Jesteś za karaniem pasażera pijanego kierowcy?

Odpowiedzialność karna pasażera pijanego kierowcy, obecnie teoretycznie możliwa w wyjątkowych przypadkach, w praktyce jest bardzo utrudniona. Wprowadzenie takiej karalności spowodowałoby wiele praktycznych problemów - ocenili adwokaci.

Odpowiedzialność karna pasażera pijanego kierowcy, obecnie teoretycznie możliwa w wyjątkowych przypadkach, w praktyce jest bardzo utrudniona. Wprowadzenie takiej karalności spowodowałoby wiele praktycznych problemów - ocenili adwokaci.

W Nowy Rok w Kamieniu Pomorskim samochód kierowany przez 26-latka wypadł z drogi i wjechał w grupę ludzi. Zginęło pięć dorosłych osób i jedno dziecko. Dwoje dzieci trafiło do szpitala.

Prokuratura przedstawiła sprawcy tragedii zarzut spowodowania w stanie nietrzeźwym katastrofy w ruchu lądowym, został on aresztowany na trzy miesiące. Pasażerka z samochodu zeznała, że wiedziała, iż kierowca jest pod wpływem alkoholu - innych szczegółów jej przesłuchania prokuratura nie ujawniła. W dyskusji po tej tragedii pojawił się m.in. wątek modyfikacji prawa w kierunku większych możliwości karania pasażerów nieprzeciwdziałających prowadzeniu pojazdu przez pijanego kierowcę i współodpowiedzialności karnej takich osób.

Reklama

"Bardzo trudno wyobrazić sobie sytuację w prawie karnym, w której jedna osoba odpowiada za to, co inna osoba zrobiła lub nie zrobiła. Przepis przewidujący karanie współpasażera nie istnieje obecnie w kodeksie i trudno byłoby go sformułować" - zaznaczył mec. Marek Niedużak, wykładowca z Kolegium Prawa Akademii L. Koźmińskiego w Warszawie.

Dodał, że obecnie w sensie prawnym skomplikowane byłoby uznanie zachowania pasażera w samochodzie prowadzonym przez pijanego kierowcę, jako godzenie się na przestępstwo. "Trzeba byłoby najpierw wprowadzić prawny obowiązek powstrzymania drugiej osoby od jazdy po pijanemu i dopiero wówczas, jeśli później jakaś osoba tego obowiązku nie dopełniłaby, to odpowiadałaby karnie" - zaznaczył Niedużak i dodał, że nie słyszał o kraju, gdzie funkcjonowałby taki przepis.

"Pasażer stałby się wtedy trochę takim organem ochrony prawa i najlepiej, jakby kontrolował kierowcę alkomatem" - powiedział. Jak zaznaczył, problemem mogłoby być w wielu przypadkach udowodnienie takiego przestępstwa, bo nie zawsze pasażer mógłby jednoznacznie ocenić, czy kierowca jest pijany. Adwokat wskazał, że na podstawie obecnych przepisów w niektórych przypadkach teoretycznie pasażer może być pociągany do odpowiedzialności z tytułu pomocnictwa lub podżegania kierowcy do jazdy po pijanemu.

"Czyli na przykład widzę kogoś pijanego i mu użyczam samochodu, aby pojechał ze mną po jeszcze jedną butelkę" - wyjaśnił. Zaznaczył, że można też wyobrazić sobie odpowiedzialność związaną ze "sprawstwem kierowniczym", gdy przełożony nakazałby prowadzenie samochodu pijanemu pracownikowi.

"Ale, mówiąc szczerze, nie spotkałem się z przypadkiem, aby pasażer odpowiadał karnie w związku z podżeganiem pijanego kierowcy" - dodał. Także według mec. Tadeusza Wolfowicza, który w swojej praktyce specjalizuje się w zagadnieniach odpowiedzialności karnej użytkowników dróg, mówienie o współodpowiedzialności pasażera jest dyskusją oderwaną od praktyki.

"Na pewno sprawa jest skomplikowana, mielibyśmy duże praktyczne kłopoty natury dowodowej. Ten temat brzmi dobrze, jak snuje się rozważania, ale widzę poważne trudności, gdyby trzeba było sformułować jakiś przepis" - zaznaczył.

Jak wskazał, nie wiadomo też, jakie byłoby wystarczające i zwalniające od odpowiedzialności działanie pasażera w sytuacji jazdy z pijanym kierowcą - czy wystarczyłoby słowne upominanie kierującego, czy także konieczne byłyby na przykład próby fizycznego powstrzymania kierującego.

Wolfowicz dodał, że temat wymaga dyskusji, ale problem ma przede wszystkim wymiar społeczny i dotyczy m.in. postrzegania w wielu środowiskach jako donosicieli osób informujących policję o nietrzeźwych kierowcach.

Niedużak zaznaczył natomiast, że można rozważać odpowiedzialność cywilną pasażera pijanego kierowcy. "Wyobrażam sobie, że ofiary wypadku mogłyby się zwrócić z roszczeniem odszkodowawczym wobec takiego pasażera; ale czy sąd by je uznał, to trudno mi powiedzieć" - zaznaczył. Z takim przypadkiem sprawy cywilnej - jak przyznał - również się nie spotkał, choć według niego "pewnie byłby to ciekawy proces".

PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy