Już 2500 karetek na zdjęciach z fotoradarów...!

Nowe fotoradary to zmora kierowców. Przed inspektorami ITD ze zdjęć tłumaczyć się muszą również... dyrektorzy lokalnych stacji pogotowia ratunkowego.

Tylko w ostatnich trzech miesiącach fotoradary uwieczniły na zdjęciach aż 2,5 tys. karetek. Jak donosi "Gazeta Wyborcza" w 1392 przypadkach, gdy na fotografii widać było błyskające sygnały, sprawy były zamykane od razu.

Cytowany przez gazetę rzecznik ITD - Alvin Gajadhur - przyznaje jednak, że inspektorzy wysłali do dyrektorów okręgowych stacji pogotowia ratunkowego 1049 pism, z prośbą o wyjaśnienia. Ze zdjęcia nie dało się bowiem wywnioskować, czy w danej chwili karetka poruszała się na sygnale, a co za tym idzie, czy była pojazdem uprzywilejowanym.

Reklama

Problem polega na tym, że sygnały błyskowe - jak sama nazwa wskazuje - nie świecą światłem ciągłym. Możliwe jest więc, że zdjęcie, na którym nie widać błysku (zrobione np od tyłu), wykonane zostało w czasie pilnego wyjazdu do chorego. By wyjaśnić, czy w danym czasie karetka była pojazdem uprzywilejowanym, inspektorzy żądają od dyrektorów pogotowia numeru zlecenia wyjazdu, danych kierowcy oraz oświadczenia, że karetka jechała ratować zdrowie lub życie.

Nie byłoby w tym może nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że pisma z żądaniem wyjaśnienia sytuacji trafiają do pogotowia nawet w kilka miesięcy od zarejestrowania wykroczenia. Za to dyrektor pogotowia ma na odpowiedź zaledwie siedem dni.

Niestety,z numeru zlecenia często nie wynika, czy dany wyjazd był traktowany, jako "pilny". Często zdarza się bowiem, że karetka wyjeżdża do pacjenta, który nie wymaga pilnej pomocy (a więc nie trzeba używać sygnałów). Sytuacja ulega jednak zmianie już w czasie jazdy lub po dojeździe na miejsce, gdy okazuje się, że pacjenta trzeba jak najszybciej hospitalizować.

Dyrektorzy pogotowia za każdym razem muszą więc przeprowadzać "lokalne" śledztwo - przeanalizować archiwum i "przesłuchać" kierowców. To z kolei wymaga czasu i generuje dodatkowe koszty.

Cytowany przez "Gazetę Wyborczą" rzecznik zdaje się nie dostrzegać problemu i zaznacza, że inspektorzy "nie wymagają przecież od pogotowia dokumentów dotyczących pacjentów". Obłożeni dodatkowymi obowiązkami przedstawiciele pogotowia nie mogą jednak zrozumieć, dlaczego fotoradary nie zostały wyposażone w oprogramowanie pozwalające wykryć pojazdu poruszający się na sygnałach.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy