Kto może polować na kierowców z ukrycia?

Mandatu nie otrzymamy już z zamaskowanych fotoradarów straży miejskiej, gdyż muszą być one ustawiane w widocznych miejscach. Szare i słabo widoczne fotoradary Głównego Inspektoratu Transportu Drogowego wymieniane są już na żółte, które można zauważyć z daleka.

Jednak w dalszym ciągu można dostać mandat z ukrycia. Jak? Za sprawą pojazdów nieoznakowanych drogówki, Inspekcji Transportu Drogowego oraz straży gminnych.

Ostatnimi czasy największy postrach wśród kierowców budzą nieoznakowane radiowozy ITD. W zeszłym roku wzbogaciła się ona o 29 nowych aut. Nic dziwnego w tym, że ich pojawienie się wzbudza tyle emocji. Pojazdy te znakomicie radzą sobie z wyłapywaniem różnych przewinień na drodze. Mierzą prędkość aut jadących z przeciwka oraz wyprzedzających.

Strażnicy gminni również są upoważnieni do używania urządzeń rejestrujących w nieoznakowanych autach, z tym że w przypadku zainstalowania ich w pojeździe nie może on znajdować się w ruchu. Kontrola taka może odbywać się wyłącznie na poboczu. Co więcej, miejsce w którym będzie dokonywany pomiar musi być odpowiednio oznakowane, podobnie jak ma to miejsce w przypadku ustawianych przy drodze fotoradarów stacjonarnych.

Reklama

Zupełnie inne uprawnienia w tej kwestii ma ITD. Fotoradary umieszczone w jej autach mogą rejestrować wykroczenia zarówno wtedy, gdy samochód jest w ruchu, jak i wtedy, gdy jest ustawiony na poboczu. Wówczas pojazdy te pełnią właściwie rolę klasycznego fotoradaru. Z tą różnicą, że w przypadku zwykłych fotoradarów odcinek, na którym odbywa się kontrola, musi być odpowiednio oznakowany.

W przypadku namierzania przez pojazd niebędący w ruchu, kierowcy nie są więc informowani o ewentualnej kontroli. Spowodowało to pojawienie się pewnych wątpliwości odnośnie tego, czy faktycznie chodzi tu o podniesienie bezpieczeństwa, czy może o zwiększanie wpływów do państwowej kasy.

- Patrole ITD nie zatrzymują kierowców, którzy przekroczyli prędkość, a jedynie rejestrują wykroczenie - mówi Agnieszka Kaźmierczak, z Yanosik.pl. - Z punktu widzenia bezpieczeństwa istotne jest natomiast to, aby w danych miejscach kierowcy po prostu ściągali nogę z gazu, a informowanie o kontrolach ma właśnie taki prewencyjny charakter.

Mandat od nieoznakowanego

Gdy fotoradar z pojazdu ITD zarejestruje przekroczenie prędkości, zdjęcie momentalnie przesyłane jest do Centrum Automatycznego Nadzoru nad Ruchem Drogowym przy Generalnym Inspektoracie Transportu Drogowego. Po odczytaniu numerów rejestracyjnych pojazdu informacja wysyłana jest do Centralnej Ewidencji Pojazdów i Kierowców, gdzie wyszukiwane są dane właściciela samochodu.

Pod jego adresem wysyłane jest pismo, które zawiera informacje o okolicznościach niedostosowania się do ograniczenia prędkości, wysokości mandatu i liczbie punktów karnych, a także dane o fotoradarze, który zarejestrował zdarzenie. Do pisma dołączane są dwa formularze, które należy wypełnić. Można wypełnić jedno z trzech oświadczeń, w zależności od tego, która sytuacja nas dotyczy:

1) Pierwsze jest wypełniane przez osobę, która kierowała pojazdem w danym momencie. Może ona przyznać się do winy, a co za tym idzie, przyjąć mandat oraz punkty karne.

Wypełnia wówczas formularz, w którym podaje dane osobowe, następnie wysyła go pod wskazany adres, a po paru dniach otrzymuje mandat do zapłacenia. Jeśli jednak kierujący pojazdem nie przyznaje się do winy, ma prawo do odmówienia przyjęcia mandatu. Musimy jednak liczyć się z tym, iż sprawa trafi wtedy do sądu rejonowego (właściwego dla miejsca popełnienia wykroczenia). Jeśli sąd uzna kierowcę za winnego, może on zapłacić karę w wysokości nawet 5 tysięcy złotych.

2) Drugie oświadczenie wypełnia właściciel pojazdu, który nie prowadził auta w momencie popełnienia wykroczenia. Wpisuje on jednak w formularz dane osoby, która siedziała w owym czasie za kierownicą, lub której powierzył samochód.

3) Trzecie oświadczenie również wypełniane jest przez właściciela pojazdu, ale w momencie, gdy nie wskazuje on osoby, która kierowała. Wówczas może albo przyjąć mandat za jej niewskazanie (w wysokości do 500 zł, ale bez punktów karnych), albo odmówić jego przyjęcia. Trzeba jednak liczyć się z tym, że w przypadku odmowy sprawa będzie wyjaśniana przez sąd.

A jak zapobiec?

Kierowcy próbują się ratować na różne sposoby. Jedni pozostają przy tradycyjnym ostrzeganiu się światłami, a inni korzystają z dobrodziejstw techniki - montują CB-radia lub pobierają na telefony aplikacje, które powiadamiają też o nieoznakowanych samochodach policji czy ITD.

- Nasi użytkownicy otrzymują powiadomienia o pojazdach nieoznakowanych znajdujących się w promieniu 2,5 km - mówi Agnieszka Kaźmierczak. - Podczas zgłaszania nieoznakowanego patrolu mają możliwość wyboru spośród kilku marek aut, najczęściej widzianych w województwie, w którym akurat się znajdują. Marki, kolory oraz numery rejestracyjne nieoznakowanych pojazdów dostarczane są przez samych użytkowników.

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy