Reklama

Oznaczenie T czyli Touring to kawał historii Porsche, sięgający lat 60. We współczesnych modelach niemieckiego producenta takie odmiany oznaczają bazowy silnik, ale występujący w połączeniu z układem jezdnym o bardziej sportowych nastawach, a także wzmocnionymi wrażeniami dźwiękowymi, między innymi za sprawą mniejszej ilości wygłuszeń. Jak tę formułę przeniesiono na SUVa?

Porsche Macan T potrafi przykuć uwagę

To, na ile Macan T będzie wyróżniał się na ulicy i manifestował swoje możliwości, zależy w dużej mierze od tego, jak go skonfigurujemy. Standardowo jednak wersja ta ma lakierowane na ciemnoszary kolor elementy pasa przedniego, lusterka, listwy boczne, spojler dachowy oraz oznaczenia. Korespondują z nimi kolorystycznie 20-calowe alufelgi, a do standardu należą także czarne, sportowe końcówki wydechu.

W przypadku testowanego egzemplarza postawiono jednak na czarne dodatki oraz krwistoczerwony lakier specjalny Carmine Red (za 10 589 zł). Tak skonfigurowany Macan T zdecydowanie zwraca na siebie uwagę, a duża ilość czerni w pasie przednim podkreśla, iż mamy do czynienia z autem po ostatniej modernizacji. Cieszą również takie smaczki jak to, że na czarnych listwach znalazł się czerwony napis Macan T.

Porsche Macan T nie szczędzi na sportowych dodatkach także we wnętrzu

We wnętrzu Macana T sportowe aspiracje podkreślają natomiast seryjne sportowe fotele, pokryte tapicerką ze skóry i materiału Sport-Tex, nawiązującego do tapicerek w klasycznych Porsche.  W testowanym egzemplarzu wymieniono je na adaptacyjne fotele sportowe z elektryczną regulacją w 18 kierunkach - wyjątkowo wygodne i świetnie trzymające w zakrętach.

Zachowano też motyw kolorystyczny nadwozia za sprawą czerwonej tapicerki i czerwonych tarcz zegarów. Ostry charakter auta podkreślały też listwy z włókna węglowego, zaś zarówno kierownicę, jak i dźwignię zmiany biegów wykończono materiałem przypominającym zamsz oraz karbonem.

Porsche Macan T ma wyostrzony układ jezdny

Nie ma wątpliwości, że testowany Macan T wygląda bardzo zadziornie, ale czy równie ostro jeździ? Standardowo odmiana ta ma adaptacyjne zawieszenie obniżone o 15 mm, sztywniejsze stabilizatory, a układ przeniesienia napędu bardziej faworyzuje tylną oś. Nasz egzemplarz wyposażony był zaś w opcjonalne zawieszenie pneumatyczne (obniżone o 10 mm w stosunku do standardowego), a także na nowo zestrojony układ wektorowania momentu obrotowego na tylnej osi.

Rezultat robi niemałe wrażenie, ale umówmy się, że i bazowy Macan prowadzi się świetnie. Już podczas codziennej jazdy w trybie Normal czujemy, że to nie jest kolejny, bujający się na zakrętach SUV do leniwego pokonywania kilometrów. Natomiast przełączając się w tryb Sport, a tym bardziej w Sport Plus, możemy poczuć się jak za kierownicą, może nie sportowego coupe, ale ostrego sedana. Z pewnością nie auta tak wysokiego i tak ciężkiego, jakie jest w rzeczywistości.

Porsche Macan T - czy bazowy silnik to nie za mało?

Dochodzimy w ten sposób do naszych obaw związanych z Macanem T. Producent w żaden sposób nie zmniejszył jego masy własnej, która wynosi 1,9 t. Nic też nie zmieniło się pod maską, więc 2-litrowy silnik musi nie tylko sprawnie napędzić ten samochód, ale także dać nam choć trochę sportowych wrażeń z jazdy.

Testując bazowego Macana w wersji sprzed ostatniej modernizacji czuliśmy w tym względzie pewien niedosyt. Był on całkiem szybki, ale nie budził większych emocji. Teraz 4-cylindrowa jednostka ma 265 KM (+ 20 KM) oraz 400 Nm (+ 30 Nm) i przyspiesza do 100 km/h w 6,2 s. Ponadto nasz egzemplarz wyposażony był w opcjonalny sportowy wydech. Czy to coś dało?

Wbrew pozorom, tak. Macan T nadal wydaje się po prostu dość dynamicznym autem, ale kiedy przejdziemy na tryb Sport i wciśniemy mocno gaz zmuszając silnik do wejścia na wyższe obroty, faktycznie daje wrażenie prowadzenia usportowionego samochodu. Swoje trzy grosze dorzuca także wydech, który co prawda nie może równać się z tym znanym z odmian 6-cylindrowych, ale dodaje trochę rasowego charakteru.

Porsche Macan T - warto do niego dopłacić?

Macan z bazowym silnikiem nie wydaje się przesadnie szybki jak na standardy Porsche, ale niezmiennie pozostaje najczęściej wybieraną przez klientów odmianą. Udowadniając, że wiele osób potrzebuje po prostu średniej wielkości SUVa, który w komfortowych warunkach przewiezie cztery dorosłe osoby oraz ich bagaż ale, z racji swoich zarobków, może pozwolić sobie na coś więcej, niż Audi czy BMW. Pytanie tylko, czy osoba której szczególnie nie zależy na sportowych osiągach będzie chciała dopłacić do Macana T.

Naszym zdaniem, tak. Testowana wersja kosztuje 300 tys. zł, więc jest droższa o 21 tys. od bazowej, ale duża część tej kwoty wynika z bogatszego wyposażenia. W zamian otrzymujemy zaś nieco więcej sportowego charakteru typowego dla Porsche oraz oczywiście świadomość, że nie wybraliśmy wersji "najtańszej". Szukając auta o wyraźnie ostrzejszym charakterze powinniśmy oczywiście zainteresować się 380-konnym Macanem S, ale jego ceny zaczynają się dopiero od 356 tys. zł.

***