"Tankowanie" elektryka

Gdy w samochodzie spalinowym zaświeci się lampka rezerwy, nie ma większego powodu do niepokoju. W każdym rozwiniętym motoryzacyjnie europejskim kraju, na przykład w Polsce, istnieje duże, graniczące z pewnością prawdopodobieństwo, że w odległości kilku, góra kilkunastu, no może w wyjątkowych sytuacjach 20-30 kilometrów, znajdziemy stację benzynową, na której zatankujemy paliwo. Kierowca auta z napędem elektrycznym musi wykazać się większą wyobraźnią, przezornością i umiejętnością planowania podróży. Tu wizja unieruchomienia pojazdu jest dużo realniejsza. Ze względu na wciąż znaczące luki w infrastrukturze, służącej "elektrykom", jak i dlatego, że w ich wypadku nie ma mowy o awaryjnym napełnieniu baku z bańki, przywiezionej na miejsce przez szwagra...

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy