Używane Suzuki Ignis (2004-2007)
Ignisa trudno zaliczyć do konkretnej klasy. To podwyższone auto miejskie, dobrze sprawdzające się na wyboistych drogach.
Nie każdy wie, że Ignis miał dwie generacje - pierwszą wytwarzaną w latach 2000-2003 i drugą, której sprzedaż rozpoczęto w 2004 r. i zakończono w 2007. W naszym materiale zajmiemy się tą późniejszą - była ona sprzedawana w Polsce, stąd nietrudno trafić na egzemplarz od pierwszego właściciela pochodzący z polskiego salonu. Ma ona większy wybór silników i była dostępna w wersji z napędem przednim lub dołączanym 4x4.
Już z podstawowym silnikiem 1.3 o mocy 93 KM Ignis jest dynamiczny, choć lubi wysokie obroty. Zarówno jednostka 1.3, jak i mocniejsza wersja 1.5, a także pochodzący z Fiata diesel 1.3 DDiS mają rozrząd napędzany łańcuchem.
Standardowy Ignis z przednim napędem ma kolumny McPhersona z przodu i tylną belkę ze sprężynami śrubowymi (amortyzatory to część wspólna z Oplem Agilą). Ignis z napędem na cztery koła z tyłu ma sztywny most, który podnosi masę i powoduje, że samochód w zakręcie ma tendencję do podskakiwania.
Użytkownicy zwracają uwagę na niską skuteczność dołączanego napędu na 4 koła ze sprzęgłem wiskotycznym i duże opóźnienie w załączaniu, natomiast chwalą wysoki prześwit. Jeśli już pojawiają się jakieś usterki w zawieszeniu,
to dotyczą przede wszystkim zapieczonych łożysk kolumn przednich.
Ignis to zasadniczo samochód bezawaryjny. Zdarzały się samochody ze źle spasowaną karoserią, która skrzypi i czasem jedne drzwi ocierają o drugie. Większym problemem okazuje się niewielka liczba tanich zamienników i złe oceny, które użytkownicy wystawiają stacjom autoryzowanym za ich opieszałość.
Jako oryginalny miejski samochód Ignis sprawdza się doskonale. Nie trzeba bać się dziur i krawężników, jest przy tym bezawaryjny. Brak tylko tanich zamienników, a napęd 4x4 jest mało skuteczny.
Suzuki Ignis: typowe usterki i problemy
- Skrzypiące i zapiekające się łożyska kolumn McPhersona.
- Nie najlepsze spasowanie karoserii - utrudnione zamykanie drzwi.
- Zgrzyty przy wrzucaniu biegu.
Tekst: Tymon Grabowski, zdjęcia: Robert Brykała