Policjant wybrał mniejsze zło
Na naszych łamach trwa dyskusja na temat parkujących na miejscach dla inwalidów policyjnych radiowozów.
Jedni uważają, że tym tematem już "przynudzamy", inni że powinniśmy piętnować takie zachowanie, inni zaś starają się nas przekonać, że nie mamy racji publikując takie zdjęcia nadsyłane przez Czytelników.
Poniżej komentarz prawdopodobnie kogoś z "branży". Podpisał się "KGP rozsądku" (Komenda Główna Policji?) i dość rzeczowo ocenia sytuację opisaną w tekście "Dziwny telefon od policjanta". Oto ten komentarz.
Odpowiem panu w dwóch zdaniach jak pana mądralińskie wywody odnośnie włączonych kogutów skończyłyby się dla policjanta prowadzącego pojazd i parkującego według pana mądrego wywodu blokując prawidłowo parkujący pojazd i jezdnię.
Otóż policjanci wydziałów prewencji mogą używać sygnałów dźwiękowych i błyskowych jednocześnie tylko wtedy pojazd policyjny może być traktowany jako pojazd uprzywilejowany, ponadto na użycie tych sygnałów muszą mieć zgodę przełożonego lub oficera dyżurnego jednostki której podlegają, ten przypadek nie kwalifikuje użycia pojazdu jako pojazdu uprzywilejowanego - tylko pojazd w ruchu może być pojazdem uprzywilejowany.
Po drugie gdyby na nieszczęście kierującego radiowozem tak zaparkowanym jak pan sugeruje doszło do innego zdarzenia drogowego z jego udziałem lub na skutek takiego a nie innego parkowania a tym drugim uczestnikiem byłby ten inwalida który chciałby zaparkować prawidłowo na kopercie to kto pana zdaniem poniósłby najsurowsze konsekwencje? Otóż policjant.
Swoim artykułem durnym postawił pan tego człowieka między młotem a kowadłem. Czyli jak by nie zaparkował byłoby źle.
Ale jest jedna zasadnicza różnica w jego wyborze - on wybrał mniejsze zło, choćby dlatego że parkując samochód według pana widzi mi się nie narażał dodatkowo swojego zdrowia i życia oraz osoby konwojowanej, gdyby inny uczestnik ruchu najechał na niebezpiecznie parkujący radiowóz z którego wychodziliby policjanci i zatrzymany. KGP rozsądku