Czy musisz wskazać, kto kierował twoim autem? Jest wyrok!

Zgodny z konstytucją jest przepis przewidujący grzywnę dla właściciela pojazdu, którym popełniono wykroczenie drogowe, za niewskazanie, kto kierował autem - orzekł w środę Trybunał Konstytucyjny.

"Bez wątpienia ten przepis przyczynił się do poprawy bezpieczeństwa na naszych drogach, nie jest on nadmiernie restrykcyjny, przewiduje zagrożenie wyłącznie karą grzywny" - powiedział w uzasadnieniu orzeczenia prezes TK sędzia Andrzej Rzepliński. Dodał, że niewskazanie przez właściciela pojazdu osoby kierującej jest wykroczeniem odrębnym od wykroczenia drogowego i zgodnie z zasadami postępowania w sprawach o wykroczenia osoba obwiniona ma zapewnione wszelkie prawa postępowania przed sądem.

TK rozpatrywał tę kwestię w pełnym składzie. Zdania odrębne do wyroku zgłosiło trzech sędziów Trybunału.

Reklama

W sprawie chodzi na przykład o przypadki zarejestrowania przekroczenia prędkości przez fotoradar. Według kodeksu wykroczeń karze grzywny podlega właściciel pojazdu, który "wbrew obowiązkowi nie wskaże na żądanie uprawnionego organu, komu powierzył pojazd do kierowania lub używania w oznaczonym czasie".

Pytanie o ten przepis na kanwie jednej z rozpatrywanych spraw zadał Trybunałowi Sąd Rejonowy Lublin-Zachód, według którego regulacja może naruszać wymóg zachowania przez ustawodawcę proporcjonalności i adekwatności sankcji za czyn.

Sąd wskazał w pytaniu, że w polskich realiach przepis ten jest stosowany wtedy, gdy fotoradar ujawni przekroczenie dopuszczalnej prędkości przez kierującego pojazdem. "Właściciel lub posiadacz pojazdu ma więc bezwzględny obowiązek, bo przepisy nie przewidują żadnych wyjątków, zadenuncjować na żądanie uprawnionych organów osobę, która w danym miejscu i czasie prowadziła pojazd" - wskazano w uzasadnieniu pytania do TK.

Dodano w nim, że w polskich przepisach karnych obowiązek denuncjacji dotyczy najpoważniejszych przestępstw. W odniesieniu do pozostałych czynów istnieje wymóg zawiadamiania o przestępstwach ściganych z urzędu, ale "ten obowiązek jest obowiązkiem moralnym i niespełnienie go nie jest zagrożone żadną sankcją karną".

"Wygoda służb nie może być stawiana wyżej niż wolności obywatelskie" - mówił sędzia Piotr Chwedeńczuk z lubelskiego sądu. Dodał, że uregulowanie takie zwalnia odpowiedzialne służby od tradycyjnych czynności; często jest wynikiem niedokładności i braku precyzji fotoradarów.

Wątpliwości odnoszące się do przepisu wyrazili także przedstawiciele Prokuratury Generalnej. "Denuncjacja jest postrzegana w społeczeństwie polskim jako dwuznaczna moralnie. W tej sytuacji, ustawodawca - który pragnie wprowadzenia obowiązku denuncjacji do systemu prawa polskiego, a zwłaszcza opatrzenia sankcją nierespektowania takiego obowiązku - powinien kierować się szczególną ostrożnością i umiarem" - wskazał prokurator generalny w swoim stanowisku do TK.

Za uznanie przepisu za zgodny z konstytucją wniósł Sejm. W piśmie do TK zaznaczył, że w przepisie nie chodzi o "obowiązek denuncjacji przestępstwa czy też nawet wykroczenia, a jedynie o wskazanie okoliczności faktycznej", czyli tego, kto kierował pojazdem. Tymczasem - jak dodano - sam fakt kierowania autem nie przesądza jeszcze o odpowiedzialności za wykroczenie.

"Nie sposób również nie zauważyć, że uchybienie obowiązkowi wskazania, komu został powierzony pojazd, zagrożone jest stosunkowo łagodną karą właściwą dla wykroczeń, czyli karą grzywny" - dodano w stanowisku Sejmu.

W swoim orzeczeniu Trybunał Konstytucyjny przychylił się do stanowiska Sejmu, uznając, że obowiązujące przepisy są zgodne z konstytucją.

Z kolei z informacji Najwyższej Izby Kontroli przedstawionej przed TK wynika, że system fotoradarów jest nieskuteczny i niespójny. "W systemie obsługiwanym przez generalnego inspektora transportu drogowego z dalszej obróbki w latach 2011-2013 wyeliminowano 53 proc. zdjęć. Wiele zdjęć dotyczyło np. samochodów na zagranicznych numerach rejestracyjnych, a przepis jest nieegzekwowalny w stosunku do cudzoziemców" - mówił Marek Bieńkowski z NIK.

NIK po kontroli fotoradarów Inspekcji Transportu Drogowego - w opublikowanym w tym tygodniu raporcie - wskazała także, że niemal 40 proc. sprawców przekroczenia dopuszczalnej prędkości unika mandatów i punktów karnych, bo właściciele aut odmawiają wskazania, kto kierował pojazdem.

Odnosząc się do tych danych reprezentujący Sejm poseł Andrzej Dera powiedział przed TK, że niska skuteczność wynika z problemu "nagminnego łamania przepisów przez polskich obywateli". "Skala wykroczeń powoduje, że powołane organy mają praktyczne problemy ze stosowaniem prawa" - dodał. Ocenił, że bez rozpatrywanego przed TK przepisu tym bardziej w wielu przypadkach nie byłoby skutecznej możliwości ustalenia sprawców wykroczeń drogowych.

PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy