dokonywała pomiarów szybkości za pomocą fotoradarów.

Dwa urządzenia ustawione na poboczu drogi „tłukły” codziennie setki, jeśli nie tysiące zdjęć kierowców przekraczających dozwoloną prędkość. Teraz, po komputerowej obróbce fotek, delikwenci otrzymali zdjęcia wraz z wezwaniami do zapłaty.

Dostali też do wypełnienia oświadczenia, w których mają podać swoje szczegółowe dane: PESEL, numer prawa jazdy, imię ojca i matki, numery telefonów (komu to potrzebne?), dowodu osobistego i inne. Słowem, mają ułatwić ukaranie siebie samych, co już wywołuje rozbawienie.

Sprawcy, których wykroczenia zostały zarejestrowane, otrzymali także kserokopię czterech świadectw legalizacji fotoradarów (na wybrzeżu były tylko dwa).

Reklama

Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie jedno ale... Jeden z fotoradarów został zalegalizowany dopiero 20 września br., a więc po sezonie letnim. Zatem wykonane przez niego zdjęcia nie mają żadnej wartości dowodowej! Dwa pozostałe świadectwa legalizacji nie mają wypełnionej rubryki „użytkownik”. I najciekawsze: na dokumencie zwanym „raportem” ( zdjęcie auta, nr rejestracyjny, twarz kierowcy i przekroczona szybkość) nie jest zapisane, który radar wykonał to zdjęcie. A więc wezwanie do ukarania jest bezprawne, co potwierdzili „KS” policjanci.

Policjanci, zapytani przez „KS” , jak powinni zareagować kierowcy, którzy otrzymali wezwania do zapłaty, odparli krótko i dosadnie: - Strażnicy trafili „jeleni”. I wielu z nich zapłaci, chociaż wezwanie nie spełnia prawnych wymogów.

Niedawno Rzecznik Praw Obywatelskich stwierdził, że wydane trzy lata temu rozporządzenie ministra spraw wewnętrznych, zezwalające strażnikom miejskim na dokonywanie pomiarów prędkości jest bezprawne.

Porozmawiaj na Forum.

INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: prywatnie | fotoradary
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy