Fotoradary są postrachem nie tylko polskich kierowców

Fotoradary są postrachem nie tylko polskich kierowców. Obfite żniwo zbierają także m.in. na drogach Wielkiej Brytanii. W ubiegłym roku tamtejsze sądy ukarały 115 549 zmotoryzowanych, których przydrożne "budki dla sępów" przyłapały na przekroczeniu dozwolonej prędkości; najwięcej od roku 2009.

Sprawców takich czynów było oczywiście znacznie więcej, bowiem przed oblicze Temidy trafiają tylko ci, którzy ociągają się z zapłaceniem standardowego mandatu lub ze względu na skalę wykroczenia zostali uznani za szczególnie niebezpiecznych czy niepoprawnych piratów drogowych. Wymierzana im przez sąd kara to co najmniej 100 funtów grzywny oraz trzy punkty karne.

Są rejony kraju, takie jak południowa Walia, gdzie liczba ukaranych za zbyt szybką jazdę kierowców wzrosła w ciągu ostatnich kilku lat trzykrotnie. Choć są też takie, gdzie daje się zauważyć trend wręcz przeciwny. Na przykład Londyn, gdzie przed sądem za nieprzestrzeganie limitów prędkości stanęło w minionym roku jedynie 7736 osób - najmniej w ciągu ostatnich pięciu lat.

Reklama

Czy powyższe statystyki świadczą o rozluźnieniu dyscypliny wśród brytyjskich kierowców, częstszego niż kiedyś lekceważenia przepisów? Niekoniecznie. Zdaniem ludzi odpowiedzialnych za bezpieczeństwo na drogach tak szybki wzrost liczby mandatów wynika przede wszystkim z postępu technicznego. Do niedawna w Wielkiej Brytanii używano przestarzałych fotoradarów, które mogły pracować jedynie przez kilka godzin dziennie, a wykonywane przez nie fotografie często były tak marne, że trafiały od razu do kosza. Teraz coraz powszechniej są zastępowane przez supernowoczesną cyfrową aparaturę, która funkcjonuje całą dobę, charakteryzuje się ogromną wydajnością i wysoką jakością "produktu".

Każde takie urządzenie kosztuje 10 tys. funtów, ale jego zakup jest inwestycją o wyjątkowo szybkiej stopie zwrotu. Jak podała organizacja GoSafe Wales, jeden tylko fotoradar nowej generacji, zainstalowany na skrzyżowaniu Newport Road i Colchester Avenue w Cardiff, w ciągu pół roku wykonał zdjęcia, na podstawie których wystawiono 13,6 tys. mandatów za przekroczenie dozwolonej prędkości i, dodatkowo, 146 za zlekceważenie czerwonego światła na sygnalizatorze. Kary te przyniosły łącznie ponad 800 tys. funtów!

Zmotoryzowani Brytyjczycy coraz głośniej narzekają na "bezwzględność" fotoradarów, tym bardziej, że, jak stwierdził jeden z szefów tamtejszego stowarzyszenia kierowców, Alliance of British Drivers, zbyt duża prędkość jest przyczyną tylko 5 proc. wszystkich wypadków drogowych na Wyspach (najwyraźniej angielska policjancie nie zna ulubionego pojęcia swoich polskich kolegów - "niedostosowania prędkości jazdy do warunków panujących na drodze").

Restrykcje to jednak nie jedyna metoda dyscyplinowania kierowców ze zbyt ciężką nogą na pedale gazu. Brytyjscy inżynierowie pracują już nad urządzeniami, które będą dostosowywały osiągi samochodu do umiejętności i temperamentu kierowcy. Im szybciej i agresywniej będziesz jeździł, tym bardziej "mułowate" będzie się stawało twoje auto. Wizja wielce niepokojąca, nieprawdaż?      

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy