Test: renault megane grandtour

Napisanie testu samochodu, którego wnętrze wygląda jak środek toi-toia , silnik wypija więcej niż student pierwszego roku, a przyspieszenie jest porównywalne jedynie z osiągami naszych piłkarzy po 25 minutach gry, to czysta przyjemność.

Wystarczy usiąść przed komputerem i z dziką przyjemnością przelać swe żale na ekran monitora. Niestety, czasami (acz nieczęsto) trafiają się nam samochody, które zupełnie nie wpisują się w ten schemat. Jednym z nich jest nowe megane grandtour, czyli kombi.

Auto w tej wersji nadwoziowej trafiło do naszych salonów kilka tygodni temu. Po premierze najnowszej generacji laguny nie byliśmy pewni, czy nawiązania stylistyczne do historycznych modeli 21 i 25, które często nazywane były "katafalkami na kółkach" wyjdą marce na dobre. Megane nie pozostawia jednak wątpliwości - Francuzi po raz kolejny dowiedli, że potrafią robić ładne, i co równie ważne, bardzo oryginalnie wyglądające samochody. Zadanie było o tyle trudniejsze, że mamy do czynienia z nadwoziem typu kombi. A taki samochód musi być nie tylko przyjemny dla oka, ale - przede wszystkim - praktyczny. Pogodzenie tych dwóch cech nie jest prostą sprawą.

W przypadku megane grandtour można jednak uznać, że operacja zakończyła się pełnym sukcesem. Lekka, zwinna sylwetka skrywa bagażnik o pojemności 525 litrów (1600 litrów po złożeniu tylnej kanapy), w dodatku krawędź załadunku przebiega stosunkowo nisko - trochę ponad pół metra nad ziemią.

Reklama

Coś za coś...

Nieco mniej przepastnie prezentuje się wnętrze. Wprawdzie na ciasnotę na pewno nie można narzekać, ale ilość miejsca nie odbiega od najlepszych reprezentantów segmentu... B. Z przodu przez chwilę czuliśmy się nawet jak w np. w peugeocie 207. Więcej miejsca - przynajmniej w naszym odczuciu - oferowała poprzednia wersja megane. Trzeba jednak pamiętać, że odrobina "uszczkniętej" przestrzeni nie poszła na marne. Inżynierowie Renault wykorzystali ją do zapewnienia pasażerom maksymalnej ochrony w razie wypadku. Dlatego właśnie fotele przesunięte są mocno do środka auta. Takie rozwiązanie pozwoliło zastosować masywne progi i solidne drzwi, które stanowią pierwszą linię obrony w przypadku uderzenia bocznego. Pięć gwiazdek w testach EuroNCAP (wersja hatchback, kombi nie było jeszcze testowane) wymaga pewnych poświęceń, ale każdy, kto miał wątpliwe szczęście uczestniczenia w wypadku drogowym wie, że warto pójść na taki kompromis.

Projekt wnętrza uznać należy za udany. Ciekłokrystaliczne wskaźniki (duży, umieszczony centralnie prędkościomierz) i pseudoaluminiowe wstawki (wersja dynamique) sprawiają, że w środku panuje nowoczesny styl. Poza kilkoma drobnymi wpadkami (włącznik tempomatu na konsoli między fotelami) wszystko znajduje się tam, gdzie być powinno.

W porównaniu do poprzednika zdecydowanej poprawie uległy również materiały wykończeniowe. Teraz cały kokpit wykonany jest z miękkiego, dobrze spasowanego plastiku - śladowe ilości znanej z poprzedniej generacji, nieprzyjemnej w dotyku tapicerki, którą obijane były boczki drzwi, znajdziemy jedynie w okolicy klamki wewnętrznej.

Drobiazgi, ale przyjemne

Poza dość bogatym standardowym wyposażeniem, w skład którego wchodzi m.in. dwustrefowa klimatyzacja czy pełny pakiet elektryczny, odnajdziemy również kilka patentów charakterystycznych dla Renault. Jednym z nich jest chociażby karta kodowa, bez której nie uda nam się uruchomić, ani dostać do samochodu. W tym przypadku nie mamy jednak do czynienia z zestawem "hands-free" - aby odryglować zamki trzeba nacisnąć przycisk.

Niektóre rozwiązania zasługują jednak na pochwałę. Dla przykładu - jeśli zgasimy silnik (przycisk start/stop) w dalszym ciągu czas umilać nam będzie grający radioodtwarzacz. Jego dźwięki zamilkną dopiero wówczas, kiedy otworzymy drzwi. Drobiazg, ale przyjemny. Plus należy się również za dwa gniazdka kabinowe o napięciu 12 volt oraz trzy uchwyty, w których postawić możemy małą butelkę lub kubek z herbatą.

Całkiem pomysłowo (w przeciwieństwie do laguny) rozwiązano też sterowanie klimatyzacją. Panel umieszczono wysoko na konsoli środkowej, dzięki czemu ustawienie żądanej temperatury jest bardzo proste i nie wymaga odrywania wzroku od drogi. Niestety ucierpiała na tym obsługa radia, którego panel powędrował zdecydowanie zbyt nisko. Samo radio nie jest również zbyt intuicyjne w obsłudze - dla przykładu do regulacji głośności służy małe, a do ustawienia częstotliwości - duże pokrętło. Sytuację ratuje na szczęście pilot, dzięki któremu możemy zmieniać ustawienia systemu audio bez odrywania rąk od kierownicy.

