Renault Clio RS 200 EDC - test
Nowe Clio RS 200 EDC ma według Renault trzy różne oblicza i jest zupełnie inne od tego, do czego przywykliśmy przez lata. Nie tak agresywne z wyglądu, z turbodoładowanym silnikiem oraz seryjną przekładnią zautomatyzowaną.
Poprzednia generacja Clio RS była szczera do bólu, bezkompromisowa i niczego nie udawała. Już sam wygląd nadwozia (3-drzwiowego, a nie 5-drzwiowego) z poszerzonymi błotnikami zdradzał, że coś jest na rzeczy. Że to nie zwyczajny maluch, tylko jego najostrzejsza odmiana.
Z umiarem
Przy projektowaniu nowego modelu francuski producent porzucił ostrą naturę na rzecz większej przydatności na co dzień. Dlatego na zewnątrz nowe Clio RS nie emanuje taką agresywnością jak poprzednik. Dyfuzor, zderzak, podwójne zakończenie wydechu czy seryjne 17-calowe obręcze ze stopów lekkich wręcz giną gdzieś w sylwetce samochodu. Nie zmienia to jednak faktu, że całość prezentuje się świetnie.
Wewnątrz o sportowym duchu świadczą pomarańczowe wstawki, aluminiowe nakładki na pedały, sportowa kierownica oraz dwie wydatne łopatki do zmiany biegów. Fotele są dość miękkie, ale zapewniają dobre trzymanie ciała w zakrętach. Co więcej, można je odsunąć na tyle daleko, że nawet wysoki kierowca nie ma problemu z miejscem na nogi. Pozycja do jazdy jest wygodna i dużo lepsza niż w we wszystkich poprzednich Clio RS.
Trzy tryby
Najważniejszy wewnątrz Clio jest przycisk "R.S. DRIVE", umieszczony poniżej drążka zautomatyzowanej skrzyni dwusprzęgłowej. To właśnie on decyduje o charakterze auta, dając możliwość wyboru pomiędzy trzema programami jazdy. Są to "Normal", "Sport" oraz "Race". Wpływają one m.in. na silnik, działanie pedału gazu, szybkość i sposób zmiany biegów, wspomaganie układu kierowniczego oraz interwencje systemów ASR i ESP.
Do jazdy w korkach najlepiej nadaje się ten pierwszy. Auto rusza z niższych obrotów, wolniej reaguje na gaz i dąży do jak najszybszej zmiany biegu na wyższy, a układ stabilizacji toru jazdy trzyma je mocno w ryzach. Co więcej, skrzynia spisuje się naprawdę dobrze, odpowiednio dobierając przełożenia oraz zapewniając lepszą niż przyzwoita reakcję na kickdown.
W trybie "Sport" wzrasta liczba decybeli wydobywających się spod maski, dostępna jest funkcja "Launch Control", pozwalająca na szybkie ruszanie z miejsca, a układ kierowniczy pracuje z większą progresją. ESP z kolei dopuszcza uślizgi, choć jeśli wyczuje, że wychylenie auta jest już zbyt duże - stanowczo zareaguje.
Bez ingerencji
"Race" dostępny jest jedynie w manualnym ustawieniu skrzyni. Najlepsze w nim są dwie rzeczy. Po pierwsze, ESP zostaje całkowicie dezaktywowane, a po drugie - skrzynia biegów nawet w momencie, gdy silnik wyje na maksymalnych obrotach, absolutnie się nie wtrąca. Nie ma więc obawy, że w szybkim zakręcie przekładnia wykona jakiś ruch za kierowcę.
W programie ręcznym nie jest rekordowo szybka, ale 150 ms, jakie potrzebuje na zmianę przełożenia, to dobry rezultat. Niestety, przy redukowaniu biegu, nie pozwala silnikowi na osiągnięcie zbyt wysokich obrotów, co czasem nieco irytuje.
Hamulce są za to bardzo wydajne i tym lepsze, im mocniej rozgrzane. Przy zimnych tarczach Clio RS zatrzymuje się na 35 m, natomiast po ich rozgrzaniu dystans spada o 0,5 m.
Więcej animuszu
Największą zaletą nowego Clio w stosunku do starego jest świetna elastyczność. Turbodoładowany silnik już przy 1750 obr./min wytwarza 240 Nm maksymalnego momentu obrotowego i do swojej roboty zabiera się o wiele szybciej niż wolnossąca jednostka 3. generacji. Bardzo chętnie wkręca się też na wysokie obroty, ale ogranicznik prędkości ma ustawiony nie na 7500 obr./min, jak u poprzednika, tylko o 1000 obr./min niżej.
Typowo dla jednostek turbodoładowanych, po zmianie biegów następuje chwila zwłoki, zanim silnik znów nabierze wigoru. 100 km/h Clio RS osiąga w 7,0 s, a 140 km/h jedzie po 12,4 s od startu.
W niskim i średnim zakresie obrotów Renault przekonuje gardłowym brzmieniem. Przy wysokich dochodzi do tego świst turbosprężarki. Wtedy małe Clio sprawia groźne wrażenie. Tyle tylko, że w drugą stronę, przy odpuszczeniu gazu, cały czar znika, a auto do około 4500 obr./min nieprzyjemnie wyje.
Bez emocji
Nowe Clio RS na nierównej drodze ma dużo lepsze maniery niż poprzednik. Nawet z pakietem "Cup" (sportowe zawieszenie, obręcze 18-calowe) zapewnia niezły komfort, dlatego na co dzień daje się żyć z nim całkiem łatwo. Powyżej 100 km/h głośność w kabinie potęguje szum powietrza z okolic lusterek.
O ile RS 3. generacji wywoływał emocje, prowokował do ostrego traktowania, jego współczesne wcielenie jest potulne, grzeczne i trochę nijakie. Nawet precyzyjny układ kierowniczy o dobrej progresji nie sprawia wrażenia specjalnie sportowego.
By poczuć ostre oblicze, Clio RS trzeba dociskać do muru. Wtedy odwdzięczy się stabilnym zachowaniem na prostej, neutralnym prowadzeniem w zakrętach i spokojną reakcją na odjęcie nogi z gazu. Zbyt spokojną. Poprzednik pozwalał na nadrzucanie, zabawę w kontrolowaną nadsterowność, a tutaj tył podąża niemal jak cień za przednimi kołami. Na nierównościach w szybkich łukach staje się z kolei zbyt nerwowy.
Trzy w jednym? Nie! Wybieramy szczerość poprzednika.
Renault Clio RS ma dość potulny charakter. Jest szybkie i wystarczająco wygodne na co dzień. Dwusprzęgłowa skrzynia dobrze wykonuje swoje zadania, a silnik okazuje się całkiem oszczędny. Niestety, Renault chcąc zdobyć większą rzeszę klientów, oskalpowało Clio z emocji, a przy okazji wystawiło wysoką cenę. Ford Fiesta ST kosztuje o 16 400 zł mniej i ma więcej charakteru.
Tekst: Maciej Struk, zdjęcia: Robert Brykała