Rzetelność pomiarów wideorejestratorami fikcją?
Jeden z naszych czytelników został zatrzymany przez policjantów z Zambrowa pod zarzutem przekroczenia prędkości. Na dowód funkcjonariusze zaprezentowali mu filmik z wideorejestratora w radiowozie.
"Na nagraniu było widać, że gdy hamuję (świecą światła stopu) prędkość mojego auta mierzona na wideorejestratorze dość znacznie wzrasta. (...) Okazało się na dodatek, że policjanci zrobili pomiar bez ważnego świadectwa legalizacji. Mało tego - hasali tak przez jakieś dwa tygodnie, więc pewnie wręczyli kilkaset bezpodstawnych mandatów. A dlaczego nie mieli legalizacji? Otóż zmieniali opony z zimowych na letnie i nie przeprowadzili legalizacji urządzenia co jest równoznaczne z jej utratą. To jedna z podstawowych zasad opisanych w instrukcji obsługi" - pisze pan Tomek, który nie przyjął mandatu za opisane wyżej rzekome, jego zdaniem, wykroczenie, więc sprawa trafiła do sądu. Termin rozprawy wyznaczono na 12 sierpnia. Autor cytowanego listu liczy na uniewinnienie.
Rzetelność pomiarów dokonywanych przez wideorejestratory zainstalowane w policyjnych radiowozach wciąż budzi wśród kierowców ogromne kontrowersje. Jakiś czas temu rozgłosu nabrała za sprawą perypetii Krzysztofa Hołowczyca. Jak pamiętamy, został on przyłapany przez policyjny patrol na drodze krajowej nr 7 w okolicach Mławy. Funkcjonariusze na podstawie zapisu z wideorejestratora orzekli że "Hołek" pędził swoim Nissanem GT-R 204 kilometry na godzinę, czyli aż o 114 km/godz. ponad obowiązujący w tym miejscu limit. Rajdowiec stwierdził, że to niemożliwe, nie przyjął mandatu i sprawa trafiła do sądu w Mławie. Ten powołał biegłego, który orzekł, że kierowca, owszem, przekroczył dopuszczalną prędkość, ale nie o 114 km/godz., lecz o 71 km/godz. Kwestia popełnienia przez Krzysztofa Hołowczyca wykroczenia okazała się zatem bezsporna, ale niebagatelna różnica między wynikiem pomiaru dokonanego przez policję a wyliczeniami sądowego specjalisty musi dawać do myślenia.
W Internecie znaleźć można mnóstwo opinii na temat wideorejestratorów, formułowanych przez mniej lub bardziej wiarygodnych, ale zazwyczaj domorosłych ekspertów.
Przypominają oni, że urządzenia te mierzą prędkość pojazdu namierzającego, czyli tego, w którym są zainstalowane, a nie namierzanego. Jest to prędkość średnia, obliczana na podstawie czasu i przebytej w tym czasie drogi. Nie jest zatem istotne czy radiowóz w trakcie pomiaru przyspiesza lub zwalnia. Ważne, by na jego początku i końcu znajdował się w tej samej odległości od namierzanego samochodu. Do zafałszowań może dojść wskutek używania podczas pomiaru zoomu kamery.
"Jechałem z nawigacją, która pokazuje dozwoloną prędkość na danym odcinku i ustawiona była, aby sygnalizować przekroczenie dozwolonej prędkość od 10 km/h ponad limit; miałem 100% pewność, że jej nie przekroczyłem. Natomiast panowie z radiowozu twierdzili, iż w/w prędkość przekroczyłem o 34 km/h. Limit prędkości na tamtym odcinku podawany przez policjantów był taki sam jaki pokazywała moja nawigacja (nie zawsze na niej się to zgadza). Na dowód swoich twierdzeń policjanci pokazali mi nagranie z ich wideorejestratora. Poprosiłem o stopklatkę z rozpoczęcia pomiaru. Przyłożyłem do ekranu kawałek papieru, zaznaczając szerokość mojego pojazdu na tej stop klatce. Poprosiłem o stopklatkę z końca pomiaru - po przyłożeniu kartki okazało się, iż mój samochód na ekranie jest o ponad 0,5 cm szerszy od tego z poprzedniej stopklatki. Odmówiłem przyjęcia mandatu. (...) Panowie uśmiechnęli się, pożartowali i puścili mnie bez żadnych szykan. Ciekawe co by było, jakby trafili na kogoś kto nie ma pojęcia jak powinien wyglądać pomiar wideorejestratorem, a przecież takich kierowców jest zdecydowana większość" - pisze jeden z internautów.
Inny dodaje, że "Nie ma regulacji, które wymuszają konkretny odcinek pomiarowy. Minimalny możliwy do wybrania w rejestratorach to 50 m. Im większy odcinek tym dokładniejszy pomiar." A jeszcze ktoś twierdzi, że "Rejestratory używane w Polsce same kontrolują czy mają ważną legalizację i jeśli data jej ważności jest przekroczona nie można uruchomić pomiaru."
Ważne, czy wideorejestrator jest urządzeniem samodzielnym czy współpracuje z zainstalowanym w radiowozie miernikiem radarowym. Liczy się również konkretna konfiguracja. Znany jest wyrok Sądu Rejonowego w Giżycku (ze stycznia tego roku), który uniewinnił pewnego kierowcę z zarzutu przekroczenia prędkości, ponieważ biegły stwierdził, że "Prędkościomierz kontrolny PolCam 2006 nigdy nie uzyskał zatwierdzenia typu Głównego Urzędu Miar w opcji z radarowym przyrządem Iskra -1, więc pomiar prędkości i jego wideorejestracja dokonany za pomocą tych dwóch przyrządów był bezprawny. Przyrząd radarowy Iskra - 1 oraz prędkościomierz kontrolny Polcam 2006 mogły być używane, ale wyłącznie niezależnie od siebie."
Jak czytamy w uzasadnieniu wspomnianego wyroku, Iskra-1 może współdziałać jako "zespół pomiarowy" jedynie z wideorejestratorami Iskra - Video oraz Videorapid 2A.
Wątpliwości jak widać nie brakuje. Postaramy się uporządkować ten szum informacyjny, zadając kilkanaście konkretnych pytań kompetentnym instytucjom. O efektach oczywiście napiszemy. Podobnie jak o wyroku w sprawie pana Tomka...