Również w tym przypadku zaobserwować możemy maniakalne wręcz podejście inżynierów Renault do kwestii drogowego bezpieczeństwa - pilota umieszczono bowiem po prawej stronie kierownicy (tuż za wieńcem). W ten sposób konstruktorzy, nieco na siłę, wymusili na kierowcy trzymanie kierownicy oburącz.

Pod maską

Testowany egzemplarz napędzany był niewielkim, doładowanym silnikiem benzynowym o pojemności 1,4 l. Jednostka reprezentuje nową rodzinę konstrukcji wykorzystujących modną ostatnio koncepcję downsizingu. Motor rozwija moc 130 KM (przy 5500 obr./min), maksymalny moment obrotowy - 190 Nm dostępny jest już od 2250 obr./min. Zakres obrotów użytecznych poprawia jeszcze montowana standardowo, sześciostopniowa skrzynia biegów, która dba o to, by w trasie turbosprężarka kręciła się jak najwolniej.

Takie podejście sprawia, że jeśli tylko zbyt często nie będziemy opierać prawej nogi o podłogę, w trasie nie powinno być problemu z osiągnięciem wyniku 6,5 l/100 km. Oczywiście autostradowa jazda na granicy osiągów i zdrowego rozsądku skutkować może zużyciem nawet 12 l/100 km, ale pakowne kombi nie powstało przecież z myślą o biciu rekordów przejazdu. Średnio - w cyklu mieszanym - zużycie paliwa oscyluje w granicach 9 l/100 km.

Niewielka (brak turbodziury) sprężarka zapewnia doskonałą elastyczność, charakterystyka jednostki napędowej na pewno przypadnie do gustu szerokiemu gronu nabywców. Wypada jeszcze dodać, że według Renault megane grandtour z tą jednostką napędową rozpędza się do setki w czasie 9,9 s., maksymalnie - na ciekłokrystalicznym wyświetlaczu - kierowcy uda się zobaczyć liczbę 200 km/h. Subiektywnie odnieśliśmy jednak wrażenie, że przyspieszenie do 100 km/h jest zdecydowanie lepsze, niż podawane w specyfikacji auta.

Komfortowo i bezpiecznie

Często nawet najlepsze osiągi jednostki napędowej na niewiele się zdadzą, gdy w parze z nimi nie idą nastawy zawieszenia. W renault jest inaczej. Co ciekawe, ci którzy szukają w samochodzie komfortu, na pewno nie będą zawiedzeni. Podobnie, z resztą, jak ci, którzy kochają dynamiczną jazdę po zakrętach!

Mimo że rozstaw osi kombi jest aż o 62 mm większy, niż w przypadku hatchbacka (2 701 mm) precyzja prowadzenia auta nie uległa zmianie. Nastawy zawieszenia wydają się być idealnie dobrane do polskich warunków. Auto płynnie wybiera nierówności i prowadzi się neutralnie, nawet jeżeli bagażnik wypełniony jest po brzegi. Co więcej, charakterystyczne dla załadowanego kombi (i autobusów), wzdłużne przechyły nadwozia udało się zredukować do minimum. Większość kierowców nawet ich nie będzie w stanie ich zauważyć.

Tym, którzy mimo dużych gabarytów (długość 4559 mm) i nadwozia typu kombi pozwolą sobie na ofensywną jazdę po zakrętach, bez trudu uda się zapanować nad samochodem. Kierowca doskonale czuje wszystko, co dzieje się w zawieszeniu, granica przyczepności jest doskonale wyczuwalna.

Za przyjemność posiadania megane grandtour w wersji dynamique Renault życzy sobie 70 tys. zł. To cena promocyjna obejmująca już aktualny upust w wysokości 2 tys. zł. Trzeba jednak przyznać, że oferta skalkulowana jest zachęcająco. Samochód wyposażono w szesnastocalowe felgi ze stopów lekkich oraz relingi. W tej wersji wyposażenia, poza czołowymi i bocznymi poduszkami powietrznymi o nasze bezpieczeństwo dbają też kurtyny (razem 8 poduszek powietrznych). Podróż umilać nam będzie dwustrefowa klimatyzacja, pełny pakiet elektryczny (tylne szyby mają zabezpieczenie przed przycięciem palców), tempomat z ogranicznikiem prędkości, czy czujniki cofania. Do pełni szczęścia brakuje jeszcze metalizowanego lakieru (1850 zł) czy systemu kontroli stabilności z ASR (1500 zł).

Melomani mogą zainwestować w system nagłośnienia firmy Blaupunkt (2 tys. zł), który chociaż dysponuje jedynie czterema głośnikami, wyposażony jest w złącze USB oraz bluetooth, dzięki czemu służy również jako zestaw głośnomówiący.

Co ważne, nawet w podstawowej wersji komunikaty komputera pokładowego wyświetlane są na desce rozdzielczej w języku polskim.

Poza cennikiem na korzyść megane grandtour przemawia też dwuletnia gwarancja (3 lata na perforację nadwozia). Oby tylko, "tfu, tfu", nie trzeba było zbyt często z niej korzystać...

ZJEDŹ NA CHWILĘ NA POBOCZE

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: wnętrze | przyspieszenie | silnik | przyjemność | Auta | Renault Megane
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy